Im szybciej zdamy sobie sprawę, że motocykliście styczność z asfaltem własnym ciałem przychodzi z taką samą łatwością, jak przesolenie zupy zakochanej kucharce, tym większe mamy szansę, że wyjdziemy z tego cało. Najważniejszy jest, przede wszystkim, rozsądek. Bez niego najlepiej w ogóle nie wsiadać na moto, bo możemy skrzywdzić nie tylko siebie, ale i niewinnych ludzi.
Na drugim miejscu jest kask. Kask motocyklowy powinien nie tylko zabezpieczać naszą głowę przed urazami i działaniem czynników zewnętrznych, ale jednocześnie powinien być wygodny (i to przy długich godzinach użytkowania go!). Parę lat temu Narodowy Nadzór Bezpieczeństwa Drogowego w Stanach Zjednoczonych ogłosił, ze ponad 11 tys. tamtejszych motocyklistów dalej by żyło, gdyby posiadali bezpieczny kask… To oczywiste, że ten spełniać musi normy: w Europie jest to obecnie obowiązująca norma ECE 22-05 (w Wielkiej Brytanii BS-6658 Grade A). Normy te są dość ścisłe i wiarygodne, a obejmują większość istotnych elementów (wytrzymałość uderzeniową, termiczną, testy zapięcia etc.). Oczywiście, ważne są również solidne spodnie (z certyfikatami), buty, które usztywniają palce, piętę, kostkę, mają sztywną podeszwę antypoślizgową i są wysokie, rękawice, które powinny być wzmocnione przy kości nadgarstka i małego palca oraz super dopasowane. Lecz nie tak ważne, jak…
…last but not least: żółw, ochraniacz pleców dla tych, którzy dbają o swoje bezpieczeństwo. Dzięki swojej strukturze chroni kręgosłup przed bardzo dolegliwymi kontuzjami. Wygodny system mocowania żółwia nie powinien krępować naszych ruchów – dobrze, gdyby był regulowany (np. na szelkach, pasie). Nie ma co oszczędzać na ochronie pleców, bo sami jesteście w stanie sobie wyobrazić, jaka tragedia może stać się, gdy nasz kręgosłup nie wytrzyma…
Ale przejdźmy do meritum: wywrotki. Nie jest to rzecz rzadka, na szczęście większość z nich to tylko tzw. „paciaki” – one natomiast świetnie uczą pokory i pokazują nam wartość naszych ochraniaczy, protektorów czy chociażby kasku. Istnieje kilka odruchów bezwarunkowych w sytuacjach gleby, których należy się wyzbyć w sytuacji kryzysowej. Co jest najważniejsze w „locie”? Przede wszystkim luz. Spięte ciało to najprostsza droga kontuzji. Jeśli podczas gleby zachowujemy spokój, możemy precyzyjniej i szybciej ocenić sytuację i np. w ostatniej chwili uniknąć uderzenia ze strony naszego motocykla, moto kolegi z tyłu, auta etc. Jeżeli nasz upadek zaczyna się po stracie przyczepności przedniego koła, pierwsze na czym powinniśmy się skupić to wyciągniecie „wewnętrznej nogi” spod motocykla. Następnie powinniśmy starać się obrócić głowę by upewnić, czy nic nas nie planuje w najbliższych ułamkach sekundy zgnieść. Szansa na uniknięcie pewnie nie będzie zbyt wielka w dramatycznych sytuacjach, ale będzie jakąkolwiek, w przeciwieństwie do akcji, w której totalnie nie wiemy co jest za nami. Wpadając na trawę, żwir, piach czy błoto powinniśmy skoncentrować się na „przeturlaniu” zamiast na zapieraniu – to spowoduje rozluźnienie i da nam znacznie większe szanse na uniknięcie kontuzji.
I jeszcze jedno – włóżcie między bajki historie o celowym „kładzeniu się” na moto. Tak długo, jak jesteśmy na kołach, tak długo możemy hamować i kierować naszą machiną. Motocykl, który leży, ślizga się po asfalcie tak samo jak my bez specjalnych możliwości manewrowania. Celowe kładzenie się to mit i należy głośno o tym mówić!
Ok, my już jesteśmy bezpieczni, a co z naszym moto?
Kochamy swoje bestie tak samo, jak i samych siebie, toteż je również wypada zabezpieczyć. Wystające elementy z boku naszej machiny już dawno przestały być dowodem na niezbyt wielkie umiejętności ridera – wskazują raczej na doświadczenie i przezorność. Występują one w postaci stelaży z rur i dają całkiem solidne zabezpieczenie; oczywiście różnią się wyglądem, wielkością, kształtem i materiałem, ale najczęstszą podstawą takiej konstrukcji jest rama w kształcie litery „U”. Specjalna rama wykonana z giętej lub spawanej rury, która ma osłaniać zarówno silnik, jak i osłony motocykla. W motocyklach „klasycznych” gmole są zazwyczaj bardzo proste i mocowane bezpośrednio do ramy motocykla. Często pokrywa się je chromem, a ich montaż uznaje się za... element tuningu. W enduro gmole zaś mają znacznie bardziej skomplikowany kształt i większym stopniu oplatają motocykl. W przypadku tej klasy gmole zabezpieczają też często plastikowe owiewki oraz są wykorzystywane jako miejsce, do którego przymocować można dodatkowe torby na bagaże lub oświetlenie.
Są jeszcze crash pady – można podzielić je na te, które mocowane są na pojedynczej śrubie oraz na te o znacznie bardziej zaawansowanej konstrukcji. To rozwiązanie sprawdza się jednak tylko przy delikatnej glebie; każda mocniejsza może sprawić, że śruba przeniesie całą moc uderzenia na ramę i blok silnika, przez co gwinty i mocowania wewnątrz mogą być nie do uratowania. Pamiętajcie – nie inwestujcie w chińczyki, bo azjatycka karma wraca do nas bardzo szybko, szczególnie przy > 200 km/h…
Szerokiej drogi i niech Wam asfalt lekkim będzie.
Zostaw odpowiedź