Kobiety na motocyklach wybrały się na malowniczą, powolną podróż motocyklową, której celem było odkrywanie mazowieckich rejonów Bugu.
Tekst i zdjęcia: Ania Jackowska – Kobieta na motocyklu
Kurz opadł, emocje również i czas na małe podsumowanie Nadbużańskiego Motocyklowego Slow Ride, który odbył się 4 sierpnia. To był bardzo długi i pełen wrażeń dzień. Dla niektórych zaczął się o 6.00, a skończył o 22.00. Ale tyle się działo, że żadna z uczestniczek nie myślała o zmęczeniu.
Do Dworu w Zabużu, motocyklistki zjechały z całej Polski min. z Jarocina, Trzewa, Augustowa, Warszawy, Białystoku i Siedlec. Tu czekał na nie spokojny sen, pyszne śniadanie i słynna kawa z widokiem na Bug. Pogoda dopisywała, humory również – w sumie niczego więcej nie trzeba, aby dobrze zacząć i przeżyć dzień. Punktualnie o 10.00, hotelową ciszę przerwał dźwięk motocyklowych silników. Jeszcze pamiątkowa fotografia i wyruszyłyśmy przed siebie na spotkanie z pięknymi miejscami i pełnymi pasji ludźmi.
Malowniczymi, nadbużańskimi drogami dojechałyśmy do Zakamarku Klimczyce – gospodarstwa sadowniczego, którego wachlarz działań i aktywności zaskoczy każdego odwiedzającego to miejsce gościa. W Zakamarku porzuciłyśmy motocykle i rzuciłyśmy się na maty rozłożone na zielonej trawce, gotowe na gimnastykę słowiańską kobiet. Nie ma nic przyjemniejszego niż trochę ruchu na świeżym powietrzu. Wygimnastykowane i zrelaksowane, pod przewodnictwem jednej z właścicielek, poszłyśmy zwiedzić tłocznię soków, sklep z lokalnymi przysmakami i dołączyłyśmy do słynnych w regionie klimczyckich śniadań pod chmurką. Na własnych kubkach smakowych przekonałyśmy się, że te śniadania są prawdziwą ucztą opartą na sezonowych, lokalnych składnikach, z których właścicielki przygotowują dania inspirowane zarówno kuchnią podlaską, jak i śródziemnomorską. Możecie uwierzyć mi na słowo, że było pysznie, ale najlepiej sami spróbujcie jak one smakują, bo są to smaki trudne do opisania. Jedno jest pewne – tak na pewno smakuje niebo w gębie. Było i pysznie i sielsko, i wcale nie spieszyłyśmy się, aby jechać dalej, ale czekały na nas kolejne atrakcje.
Krętymi drogami, wijącymi się łagodnie przez sady jabłkowe i lasy, z dwiema niespodziankami na piaszczyste odcinki specjalne, Nadbużański Motocyklowy Slow Ride , dojechał do Muzeum Ziemiaństwa w Dąbrowie. Tu zatrzymałyśmy się na historyczną podróż w czasie, którą zaczęłyśmy od zwiedzania klasycystycznego dworu, w którym prezentowane są wnętrza ziemiańskie utrzymane w konwencji przełomu XIX i XX wieku. Z muzealnych pomieszczeń wybrałyśmy się na spacer do 150 letniego parku, nasycić się zapachami róż, przejść imponującymi alejami prowadzonymi wśród majestatycznych drzew. To była interesująca, a zarazem bardzo relaksującą przerwa w podróży – Muzeum Ziemiaństwa to idealne miejsce na odpoczynek. Malowniczy plener i muzealny klimat to połączenie sprzyjające relaksowi. Następnym razem zamienimy motocykle na rowery wodne i zostaniemy tu na dłużej.
Kolejnym przystankiem na naszej trasie był Pałac w Korczewie. Mimo tragicznej historii miejsca zniszczonego pożarem w 2022 roku, dzięki pracy i determinacji właścicieli, pałac odbudowuje się i odzyskuje dawny blask. Wizyta w klimatycznym Pałacyku Syberia, to okazja, aby poznać niezwykłą historię całego, zabytkowego kompleksu i ludzi z nim związanych. Wyśmienity obiad w Kuźni Pałacowej dodał nam energii na realizację kolejnych punktów programu, choć po pysznych pierogach i babie ziemniaczanej, zastanawiałyśmy się czy motocykle uniosą nasze słodkie ciężary. Uniosły, a my w stanie błogiego najedzenia pojechałyśmy dalej. Polecamy Wam to miejsce naszymi pełnymi i zachwyconymi brzuchami.
Kilkanaście kilometrów jazdy do kolejnego punktu naszego rajdu minęło zdecydowanie za szybko – podróżowanie po tej okolicy to prawdziwa przyjemność. W Skrzeszewie, w słynnej na całą okolicę Pasiece Nadbużańskiej czekali na nas Państwo Anna i Piotr Kuniccy. Tu miałyśmy do wykonania zadanie specjalne – wzięłyśmy udział w warsztatach wytapiania świec z wosku pszczelego! Przy pomocy Pani Anny powstały urocze figurki o cudownym, miodowym zapachu. Oczywiście nie obyło się bez degustacji miodów z pasieki, ciasta miodowego i wizyty w królestwie pszczół. Odważnie zamieniłyśmy stroje motocyklowe na pszczelarskie peleryny, kaski na specjalne kapelusze i ruszyłyśmy między ule. To dopiero była adrenalina! Szczególnie gdy Pan Piotr zaczął otwierać kolorowe domki pszczół pozwalając nam zajrzeć do środka. Uratowały nas spokój i opanowanie – okazuje się, że te cechy przydają się nie tylko w jeździe na motocyklu.
Przedostatnim miejscem na trasie rajdu był młyn zbożowy Braci Górskich. Przywitane poematem napisanym przez samego właściciela Pan Bernarda Górskiego, od razu wiedziałyśmy, że mamy do czynienia z nietuzinkową osobowością. Okazało się, że Pan Bernard jest równie dobrym przewodnikiem co poetą, a praca w rodzinnym młynie to jego wielka pasja. Jestem pewna, że bardzo ciekawa wycieczka po piętrach i zakamarkach młyna, historie posypane mąką, 2 kg torby z pszenną sokołowską, które zapakowałyśmy do kufrów, zainspirowały nie jedną z nas do dłuższej wycieczki do … własnej kuchni.
Zakończyłyśmy naszą podróż w Gródku nad Bugiem. Widok z wysokiej skarpy na krętą rzekę jest jednym z najpiękniejszych w okolicy i na pewno zostanie w naszej pamięci na długo. Stąd, rozjechałyśmy się w różnych kierunkach nasycone wspomnieniami miejsc i spotkań z ludźmi. To był wyjątkowy dzień, który mamy nadzieję, będzie dla uczestniczek początkiem nadbużańskiej przygody.
Zapraszam do kolejnych wspólnych podróży – Ania Jackowska-Pluta, Kobieta na motocyklu
Projekt realizowany ze środków Samorządu Województwa Mazowieckiego przy współpracy ze Stowarzyszeniem „Lokalna Grupa Działania – Tygiel Doliny Bugu”.
Zostaw odpowiedź