Czy do niektórych motocykli trzeba dorosnąć? Dojrzałość czy geriatria… - Motogen.pl

Czy do niektórych motocykli trzeba dorosnąć? Takie przemyślenia zaprzątnęły umysł po 40 urodzinach. Przy okazji, zaczęły mi się podobać motocykle, które…

…wcześniej w ogóle nie zaprzątnęłyby mojej uwagi.

Kiedy rozpoczynałem przygodę z motocyklami, zdecydowanie fascynowały mnie sporty. Wszelkiego rodzaju szlifierki, wszystko, co pozwalało być szybszym niż kolega. Motocykl musiał być mocny, lekki, generować w katalogi podziw kolegów. Oczywiście osiągi muszą być świetne i nie dać szans w wyścigu, nawet jeśli się nie odbył. Nie znosiłem chopperów, enduro było dla mnie obojętne, czasami ze względów sentymentalnych gdzieś zwróciłem uwagę na jakiegoś klasyka.

Honda Deauville 650, motocykl do którego trzeba dorosnąć
Honda Deauville 650

W międzyczasie coraz więcej przyjemności sprawiała mi jazda supermoto, i przez jakiś czas użytkowałem taki sprzęt. Kiedy rozpocząłem pracę w Motogen.pl, a było to ponad 10 lat temu, zacząłem kilka razy w sezonie odwiedzać tory wyścigowe. Mając dostęp do różnych typów motocykli, szybko okazało się, że sporty nadają się głównie na tor. Nowoczesne, turystyczne enduro dotrzymają kroku wielu szlifierkom, ale w znacznie wygodniejszy sposób. Na miasto średniej wielkości skutery okazały się niezastąpione. Zabiorą sporo gratów i spalą mało paliwa. Z kolei supermoto to genialny pomysł do wszelkich wygłupów i wspomagania doskonalenia techniki jazdy. Szybko okazało się, że na motocyklach sportowych poza torem praktycznie nie spędzam czasu.

Kłopoty czy osiągi?

Szybka jazda po ulicach to proszenie się o kłopoty, mandaty. Podobne tempo utrzymam Multistradą, ale z kuframi i małżonką na siedzeniu pasażera. Po kilku latach widzę, że w ruchu miejskim techniką i doświadczeniem można nadrobić niedobory mocy i osiągów. Nawet 125 w nakedzie przy sprawnym kierowcy, w korkach jest się poza zasięgiem dużych pojemności. Zacząłem także doceniać motocykle sportowe o pojemności 300-400 ccm. Są łatwe, przyjazne, ale z pewnym potencjałem rozwojowym. Nie są jednak w przeciwieństwie do litrów czy sześćsetek ekstremalne. Wielu znajomych, którzy przechodzili stopniowanie pojemności od 125 ccm, przez 300-400 ccm kończąc na litrach, naprawdę wymiata. Ci, co zaczynali od chopperów i na nich poprzestali, mimo stażu jeżdżą kiepsko. A do tego zachowawczo i z reguły nie znają potencjału swoich motocykli. Do czego w ogóle zmierzam?

Kawasaki 750 - jazda nim to dojrzałość czy geriatria?
Kawasaki KZ750

Prędkość i moc nie ważne

W życiu każdego motocyklisty przychodzi moment, kiedy osiągi przestają być ważne, a zaczyna się liczyć wykorzystanie techniki. Zdobędziecie ją na torze, w szkołach doskonalenia jazdy, na track-dayach. Po przetestowaniu kilkuset motocykli na pierwszej jeździe wchodzę w swoje ulubione zakręty szybciej, niż 10 lat temu sportami, do których byłem przyzwyczajony. Po 40 roku życia, wraz z pojawieniem się dziecka absolutnie nie mam presji na dużą prędkość przelotową. Mam też wrażenie, że naprawdę dobrze się bawię na trzech typach motocykli: klasycznym nakedzie z początku lat 80. Jest analogowy, szczery w formie. Jest też kiepski w prowadzeniu, ma kaprysy i niedoskonałości. Ale czy nie takie motocykle mają duszę? Komfort jazdy, chropowata praca silnika i odpalanie z kopniaka poprawia humor. Drugim typem pojazdu jest leciwy sport w owiewkach torowych.

„Nie będą kultowe, ale są świetnym narzędziem…”

Niskobudżetowa „treningówka” na track-daye. Dzięki niej kilka razy w sezonie mam okazję sprawdzić, czy jestem już zgredem, czy progres umiejętności wciąż się pojawia. To także narzędzie, żeby nie odpuszczać, wciąż cisnąć, ale w bezpiecznych warunkach. Trzecim motocyklem, który bym chciał to poczciwa codzienna maszyna z dużą dzielnością turystyczną. Rozsądek podpowiada coś w klimacie NC750X, Deauville, może Versysa 650. Coś, w co spakuję graty i w tani, solidny sposób zrobię dalszą trasę. A w razie potrzeby mogę go używać, jako motocykl na co dzień. Weekend pod namiotem i codzienna jazda do pracy. Motocykl, którym nie będę się przejmował, któremu zaufam mechanicznie i zrobię duże przebiegi. Z racji faktu, że fajnie, gdyby miał pewną dzielność terenową, mógłby to być V-Strom 650. A także Transalp 700, a więc pojazdy, których kilka lat temu zdecydowanie nie brałbym pod uwagę.

Swoją drogą, podobny wybór byłby nierealny jeszcze 5 lat wstecz. Jak widać, do pewnych rzeczy po prostu się dorasta. To trochę, jak z zakupem vana czy suv-a w przypadku posiadania rodziny. Kończąc ten przydługi wywód – kiedyś usłyszałem stwierdzenie „i tak wszyscy skończymy na GS”. Przez dłuższy czas bardzo się buntowałem przeciwko tej tezie, ale od jakiegoś czasu zaczynam być fanem terenowej serii BMW. Obserwując znajomych w podobnym wieku, widzę podobieństwo przemyśleń. Może GS nie będzie docelowym, ale z pewnością stanie się za jakiś czas dłuższym etapem.  A jeśli nie GS, to Multistrada, KTM Adventure, Tenere 700, V-Strom bądź wszelkie, uniwersalne, wygodne i sprawne modele na co dzień.

No, chyba że era elektryków zabije chęć jazdy motocyklem, co jednak patrząc na przyjemność z jazdy LiveWirem, jest raczej wykluczone…


Jedna odpowiedź

  1. dominikSt

    Coś w tym jest, że do niektórych pojazdów trzeba dorosnąć. Za młodu myślałem tylko o tym aby mieć ścigacza. A jak teraz już mam rodzinę, to jednak prędkość już mnie tak nie pociąga. Wystarcza mi teraz skuter mp3, bo w sumie tylko po miescie nim jeżdżę. W miejskich korkach się sprawdza. A jak chcę jechać gdzieś dalej, to biorę auto. W końcu jak to jechać bez rodziny? 😛

    Odpowiedz

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany