Rękawice Difi Warrior to pierwszy model tego producenta, który mamy okazję testować. Są to rękawice całosezonowe, nie posiadające wlotów powietrza czy ocieplenia. Wszystkie wzmocnienia zostały sprytnie ukryte pod skórą, więc mogą być ciekawą opcją także dla posiadaczy chopperów.
Pierwsze wrażenie po założeniu Warriorów było bardzo pozytywne. Zachwyciła mnie doskonałej jakości skóra, której w tanich rękawiczkach raczej się nie spotyka. Jeśli chodzi o ich konstrukcję, to od razu skojarzyły mi się z testowanymi przez nas wcześniej Metro Plain Summer, lecz Difi to całkiem inna klasa. Mimo podobnych założeń konstrukcyjnych, ukrycia protektorów i zrobienia uniwersalnych rękawic, Difi wypadają nieporównywalnie lepiej, jednak kosztują także sporo więcej. Metro były bardzo tanie, natomiast cena Difi Warrior wynosi ok. 220 zł.
Difi Warrior
Tak jak sportowe kombinezony szyje się, żeby były wygodne podczas odpowiedniej pozycji na motocyklu (a nie gdy kierowca jest wyprostowany), tak też uszyto rękawice Warrior. Ich krój sprawia, że palce same zginają się jakby obejmowały manetkę. Biorąc pod uwagę przeznaczenie rękawic motocyklowych, krój ten nie powinien nikogo dziwić. Podczas jazdy nie odczuwałem jednak różnicy w komforcie.
Wszystkie szwy są wewnętrzne. Zostały poprowadzone dość dobrze; osoby o długich palcach będą je czuły, ale nie uwierają, jak to bywa w niektórych modelach.
Mankiet w Difi Warriorach jest dość krótki. Ma ok. 7 cm i został uszyty w taki sposób, że niektóre rękawy ciężko objąć tak, aby pozostały na swoim miejscu. O ile w przypadku skórzanych kombinezonów nie było problemów, to przy turystycznych kurtkach tekstylnych taki mankiet nie sprawdzał się dobrze.
Ochrona
Zazwyczaj spory fragment testu poświęcam opisowi protektorów. W tym modelu tak naprawdę nie ma typowych ochraniaczy, są za to liczne piankowe wzmocnienia obszyte skórą. Można je spotkać w niemal wszystkich rękawicach, jednak tutaj wyparły one protektory całkowicie, nawet na kłykciach. Niestety, podczas ewentualnego szlifu skóra rękawic będzie od razu narażona na tarcie. Poza tym jednak dobrze by było, gdyby chociażby na kłykciach zamontować rasowy protektor, który, podobnie jak piankę, można obszyć skórą. Wówczas wilk byłby syty i owca cała.
Spód rękawicy jest solidnie obszyty drugą warstwą skóry, która ciągnie się aż po jej zewnętrzny bok. Cała dodatkowa warstwa została przyszyta podwójnymi szwami. Wszystko jest tak, jak być powinno.
Jazda i eksploatacja
Difi Warrior spisywały się bardzo dobrze zarówno w środku lata, jak i jesienią. Czucie manetki jest w nich bardzo dobre. Największą wadę stanowi wspomniany wcześniej mankiet, który nie zawsze jest wystarczający, oraz zapach, który rękawice zostawiały na dłoniach. Utrzymywał się dość długo; na początku był bardzo intensywny, ale z czasem łagodniał.
Jak na skórzane rękawice przystało, podczas silniejszego deszczu przemakają, ale nie pojawił się problem puszczania farby. Właściwie to nie miałem żadnych problemów z testowanym egzemplarzem. Szwy są solidne – trzymają należycie, nigdzie nie odstawała choćby pojedyncza nitka. Po prostu dobrze wykonany produkt – każde rękawice powinny być wykonywane na takim poziomie. Niestety, w dobie cięcia kosztów często ciężko o przyzwoitą jakość.
Podsumowanie
Difi Warrior to bardzo udane rękawiczki, które zostały rzetelnie dopracowane. Jest to szczególnie ciekawa propozycja dla osób, które nie chcą rękawic obłożonych ze wszystkich stron protektorami.
Plusy:
– bardzo dobrej jakości skóra.
Minusy:
– w przypadku niektórych kurtek nieco zbyt krótki mankiet,
– nieprzyjemny zapach na dłoniach po zdjęciu rękawic,
– średnia ochrona.
Testowane rękawice dostarczył nam oficjalny importer Difi – firma Bemotor.
Zostaw odpowiedź