Protestujący we Francji kierowcy, nazywani „żółtymi kamizelkami” od wielu tygodni są solą w oku tamtejszych władz, które nie wahają się używać przeciwko nim bardzo brutalnych metod – przymusu bezpośredniego, a nawet gumowych kul. Na skutek takich działań policji rannych zostało prawie dwa tysiące demonstrantów.
Postulaty kierowców są słuszne – domagają się obniżeniu coraz wyższych obciążeń nakładanych na zmotoryzowanych obywateli Francji – głównie tych związanych z kosztem paliwa, ale także ubezpieczeniami, opłatami drogowymi, a nawet mandatami z fotoradarów.
Przy okazji zamieszek wyszła na jaw ciekawa prawidłowość. Jak już informowaliśmy, na skutek protestów „żółtych kamizelek” wyłączonych z użytkowania zostało prawie dwie trzecie francuskich fotoradarów. Kierowcy, pozbawieni w ten sposób ograniczenia, zaczęli jeździć szybciej. Jak notuje francuska policja, od początku protestów liczba przypadków przekroczenia dozwolonej prędkości 80 km/h wzrosła ponad dwukrotnie.
Okazało się jednak, że wzrost ten nie przełożył się na zmniejszenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym. W tym samym okresie liczba ofiar śmiertelnych o niemal 2 procent, a liczba poszkodowanych z urazami o niemal 5 procent. Trudno na razie mówić o jakimś konkretnym trendzie, jednak taka prawidłowość każe zastanowić się w jaki sposób fotoradary wpływają na bezpieczeństwo.