Straże miejskie i gminne pojawiły się w Polsce na mocy ustawy z 1997 roku. Ich zadaniem miało być odciążenie policji od najprostszych zadań, takich jak kontrola spokoju i porządku w miejscach publicznych, czy ochrona obiektów użyteczności publicznej. Straż gminna miała też zabezpieczać miejsca wypadków, kierować ruchem, doprowadzać osoby nietrzeźwe do domów lub izby wytrzeźwień.
Niedługo po utworzeniu tej formacji okazało się, że niemal wszystkie jej siły rzucono na front walki z kierowcami przekraczającymi prędkość. W wielu gminach straże miejskie i gminne otrzymały zadanie zasilania budżetu wpływami z fotoradarów, często wpływy te stanowiły lwią część przychodów gminy.
Te działania i, w konsekwencji, zaniedbywanie podstawowych zadań formacji, doprowadziły do drastycznego spadku zaufania do straży. Nie bez znaczenia był także fakt, że wieloletnie działania dziennikarzy i prawników doprowadziły do zainteresowania patologiami w formacji i kontroli NIK, która ujawniła szereg nieprawidłowości.
W raporcie pokontrolnym stwierdzono, że działania straży w dużej mierze przypominały aktywność drogówki. Zamiast dbać o porządek na ulicach i osiedlach, strażnicy skupiali się przede wszystkim na zarabianiu pieniędzy z mandatów. Było to możliwe dzięki bardzo intratnym układom z samorządami, które były właścicielami fotoradarów.
1 stycznia 2016 roku weszła w życie, podpisana kilka miesięcy wcześniej przez prezydenta nowelizacja ustawy o strażach gminnych, która odbierała im prawo do korzystania z fotoradarów. Dla wielu gmin oznaczało to finansowy kryzys i brak uzasadnienia dla istnienia formacji. Ich liczba w różnych gminach systematycznie spada od 2012 roku. Obecnie funkcjonują tylko w zaledwie 19% miast i gmin.
Grupa posłów zgłosiła wniosek o wprowadzenie do porządku obrad wniosek o uzupełnienie porządku dziennego o rozpatrzenie poselskiego projektu ustawy o uchyleniu ustawy o strażach gminnych. Sejm, większością głosów odrzucił jednak tę propozycję.