Pierwszy wyścig to niespodzianki od startu, Max Neukirchner z Alstare Suzuki, który ze startu petardą wpadł w pierwszy zakręt toru, zostawiając z tyłu konkurencję. Za nim gonili Corser, Biaggi i Haga Bayliss słabo wystartował i na pierwszym okrążeniu znalazł się na ósmym miejscu.
Szóste kółko zaowocowało drobnym incydentem pomiędzy Biaggim i Hagą. Przepychanka zakończyła się zacnym dzwonem Japończyka, który zapoznał czubek swojej głowy z nawierzchnią toru w Losail. Biaggi odjechał, a Noriyuki w zawrotnym tempie pozbierał motocykl i zaczął przebijać się do przodu z odległej, 24 pozycji. Po wyścigu, który ukończył na 14 miejscu, powiedział z uśmiechem, że przed upadkiem był chyba pół centymetra wyższy.
Rzymski Cesarz Biaggi przebił się na pierwszą pozycję i zaczął zdecydowanie odjeżdżać konkurencji, nie wziął jednak pod uwagę, że Balistyczny Troy nie odpuścił. Mimo tego, że kilkakrotnie zapoznawał się z trawką poza asfaltem, na dwa kółka przed końcem wyścigu doszedł Maxa i rozpętało się małe piekło dwóch Ducati. Kiedy podczas ostatniego okrążenia wydawało się, że 25 punktów przypadnie w udziale Maxowi, Troy zaatakował i na przedostatnim zakręcie i pierwszy przekroczył linię mety.
Dzień drugi i kolejny wyścig królewskiej klasy motocykli produkcyjnych. Jeźdźcy Yamahy zmienili mieszankę opon i od startu wyrwali mocno do przodu. Przez chwilę dysponowali nad resztą stawki przewagą około sekundy! Na drugim okrążeniu w zielone poszedł Kagayama z zespołu Alstare Suzuki. Niestety, toru nie opuścił o własnych siłach, ratownicy znieśli go na noszach. Po kilku następnych okrążeniach do prowadzących wyścig Yamahowców dobił Nieto Fonsi na Suzuki, przygotowując się do ataku. A za nim pojedynek iście bratobójczy toczyli Ruben Xaus i Max Biaggi. Maxowi udało się wyjść z tego starcia zwycięsko i szybko dogonił liderów. Za chwilę zameldował się za nim Xaus. Mniej więcej w połowie wyścigu znaleźli się na prowadzeniu. Za ich plecami Troy Bayliss szykował się do ataku, jednak prawdziwą niespodziankę zgotował wszystkim Fonsi, który niezauważony przez rywali wyrwał mocno do przodu i do końca wyścigu nie oddał prowadzenia. Kolejno na mecie zameldowali się Xaus, Biaggi i Bayliss. Jadący znakomicie w pierwszej fazie wyścigu zawodnicy Yamaha Motor Italia SBK pod koniec nie dawali rady przeciwnikom. Można przypisywać to źle obranej taktyce z doborem opon, chociaż w przypadku Hagi osobiście stawiałbym na skutki upadków (w ciągu całej rundy zaliczył dwa dzwony).
Ciekawostka: do grona stacji telewizyjnych transmitujących wyścigi WSBK dołączyła telewizja AlJazzera z relacją z Losail.
Tak więc Ducati pozamiatało w ten weekend. Jedynie Nieto i jego triumf w drugim wyścigu zakłócił dominację bolońskiego producenta. Kilka lat temu jeźdźcy Ducati zdominowali cała klasę, przez co organizator WSBK, FG Sport, miał spore problemy, a w całym świecie wyścigów motocyklowym aż huczało od plotek o regulaminowych preferencjach włoskiego producenta. Regulamin ustalony obecnie przez FIM przewiduje zebrania komisji sędziowskiej po każdych trzech rundach mistrzostw. Jeżeli w dalszym ciągu Dukatyści odnotowywać będą spektakularne sukcesy, możliwe, że dojdzie do weryfikacji wyników, a dla motocykli pędzonych V-dwójkami wprowadzi się dodatkowe obostrzenia (dodatkowa masa motocykla, lub zwężki w dolotach).
Jeśli chodzi o resztę stawki – nie popisał się mistrzowski zespół Ten Kate, Hondy nie powalczyły za mocno w pierwszej rundzie. Tak samo nie liczyli się Zieloni. O ile słabe wyniki podczas ostatnich testów można było przypisać uszkodzeniom sprzętu podczas transporty, to już same wyścigi odkryły słabiutką formę fabrycznego teamu PSG-1.
W Supersportach zatriumfowała Yamaha, mimo niefortunnej przygody F. Foret’a (bidulkowi na ostatnim okrążeniu zabrakło paliwa i wypadł z klasyfikacji…). To trzeba bylo zobaczyć na własne oczy! Przed samą metą zza pleców prowadzącego wyścig Joana Lascorz (Honda), wyskoczył permanentnie go podgryzający Australijczyk Brok Parkes. Lascorz musiał zadowolić się drugą pozycją.