Atacama Rally 2016: Rafał Sonik i kwintesencja off-roadu - Motogen.pl

P { margin-bottom: 0.21cm; } – Lubię takie etapy, bo przez cały dzień nikt mi nie zawraca głowy – śmiał się na mecie lider Pucharu Świata. – Od świtu do późnego popołudnia nie odbieram telefonu i nie odpisuje na smsy. Mogę chłonąć otaczające mnie krajobrazy i cieszyć się jazdą.

Krakowianin podkreślił, że Atakama pod wieloma względami jest niezwykłą pustynią. Przede wszystkim królują tu ogromne przestrzenie, przez które można jechać godzinami nie spotykając żywego ducha. Poza tym jest pełna sprzeczności. Są miejsca, w których człowiek czuje się, jak w raju, ale za chwilę trafia na zerodowane i pełne dziur tereny po wyrobiskach i niewielkich kopalniach, gdzie prowadzenie pojazdu staje się prawdziwym koszmarem.

– Wyschnięte koryta rzek na Atakamie to kwintesencja off-roadu. Wyjeżdżamy z nich na otwarte przestrzenie, które pozwalają na naprawdę ostrą jazdę. Nawet fesz fesz jest tu mniej uciążliwy, bo w przeciwieństwie do Argentyny, nie znajdujemy go pomiędzy krzewami. Możemy więc pokonywać go z dużą prędkością i trzeba wówczas jedynie uważać na to, by pył nie dostał się przez filtr powietrza do silnika – opowiadał Sonik.

Triumfator Rajdu Dakar przyznał jednak, że przy całej przyjemności z jazdy, miejscowi zawodnicy pozostają niedoścignieni dla europejskiej czołówki. Wszystko ze względu na swoje obeznanie w terenie. – Po zawodach zatrzymują roadbooki i potem trenują na rajdowych trasach. Mają więc doskonałą orientację w terenie, której my możemy co najwyżej przeciwstawić bardziej niezawodny sprzęt i serwis. Gdyby Dakar odbywał się w Bieszczadach mielibyśmy tę samą przewagę. Tym cenniejsze jest dla mnie zwycięstwo z 2015 roku – tłumaczył.

W czwartek zawodnicy pokonają 202 km odcinka specjalnego. – Myślę, że to będzie genialny etap! Czekam na piasek i ogromne wydmy charakterystyczne dla Atakamy – zakończył z uśmiechem Rafał Sonik.