Men's Day 2010 - Motogen.pl

8 i 9 maja 2010 roku na warszawskim Lotnisku Bemowo odbyła się kolejna edycja Men’s Day, imprezy, która, jak mówi nazwa, ma być świętem mężczyzn. Publika gromadnie ciągnęła na teren lotniska, aby cieszyć oczy tym, co przygotował organizator i wystawcy.
 

I tak mieliśmy okazję do obejrzenia zawodów driftingowych, wyścigów na ¼ mili z udziałem zarówno najszybszych samochodów, jak i motocykli, najprzeróżniejszych jeździdeł, począwszy od ekskluzywnych aut, a kończąc na elektrycznych wydumkach z zadaszeniem. Nie zabrakło też skoków na bungie, motorówek, jachtów oraz sprzętów latających. Dodatkową oprawę stanowiły hostessy, niektóre profesjonalnie odziane w sposób, który męskiej części publiczności gwałtownie podnosił poziom adrenaliny i powodował prawdziwą burzę hormonów.
 

Czym jest jednak Men’s Day? W mojej ocenie to event, który tak na dobrą sprawę jest piknikiem, często rodzinnym, dla tych, co nie mają pomysłu na zagospodarowanie czasu wolnego podczas majowego weekendu. Impreza byłaby świetna, gdyby wszystkie atrakcje zostały skomasowane na mniejszym terenie. Teren imprezy wystarczyło obejść dwa razy, aby nogi wlazły w tyłek, a gdzieś za plecami umknęła nam kolejna atrakcja dnia. Świetnym przykładem takiej sytuacji były koncerty, które odbywały się na dużej scenie, a które gromadziły zaledwie kilkunastu–kilkudziesięciu fanów muzyki, podczas gdy reszta publiki napawała oczy pokazami odbywającymi się na płycie lotniska. Osobiście nie skorzystałem ze wszystkich atrakcji Men’s Day, m.in. nie odwiedziłem Strefy +18, gdzie (podobno) gięły się w erotycznym tańcu zacne damy ani też nie widziałem zmagań motocyklistów, upalających sprzęty w wyścigach równoległych – daleko było…
 

Główną motocyklową atrakcją imprezy były pokazy stunterów, całkiem licznie przybyłych na Bemowo: Mok i Beku z WHX, Skate a.k.a. Czesio, chłopaki z DOP (Dzida Oddział Płock), ryży Andrzej (znany jako Simpson), Adrenalina, Zyziek, wreszcie Kikac i Ostry. Było co oglądać, bo panowie, jak zwykle, dali z siebie wszystko, a publika przy lekkiej zachęcie żywo reagowała na wszelkie ewolucje. Oczywiście, największy aplauz otrzymały burnouty (popularne jaranie lacza, najczęściej do wystrzału), gleby i stunterka – gangsterka w parach w wykonaniu Kikaca z udziałem naszej hostessy, Magdy, Miss Bikini Europy Centralnej i Okolic. Kto nie widział jej niedzielnego występu, niech żałuje, bo kilku panów z widowni rozwinęło języki do poziomu kolan.
 

Warto wspomnieć o motocyklach. Tu na szczególną uwagę zasługują malowania, wykonane artystycznie pędzlem, a zdobiące szpeje DOP-ów. Maciek, odpowiadając na pytanie co to za postaci na jego moto, obrazowo opisał wszystko, wskazując po kolei: „To tata, mama, a dalej ja i siostra. Stoimy koło domku, a w górze słonko świeci”. WHS przesiedli się z wysłużonych Hond na Kawasaki, przy czym Beku hołduje obecnie oryginalnemu, pomarańczowemu lakierowaniu, a Mok utrzymał szpeja w klasycznych, czarno-brokatowo-zachlapanych barwach. Simpson zaprezentował się na całkowicie nowym sprzęcie, GSX-R, ubranym częściowo w torowe plastiki, z nonszalancko umieszonymi soczewkami w miejscach wlotów powietrza i barwach wyścigowo-obdartych. Chłopak trzyma fason, nie zbaczając z utartego kursu, czyli motocykli w stylu Rat.