Nie, to nie remake znanego horroru. Po prostu wyobraźcie sobie czterech facetów, którzy wybrali się w postrzeloną podróż, żeby odwiedzić jeden z najstarszych i najsłynniejszych torów wyścigowych w Europie oraz zobaczyć „od kuchni” XI rundę WSBK.
We wczesnych latach dwudziestych na publicznych drogach w górach Eifel organizowane były wyścigi ADAC. Nie cieszyły się one jednak dużą popularnością, ponieważ były trudne i dosyć niebezpieczne. Zapadła więc decyzja o budowie toru, który został zaprojektowany przez firmę Eichler Architekturbüro z Ravensburga, a jego budowa trwała od września 1925 do wiosny 1927 roku. Nitka toru biegnie wokół średniowiecznego zamku oraz miejscowości Nürburg i wciąż jest używana. Ze względu na olbrzymią liczbę zakrętów i pułapek uważa się ją za jeden z najtrudniejszych i najbardziej wymagających torów wyścigowych na świecie. Nawet znany kierowca Formuły 1, Jackie Stewart, nazwał tę trasę Green Hell (Zielone Piekło). W pierwszej wersji tor Nürburgring (zwany tez przez fanów motorsportu The Ring lub po prostu Ring) miał długość 28,265 km (17,5 mili), był szeroki na 8–9 m, a liczba zakrętów wynosiła 174. Trasa składała się z dwóch części: Südschleife („Pętla Południowa”) o długości 7,747 km oraz Nordschleife („Pętla Północna”) o długości 22,810 km. Od chwili otwarcia obiektu odbywały się tam wyścigi ADAC Eifelrennen oraz GP Niemiec. Z końcem lat dwudziestych tor zaczął tracić swoje znaczenie, ale zaraz po II wojnie światowej powróciły nań wszystkie najważniejsze imprezy, czyli np., wspomniane już wcześniej, Grand Prix Niemiec, zaliczane wtedy do Mistrzostw Świata Formuły 1. W latach pięćdziesiątych zaczęto organizować wyścigi na dystansie 1000 km, a od 1970 roku 24-godzinne.
Już w latach sześćdziesiątych wraz z rozwojem techniki i wzrostem prędkości uzyskiwanych przez samochody wyścigowe Ring stawał się coraz bardziej niebezpieczny. Doszło nawet do bojkotu obiektu przez kierowców, którzy w ten sposób chcieli wymóc modernizację toru. Podczas przebudowy Ringu wyścigi GP Niemiec przeniesiono na Hockenheim. Mimo starań, Zielone Piekło okazało się wciąż zbyt niebezpieczne oraz za długie jak na organizację zawodów F1. W połowie lat siedemdziesiątych słynny kierowca wyścigowy, Niki Lauda, ustanowił rekord przejazdu po Nordschleife, pokonując dystans 22,835 km w czasie poniżej 7 minut (6:58.6). Na Nürburgring Lauda uległ najpoważniejszemu w całej swojej karierze wypadkowi.
W 1981 roku rozpoczęto prace nad nowym torem, który liczył sobie 4,5 km; długość Pętli Północnej zmniejszono do 20,8 km. Na skróconym odcinku rekordowo szybko pojechał Stefan Bellof, który dystans ten pokonał w czasie 6:11.13 w Porsche 956, co daje średnią 201,7622 km/h. Mimo że rekord ten ustanowiono w 1983 roku, do dziś nie został jeszcze pobity. Rok później, w 1984, oddano do użytku całkowicie nowy odcinek toru, zwany GP-Strecke, który spełniał już wszelkie normy bezpieczeństwa. Odbywały się tam wyścigi Formuły 1, Grand Prix Niemiec i Grand Prix Europy. W 2002 roku tor wydłużono do 5,148 km. Na Nordschleife wciąż odbywają się wyścigi samochodów osobowych, wykorzystujących tradycyjną trasę o długości 20,8 km lub dłuższą – 24,4 km, połączoną częściowo z torem Formuły 1. Jednym z najważniejszych wydarzeń na Nordschleife jest 24 Hours Nürburgring Weekend odbywający się corocznie w okolicach połowy czerwca. W wyścigu bierze udział 220 samochodów o różnej mocy silnika (od 100 do nawet 700 KM) i ponad 700 kierowców (amatorzy i profesjonaliści). Pętlę Nordschleife zwyczajowo zamyka się dla zwykłych kierowców. Jednak wieczorami oraz w niedziele tor jest otwarty dla wszystkich tych, którzy posiadają ważne prawo jazdy oraz pojazd dopuszczony do ruchu. Na Pętli Północnej dostępne są także usługi przejazdu różnymi samochodami prowadzonymi przez kierowców wyścigowych.
Tor Nürburgring znany jest również z festiwalu rockowego Rock am Ring, który odbywa się w pobliżu co roku od kilku lat.
Do tej wyścigowej Wieży Babel dołączyła seria World Superbike. Patrząc w kalendarz i mając do wyboru jedną, jedyną rundę, na którą mogłem pojechać, nie zastanawiałem się długo. Tu nie chodziło mi już o same wyścigi, ale o atmosferę i magię miejsca, w którym miały się odbywać. Jak każdy pomylony na punkcie motoryzacji, oczyma wyobraźni widziałem stada sportowych motocykli, śmigające po nitce toru, skrzętnie skrytego wśród zieleni drzew. Ech, musiałem tam pojechać! Wciągnąć w płuca powietrze przesiąknięte spalinami i zapachem rozgrzanych opon. Tak, to ma być Nürburgring i nic innego!
1260 km i ponad 10 godzin jazdy samochodem w jedną stronę. Wyruszyliśmy we trzech około 20:30, obierając za cel miejscowość Annerod, gdzie miał na nas czekać Paweł Szkopek (Paweł do Niemiec wyruszył trochę wcześniej i mieliśmy go odebrać po drodze). W podróży towarzyszyli mi fotograf, Krystian Konopka, oraz Władek „King is Dead” Jagiełło, na którego barkach spoczywała obsługa kamery video. Szybkie przeloty z międzylądowaniami na tankowania i zmianę pilotów – kolejne kilometry mijały w słusznym tempie.