[Test, opinia, dane techniczne] Harley-Davidson Road Glide Limited 2020

Są motocykle, do których trzeba dorosnąć mentalnie. Brzmi jak frazes, ale dokładnie coś takiego doświadczyłem, w odniesieniu do…Harley-Davidsona Road Glide Limited.

Dwadzieścia lat temu, patrząc na serię turystyczną sygnowaną „krzyczącym orłem”, widziałem wielką, zacofaną, konstrukcyjnie, konserwatywną kupę gruzu, oferującą stosunkowo niewiele za olbrzymią kasę. Czy dzisiaj mój odbiór serii Touring w jakikolwiek sposób się zmienił? Oto Harley-Davidson Road Glide Limited…

Dla kogo

Turystyczne Harleye zawsze kojarzyły mi się z geriatrią. Niezbyt szybkie w winklach, posiadające gabaryty niewielkiego tankowca, o przeciętnych hamulcach i zawieszeniach…ale wad było więcej. Przede wszystkim cena, bełkot o legendzie, oraz powszechny, pseudo podziw na wszelkich wiejskich festynach. Człowiek zakochany w przecinakach i szybkiej jeździe po winklach zupełnie nie miał szans docenić takich konstrukcji.

Tymczasem przybyło lat, doświadczeń, w międzyczasie pojawiła się żona, rodzina, dzieci – nagle okazało się, że można na świat spojrzeć w zupełnie inny sposób.Na wieczorną jazdę szlifierką brakuje czasu, chęci, a poza torem jej charakterystyka nie ma większego sensu. Proza życia spowodowała, że w wieku 40-50 lat jazda na motocyklu nie ma generować adrenaliny, tylko koić nerwy. A do tego, prezentowany Harley jest wymarzony!

Nadwozie

Road Glide Limited to jedna z najdroższych, pozycji wśród turystycznych maszyn H-D. Wyróżnia go owiewka mocowana na stałe do ramy (nie skręcająca wraz z przednim zawieszeniem w kierunku ruchu motocykla). Przednie, podwójne reflektory wykonano w technologii LED. Za kierownicą znajdziemy mnóstwo miejsca, a pozycja kierowcy i pasażera są fenomenalne. Odprężone i wyjątkowo wygodne. Siodło jest grube, mięsiste i ma olbrzymią powierzchnię. Kierownica umieszczona na uczciwej wysokości – w dłuższych trasach wymusza komfortową pozycję. Szyba, przy wzroście 190 jest nieco za niska, za to mamy nieźle chronione ręce, tułów, nogi i stopy.

Producent, poniżej szyby i na wysokości kolan przewidział zamykane żaluzje, które w zależności od życzenia użytkownika powodują nawiew chłodnego powietrza, co jest super w upał ale pozwala przetrwać gorsze warunki pogodowe. Motocykl ma super jakość wykonania. Sylwetka klasyczna, dominują trzy obszerne kufry, i kroplowy zbiornik paliwa. Centralny kufer wyposażono w gniazdo zapalniczki i kieszeń na drobiazgi. Sprzęt jest estetycznie wykonany a jakość powłok lakierniczych rzuca na kolana.

Warto także wspomnieć, że na rok 2020 przygotowano kilka nowości – klasyczną dźwignie w miejsce palce-pięta, system kontroli ruszania pod górę, odświeżoną elektronikę zarządzającą radiem i nawigacją. Ta ostatnia jest wyjątkowo czytelna. W owiewce znajdziemy dwa podręczne schowki, jeden z ładowarką do telefonu. W wyposażeniu jest także kontrola trakcji, ABS i tempomat, a także pokładowy system audio. Powyżej 80 km/h nie da się słuchać muzyki zewnętrznej.

Jazda

Motocykl bazuje na dwucylindrowym twinie o pojemności 114 cali sześciennych, co odpowiada 1868 ccm. Jego siła z najniższych obrotów i dźwięk zwalają z nóg. Silnik jest niezwykle elastyczny a skrzynia biegów precyzyjna. Po ruszeniu jesteśmy zachwyceni ciągiem i lekkością prowadzenia. Mimo masy przekraczającej 420 kg „pod korek”, sprzęt prowadzi się niezwykle zwinnie. Jeszcze przyjemniej jest w szybkich winklach, gdzie duża stabilność jest przyjacielem kierowcy. Dużym atutem są coraz lepsze (w HD) hamulce i ABS, który sukcesywnie z modelu na model jest coraz lepiej zestrojony.

Prawdziwą przyjemnością jest jednak jazda bocznymi drogami o różnym stanie nawierzchni. Harley filtruje je, niczym amerykańskie auto rodzinne z lat 70. Delikatnie pływa, ale w sposób absolutnie kojący. Mi, największą przyjemność sprawiała podróż zapomnianymi trasami z prędkością 80-120 km/h. Może być wolniej albo szybciej. Jednak każdy kolejny nawinięty kilometr powoduje coraz większy stan komfortu psychicznego i dystansu do codziennych problemów. To, co dawniej było wadą: duża masa, gabaryty, dzisiaj jest absolutnie na miejscu.

Nie ma mowy o syntetycznych asystentach jazdy, trybach pracy. Wszystko absolutnie analogowe, takie, jak 20, 30, 40 lat temu. To fantastyczny partner do dłuższych wyjazdów – przy spokojnej jeździe spali ok 5 l/100km, co przy prawie 23 l paliwa, gwarantuje zasięg ponad 400 km. Prędkość maksymalna przekracza licznikowe 180 km/h. Nie ma przeciwwskazań, żeby przez dłuższy czas utrzymać takie tempo. Tylko po co, skoro chcemy się wychillować…

W czasie testu nie skoncentrowałem się na działaniu elektroniki, szczegółowych danych odnośnie spalania tym, czy motocykl zaparkujemy w każdej wnęce oraz czy przeciśniemy się w korkach (w tej kwestii jest nieźle). Bardziej, na tym, czy prezentowany motocykl może dać przyjemność. A może dać jej mnóstwo. Ale pod pewnymi warunkami. Nie jesteście już małolatem, uzależnionym od adrenaliny. Rozkręciliście biznes, chcecie dobry produkt z dużą dawką klasycznej użytkowości i bez syntetycznych, cyfrowych odczuć.

To kawał maszyny, na który zabierzecie żonę, jej bagaże a następnie wyjedziecie w kierunku, który Wam się spodobał. Zapewne, koszty nie będą grały żadnego znaczenia. To rodzaj terapii małżeńskiej, gdzie nie trzeba rozmawiać, tylko wspólnie podziwiacie otoczenie. Nie marnujecie czasu na próbę dogadania się po kryzysie – jazda, otoczenie, komfort i kontakt z przyrodą, zrobi to za Was. Ot takie dylematy czterdziesto-, pięćdziesięciolatków.

Naszym zdaniem

Cena Harley-Davidsona Road Glide Limited zaczyna się od 127 tysięcy złotych. To furmanka pieniędzy szczególnie, że ograniczona poręczność tego modelu powoduje, że wykorzystamy go kilka razy w sezonie, a codziennie bardziej przyda się praktyczniejszy model. Z drugiej strony, czy właściciele camperów przejmują się tym, że muszą mieć codzienne auto? Road Glide jest takim jednośladowym camperem. Jest też świetną, turystyczną konstrukcją. I jest dokładnie taki, jaki powinien być. Jeśli uważasz inaczej, najprawdopodobniej jeszcze nie dorosłeś do klasycznego motocykla z segmentu GT…

Dane techniczne