Kwalifikacje składały się z dwóch prób: motocross i endurocross. Każdą z nich można było przejechać dwukrotnie – liczył się najlepszy czas przejazdu obu z nich. Wyzwanie podjęło dwóch naszych redakcyjnych kolegów – redaktor naczelny Szymon Dziawer oraz korespondent do zadań specjalnych Przemysław Janik. Posłuchajcie…
Szymon Dziawer (Suzuki RM450X):
– Plan na tegoroczny 111Megawatt był identyczny jak w zeszłym roku. Zakwalifikować się i przejechać przynajmniej jedną pętlę. Niestety, tym razem swój spektakularny występ zakończyłem już w sobotę.
Kwalifikacje składały się z dwóch prób: cross i endurocross. Pierwsza z nich nie wypadła dramatycznie, gorzej było na drugiej. Organizatorzy zadbali o to, aby nie było łatwo. Początkowo obawiałem się „rury”, ale okazało się, że ten element poszedł mi niemal książkowo i to w obu przejazdach. Poległem w kamieniach, gdzie zabrakło z jednej strony doświadczenia, z drugiej – odrobiny szczęścia. Ogólnie po uzyskaniu 707 rezultatu byłem zdecydowanie rozczarowany swoją postawą. Do zakwalifikowania się zabrakło mi około 3 minut, które bez wątpienia straciłem właśnie blokując się kilkukrotnie w „sekcji skalnej”. Szkoda, ale to tylko motywuje mnie do lepszego przygotowania na przyszłoroczną rundę 111Megawatt.
Przemysław Janik (Honda CR450F) :
– Przejazd motocross (był to jednocześnie jedyny mój przejazd tej trasy) – raczej bez większych przygód poza jednym zdławieniem silnika. W połowie trasy brak przygotowania siłowego zaczął dawać się we znaki. Nieprzygotowane przedramiona uniemożliwiały precyzyjne operowanie sprzęgłem, hamulcem i manetką gazu, a to podobno to dość istotne elementy .
Krótka ok 20 minutowa przerwa przed pierwszym podejściem do próby endurocross okazała się niewystraczająca, aby przywrócić zakwaszone ręce do pełnej sprawności. Nie byłem w stanie praktycznie kontrolować motocykla. Metę osiągnął w zasadzie sam motocykl trzymając na swym grzbiecie kierowcę, który to utrudniał mu to zadanie w każdy możliwy sposób.
Podczas drugiej próby motocykl spisał się zdecydowanie lepiej. Kierowca niestety nie.
Warto zaznaczyć, że prawdopodobnie osiągnięcie mety w każdej z trzech podjętych prób było możliwe wyłącznie za sprawą tego, że jechałem…..KRÓLOWĄ, dla której takie tematy jak:
– zagotowanie
– złamana dźwignia hamulca nożnego
– zaklinowana na pierwszym przełożeniu (przy pierwszym przejeździe enduro) oraz wygięta w chińskie „osiem” (na drugim przejeździe) dźwignia zmiany biegów
to kaszka z mleczkiem.
Wnioski: Przed przystąpieniem do kolejnej takiej imprezy koniecznie jest dla mnie specyficzne przygotowanie kondycyjne i siłowe….głównie przedramion co w praktyce sprowadza się wyłącznie do tego aby jeździć, jeździć i jeszcze raz jeździć.
Poza tym spędziłem fantastyczny czas w gronie moich Przyjaciół, którym z tego miejsca chciałem podziękować….za to, że……są moimi Przyjaciółmi. To dla mnie wyjątkowe wyróżnienie. DZIĘKUJĘ