Radar Ultralyte to szmelc? Krakowski sąd uniewinnia kierowcę od zarzutu przekroczenia prędkości - Motogen.pl

Niewinny – takim wyrokiem zakończyła się rozprawa sądowa, będąca konsekwencją nieprzyjęcia przez kierowcę mandatu za przekroczenie prędkości. Wątpliwości kierującego wzbudziło urządzenie do pomiaru i sposób jego przeprowadzenia.

Chodzi o popularny w polskiej policji lidar (radar laserowy) Ultralyte LTi 20-20, które niemal od początku służby budzi wątpliwości co do zgodności z polskimi przepisami metrologicznymi. Wprawdzie Główny Urząd miar wydał zatwierdzenie typu, ale jak by nie sprawdzać, wychodzi, że urządzenie to nie spełnia jednak wymaganych przepisów.

Do takiego samego wniosku doszedł także kierowca z Krakowa, którego policjanci usiłowali ukarać mandatem za przekroczenie prędkości. Kierowca nie przyjął go, co oznaczało automatyczne skierowanie sprawy do sądu. W pierwszej instancji sąd orzekł winę kierowcy, jednak ten odwołał się, a sąd drugiej instancji powołał biegłych, których opinia okazała się druzgocąca dla policji. Uznali oni, że lidar Ultralyte LTi 20-20 nie spełnia wymogów rozporządzenia ministra gospodarki w sprawie wymagań, którym powinny odpowiadać przyrządy do pomiaru prędkości.

Celuję tam, mierzę gdzie indziej

Obrońca kierowcy, w wypowiedzi dla Rzeczpospolitej, przywołał słowa biegłego, zgodnie z którymi, aby pomiar tym urządzeniem był miarodajny, wiązka lasera musi zostać skierowana na płaską powierzchnię, taką jak tablica rejestracyjna. Specyfika urządzenia i sposób wykonania pomiaru nie dają pewności, że wiązka rzeczywiście trafi w to miejsce, a nie na przykład w jadący obok samochód, ponieważ punkt celowniczy widoczny w wizjerze nie jest zbieżny z miejscem padania wiązki laserowej.

To nie wszystko – choć jest to wymagane przez wymienioną wyżej ustawę, Ultralyte nie rejestruje obrazu kontrolowanego pojazdu. Biegły dodał także, że z pomiar, wykonany przez policjanta prowadzony był z ręki, zaś stabilizacja przy większych odległościach jest kluczowa dla dokładności pomiaru. Ponieważ policjant stoi na krawędzi jezdni, wiązka trafia w pojazd pod kątem – bez odpowiedniej stabilizacji będzie się ona ślizgać po karoserii, oddając nieprawdziwe odczyty prędkości.

Mimo sprzeciwu policji, która twierdziła, że mierniki Ultralyte spełniają wymagania ustawy, sąd drugiej instancji uznał kierującego za niewinnego w przedmiotowej sprawie (Sygn. akt: II W 1392/22/N).

Przeklęta dywergencja

Mierniki laserowe Ultralyte LTI 20-20 od dawna budzą wątpliwości sądów, kierujących i ekspertów. Nie chodzi tutaj tylko o samą konstrukcję urządzenia, które nie ma opcji rejestrowania mierzonych pojazdów (co jest wymagane prawem), a o sposób, w jaki korzysta z nich policja. Producent wskazuje, że przy korzystaniu z miernika „z ręki” w miarę precyzyjne wyniki pomiaru można uzyskać maksymalnie do 300 m. Powyżej tego dystansu, dla zachowania precyzji i wiarygodności pomiarów, należy stosować statyw.

Sporym problemem w przypadku Ultralyte jest także dywergencja, czyli rozszerzanie wiązki lasera wraz z odległością od emitera. Wynosi ona mniej średnio 30 cm na każde 100 metrów, jak zatem łatwo wyliczyć na dystansie 300 m, może mieć ona średnicę niemal jednego metra. Nietrudno domyślić się, że policjant może zatrzymać nas zatem za przekroczenie prędkości przez pojazd… jadący obok. A mowa tutaj o 300 m, podczas gdy drogówka potrafi „z ręki” namierzać nas nawet z kilometra!

źródło: Rzeczpospolita

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany