Spis treści
CHCESZ POZNAĆ WIĘCEJ SZCZEGÓŁÓW? ZAPRASZAMY NA DRUGĄ STRONĘ
Właścicielem motocykla jest Mariusz. Mariusz, jak Mariusz człowiek zajęty i zapracowany, jednak osiągnąwszy pewien wiek postanowił, że monotonię czas zakończyć. Decyzja była jedyna słuszna: kurs prawa jazdy na motocykl. Po egzaminacyjnym sukcesie przyszedł czas na wybór jednośladu. Miało być klasycznie i jednocześnie bezproblemowo pod kątem serwisowym. Podczas przeglądania ofert natrafił na Triumpha Bonneville z 2003 roku. Motocykl po starszym panu z Niemiec, który mimo wieku lubił sobie jeździć przez 12 miesięcy w roku. „Trampek” był regularnie serwisowany w ASO, jednak posiadał wady typu odpryski lakieru, utlenione aluminium i inne nieistotne podczas jazdy szczegóły. Przygody początków motocyklowych nie ominęły Mariusza, który na „Bońku” zaliczył niegroźnego szlifa. Tego dnia, ani on, ani jego motocykl nie byli świadomi jakie będą konsekwencje gleby.
Tak wyglądał oryginał. Możesz sprawdzić jego dane techniczne
Winni wszystkiemu są rodzice Mariusza. Otóż wysłali go do podstawówki, w której poznał Olafa znanego niektórym obecnie jako „Evil”. Właściciel Triumpha wiedział, że jego kumpel grzebie w motocyklach i tak oto trafił ze swoim uszkodzonym Bonnevillem do Serwisu 49. Pokrótce tak właśnie znalazł się w sidłach customizingu. Motocykl nadawał się do kompleksowego lakierowania. Po co, zatem nanosić na niego oryginalne nudne barwy? Tryśnijmy go aerografem, dorzućmy kilka customowych dodatków i będzie cacy. Jak pomyśleli tak zrobili. Za lakier odpowiedzialny był Przemek Drozd z zakładu o zaskakującej nazwie Drozd Design. Musimy przyznać, że nowe malowanie urywa głowę przy samych piętach! Gdyby w ten sposób polakierować nawet poczciwą WSK z automatu stałaby się dziełem sztuki. Podczas montażu wymieniano różne detale typu kierunkowskazy i lampy. Ostatnią częścią była przerobiona kanapa. I co? Bubel, dramat i zniesmaczenie. Zmodyfikowane oryginalne siodło nie pasowało do skróconego błotnika. Za szerokie, za wysokie, no po prostu wstyd tak jechać. Co się zatem robi jak nie pasuje siedzenie? Normalni ludzie szukają innego, ale Mariusz jak widać normalny nie jest. Dał się ponieść fantazji i postanowił, że daje wolną rękę Olafowi. Wtedy się zaczęło. Motocykl został rozebrany do ramy. W warsztacie Rafała Rodentsa wykonano mocowanie amortyzatora skrętu Hyperpro, przerobiono tylną sekcję ramy i wykonano od podstaw nowe siodło. Konieczne było stworzenie nowych mocowań dla elementów układu elektrycznego, które teraz są estetycznie ukryte. Silnik rozebrano, niektóre elementy zostały skrupulatnie wyczyszczone, inne polakierowane. Do serwisu ściągały przesyłki z customowymi częściami od Non Stock Garage i Custom Chrome. Problem pojawił się podczas wyboru ogumienia. Nie chodziło o decyzję jakie gumy mają się znaleźć w Triumphie. Przy takim projekcie niemal obowiązkowe są Firestone Champ. Niestety nie są one dostępne w rozmiarze 17”, dlatego tylna felga musiała odejść. Jej miejsce zastąpiła pochodząca z Harleya-Davidsona „osiemnastka”. Przy okazji wymieniono tylne amortyzatory na bardziej stylowe i posiadające regulację elementy „jakiegoś” Kawasaki. W oczy rzuca się autorski przód motocykla, który składa się z małej lampy wkomponowanej w klasyczną tabliczkę z numerem startowym. Niemniejsze wrażenie robi zaadaptowany samochodowy obrotomierz, który oryginalnie dedykowany jest do podrasowanych muscle carów.
Jak się na tak przerobionym motocyklu jeździ? Jakby to powiedzieć… Jest szał! Po pierwsze sposób jazdy jest bardzo przyzwoity. Jednostka napędowa nie uległa modyfikacjom, więc jej kultura pracy stoi na wysokim poziomie. Szeroka kierownica i amortyzator skrętu dają pełną kontrolę nad cafe racerem. To akurat ważny aspekt, ponieważ opony Firestone leją styl wiadrami, jednak ich profil i skład mieszanki nie wpływa pozytywnie na prowadzenie i bezpieczeństwo. Po drugie kogo obchodzi jak to jeździ?! Ważne jak wygląda i jakie robi wrażenie. To idealny pocieszacz dla społeczeństwa. Nie ma osób na chodniku, które nie rzuciłyby okiem na przejeżdżającego Triumpha. Nie ma motocyklisty, który by nie zagadał starając się dowiedzieć czegoś więcej na temat sprzętu. Nie ma kobiety, która nie poświeciłaby chociaż chwili uwagi kierowcy Bonnevilla „79”. Dlatego mamy nadzieję, że tego typu motocykli z polskich warsztatów będzie wyjeżdżać coraz więcej, a my będziemy mieli okazję o nich napisać!
CHCESZ POZNAĆ WIĘCEJ SZCZEGÓŁÓW? ZAPRASZAMY NA DRUGĄ STRONĘ
Rama
Początkowo projekt nie zakładał modyfikacji ramy. Wstępny montaż pokazał jednak, że bez cięcia nie uda się osiągnąć zamierzonego efektu. Modyfikacji uległa tylna sekcja szkieletu motocykla. Krzesając iskry ucięto mocowania błotnika. Następnie trzeba było zaślepić powstałe otwory w profilach i dospawać mocowania nowego błotnika. Ze względów estetycznych wypełniono pustą przestrzeń w okolicach bocznych osłon, na których aktualnie widnieje liczba 79. Oczywiście wszystko wykonano za pomocą stali i spawania. Z przodu jedyną modyfikacją było przyspawanie mocowania do amortyzatora skrętu Hyperpro.
Wiązka elektryczna
Nie mogło się obejść bez cięcia kabli. Motocykl wyglądem nawiązuje do maszyn, gdzie elektryka ograniczała się do 3 kabli na krzyż i prądnicy. Tymczasem nowoczesny motocykl jakim jest Bonneville posiada takie elementy jak moduł zapłonowy, czy regulator napięcia. Cała wiązka została odizolowana i na podstawie pomiarów niektóre jej elementy zostały wydłużone, a inne skrócone. Moduł powędrował z „zadupka” nad akumulator. Oczywiście oryginalny „magazyn prądu” musiał ustąpić miejsca niższej baterii. Na szczęście udało się znaleźć produkt o wystarczającej wydajności i para aku-moduł mieszkają sobie teraz razem. Regulator napięcia oryginalnie montowany jest przy dolnej półce z przodu motocykla. Aktualnie znajduje się za silnikiem i jest przykręcony bezpośrednio do ramy. Sporo zabawy pochłonęły kontrolki, które aktualnie znajdują przy zaadaptowanym samochodowym obrotomierzu. Chodzi o to, że w oryginalnych zegarach występują one jako diody, które współpracują z opornikami. Musiały one zostać przeniesione z mocowań diod w okolice kostki. Warto zwrócić uwagę również na fakt, że wszystkie kable biegnące do przełączników na kierownicy zostały puszczone wewnątrz steru. Ta informacja przenosi nas do opisu osprzętu.
Akcesoria
Uwagę zwraca skromne oświetlenie motocykla, które o dziwo jest całkiem dobrze widoczne. Wszystkie elementy pochodzą z katalogu Heidemann. Przednia lampa dedykowana jest do motocykli Harley-Davidson. Oprawiono ją tabliczką, która została wykonana ręcznie. Kierunkowskazy i tylna lampa bazują na diodach LED. Z tego samego katalogu pochodzi wsteczne lusterko, które pod odpowiednim kątem w jakimś stopniu informuje nas o tym co się dzieje z tyłu. Kierownica z Custom Chrome ma średnicę jednego cala. Została ona nawiercona w celu przepuszczenia w jej wnętrzu wspomnianych kabli do przełączników. Nasze ręce spoczywają na wypełnionych żelem włoskich manetkach Gran Turismo. Całkiem zabawny jest fakt, że zostały one sprowadzone z USA. Sety podnóżków pozostały oryginalne. W celu zmiany pozycji jazdy wykonano bardzo prosty trick. Podnóżki kierowcy w standardowym Bonneville mają charakterystyczny kształt, który powoduje, że stopy są poniżej mocowania podnóżka. Podpory pasażera są już jednak montowane „na prosto”. Co zrobił sprytny mechanik? Zamontował podnóżki pasażera na miejscu kierowcy. Dzięki temu nogi znajdują się wyżej, a kierowca czuje się bardziej „sporty”.
Lakier
Bez wątpienia jest to główny punkt programu. Drozd Design przeszło same siebie i stworzyli dzieło sztuki. Bazą jest lakier niebieski, który był molestowany za pomocą szmatek, gąbek i innych nieznanych obiektów w celu uzyskania charakterystycznej struktury. Pasy zostały wykonane za pomocą aerografu. To narzędzie brało również udział w tworzeniu obrazu kobiety i motocykla, jednak większość detali została wykonana ręcznie za pomocą pędzla! Ciekawostką jest fakt, że podczas malowania motocykla wdał się mały „fakap”. Pan Drozd umieścił w ramie jednostkę napędową typu V-2, gdy się w tym zorientował jakimś cudem usunął element i umieścił na jego miejscu wizerunek silnika R-2. Gdy grafiki były gotowe nałożył 5 warstw błyszczącego lakieru, a na koniec przykrył całość jedną warstwą bezbarwnego lakieru matowego. Jednostka napędowa została pozbawiona osłon i dekli, które otrzymały powłokę proszkową. Blok silnika został pokryty specjalnym, odpornym na wysokie temperatury lakierem. Gaźniki rozebrano, polakierowano i ponownie złożono na nowych częściach. Tylne amortyzatory nie zostały wymienione tylko i wyłącznie ze względu na właściwości jezdne. Oryginalne części pokryte są chromem co bardzo utrudnia ich lakierowanie, co później może zaowocować mozaiką w postaci odchodzącego lakieru. Używane amortyzatory od Kawasaki zostały rozebrane, zregenerowane i polakierowane proszkowo na czerwono.
Czas i koszty
Tutaj musimy was zmartwić. Nie jesteśmy w stanie określić przybliżonych kosztów budowy, ponieważ projekt był modyfikowany w trakcie i sam właściciel nie jest w stanie określić ile jego gotówki pochłoną Triumph. Budowa trwała ponad rok, co nie powinno akurat nikogo dziwić. Oczywiście da się zbudować taki motocykl szybciej, jednak był to customizingowy freestyle. Najważniejsze jest jednak to, że „79” istnieje i sprawia dużo radości swojemu właścicielowi.
Zostaw odpowiedź