ZOBACZ TEŻ: SKUTERY 125 – KILKA SPOSOBÓW NA TANIĄ PODRÓŻ
Zalóżmy, że jesteście szczęśliwymi posiadaczami działki. Chociaż może „działka” to złe słowo: kojarzy się z emerytami spędzającymi cały dzień zbierając na słońcu porzeczki, bez wody, antyperspirantu, cienia. Tacy przepoceni, nieświeży, wracają z Wami komunikacją miejską. No więc załóżmy, że macie domek na wsi, z dala od wszelkiej cywilizacji. Z jednej strony prowadzi do niego asfaltowa droga, z drugiej kilka kilometrów szutrami, polnymi drogami, a nawet odcinkami o dużym pofałdowaniu terenu. Kiedyś jeździliście WSK-ą u dziadka na podwórku, ale nie chciało Wam się robić prawa jazdy kat. A, a z czasem samochód zawładnął Waszym sercem. Podczas któregoś spaceru drogę przeciął Wam motocyklista, śmigający po dołach dziwnym, terenowym motocyklem, ubrany w śmieszny, kolorowy strój, dzięki któremu wyglądał jak pajac powieszony w oknie sali przedszkolnej. I nagle przypomniała Wam się „Wueska”, młodość, czasy beztroskich wakacji i próby odpalenia wspomnianego dwusuwa. W tym momencie doznaliście olśnienia: przecież ja też tak mogę. Zwłaszcza, że słyszeliście o niedawnej nowelizacji przepisów, w myśl której osoby posiadające prawo jazdy kat. B mogą poruszać się jednośladami o pojemności do 125 cm³. Tylko jakie motocykle wybrać? I na to pytanie spróbujemy odpowiedzieć. Przed Wami dwa motocykle spełniające nowe przepisy: Suzuki Van Van 125 i Rieju Marathon 125, na pierwszy rzut oka podobne, w praktyce to dobry i zły glina – jeden dowiezie Was do domku na wsi z należnymi honorami, w sympatycznej, przyjaznej atmosferze, drugi pokaże charakter kopiąc w Wasze krocze i uderzając w szczękę, zanim spróbujecie się zasłonić…
– Suzuki Van Van 125 – dobry glina
– Rieju Marathon 125 – zły glina
Podsumowanie
Suzuki Van Van 125 i Rieju Marathon 125 okazały się diametralnie różne. Planowane bezpośrednie porównanie okazało się nie mieć najmniejszego sensu. Mimo to, a może dzięki temu, w pewien sposób pokazaliśmy „dwie drogi prowadzące do celu”. Pierwszą z nich jest Suzuki Van Van 125. Przyjazny, przewidywalny, radosny niczym szczeniak. Prowadząc go macie uśmiech na twarzy od pierwszej chwili. Niestety, jakiekolwiek próby jazdy terenowej, poza przejazdem przez większą kałużę, kończą się zakopaniem i w najlepszym wypadku brodzeniem w błocie. Dojazd na działkę okaże się bezproblemowy, pod warunkiem, że skorzystacie z szutrów lub dróg utwardzanych.
Jego przeciwieństwem jest Rieju Marathon 125. To twardziel niczym pitbull. Nie oznacza to oczywiście, że brakuje mu manier, ale kiedy trzeba, potrafi sponiewierać. Jeśli tylko Wasza forma fizyczna na to pozwoli, jedynym ograniczeniem dla jego dzielności terenowej okaże się rozsądek (lub jego brak) oraz założone opony. Jeśli dacie mu w kość, odpłaci tym samym. Van Van 125 i Rieju 125 postawione obok siebie są jak dobry i zły glina; idealnie się uzupełniają, a tam gdzie jeden wymięka, drugi godnie go zastępuje.
Który wybrać? To ciężkie pytanie. Jeśli jesteś osobą o niskim wzroście, a twoja jazda terenowa ograniczy się do leśnych ścieżek, więcej zaś podróżujesz po drogach utwardzanych – Van Van da ci znacznie więcej radości. Jeśli natomiast na wspomnianą działkę nie masz zamiaru dojeżdżać drogą, lecz samemu ją wytyczyć – Rieju okaże się dużo lepszym rozwiązaniem. Jazda Van Vanem jest kojąca, Rieju przypomina ciężki trening aerobowy, po którym macie murowane zakwasy. Zakup Rieju prawdopodobnie będzie pierwszym krokiem do dłuższej, hardkorowej przygody z jazdą off-roadową. Po Van Vanie prawdopodobnie przesiądziecie się na szosówkę. Postawiony przed dylematem wyboru, odpowiadam – Rieju; jako kolejny etap w drodze do doskonalenia umiejętności i kontroli jazdy jednośladem. Moja dziewczyna, dla której Suzuki był jednym z pierwszych motocykli, które prowadziła, odpowiada krótko: Van Van! Za tę wspaniałą neutralność i uległość dla początkujących kierowców.
Zostaw odpowiedź