Motor Bike Show Central Europe by Pirelli – relacja - Motogen.pl

Motor Bike Show Central Europe by Pirelli – nazwa długa i zakręcona niczym świński ogon. Czy problemy z prawidłowym wymówieniem pełnego tytułu targów, na które się wybraliśmy, zostały zrekompensowane przez świetnie przygotowaną imprezę? Zaraz się tego dowiecie. Chyba że już wcześniej zdążyliście przekonać się na własnej skórze…

Hala wystawiennicza Expo Silesia, w położonym tuż obok Katowic Sosnowcu, to wybudowany specjalnie do celów wystawowych, w pełni profesjonalny obiekt. Z pewnością zupełnie co innego niż malutka hala Kapelusz, w której gościliśmy w zeszłym roku przy okazji Motor Bike Expo w Chorzowie.

Zima zła
Mimo, delikatnie mówiąc, tragicznych warunków pogodowych, zamieci i ujemnych temperatur, wystawę przez wszystkie dni odwiedziło łącznie 17 000 osób. Jest to prawdziwy sukces, zważywszy na wspomnianą pogodę oraz… cenę biletów! Kwota 25 zł za pojedynczą wejściówkę plus 10 zł za parking może nie jest jeszcze aż tak straszna dla zapalonego motocyklisty, który miał wreszcie okazję obejrzeć na żywo kilka interesujących go sprzętów. Jednak z punktu widzenia szarego Kowalskiego, który chciał spędzić sobotnie popołudnie w nieco inny sposób niż obiad u teściów czy wyjazd do supermarketu, perspektywa wywalenia ponad 100 zł na rodzinną wycieczkę była średnio zachęcająca.

Rodzynki
Po minięciu głównego wejścia ból po stratach w portfelu trochę łagodniał. Jako pierwsze witały nas największe na tej imprezie stoiska BMW, Hondy i Yamahy.

Biało-niebiescy chyba odgadli oczekiwania zwiedzających, dlatego na ich stoisku stało kilka egzemplarzy S1000RR w różnych malowaniach oraz jedna sztuka przygotowana do zbliżającego się markowego Cup-u w owiewkach i akcesoriach torowych. Do tego z bliska obejrzeć mogliśmy monumentalne R1200GS, mniejsze F800GS czy szosowe F800R i K1300R.

Wśród motocykli Hondy, oczywiście, największym zainteresowaniem cieszyły się nowości na sezon 2010, a szczególnie VFR 1200F i VTX 1300CX Fury.

Miłośnicy motocykli spod znaku Skrzyżowanych Kamertonów oblegali V-Maxa i R1. Co ciekawe, mimo że ten pierwszy kosztuje więcej niż niejedno dobre auto średniej klasy, nikt nie zakazywał samemu sprawdzić jak siedzi się na tym potworze z 200-konnym silnikiem V4.

W każdym z powyższych przypadków fajne było to, że to, co potencjalny zwiedzający chciałby zobaczyć, było dostępne pod jednym dachem. Co roku mamy raptem dwie–trzy okazje, aby obejrzeć większość nowości w jednym miejscu. Gorzej, że podano je w mało interesujący sposób. Proste postawienie motocykla na wykładzinie to raczej mało wysmakowana forma promocji……proste postawienie motocykla na wykładzinie to raczej mało wysmakowana forma promocji…

Jak na mniejszej powierzchni można zrobić dużo lepsze show pokazało Ducati z ładnie wyeksponowanym modelem Streetfighter. Ostra włoska maszyna pięknie prezentowała się z równie atrakcyjnymi hostessami. Poza tym wystawiono pozostałe modele bolońskiego producenta: sportowe 1198, klasyczne GT 1000 i miejskiego Monstera 1100. Jednak to jeszcze nie wszystko. Tuż obok obejrzeć mogliśmy wciąż nieco egzotyczne pojazdy Moto Guzzi.

Do dużego stoiska i pełnej gamy modeli przyzwyczaiła nas już firma Romet, gdzie największym zainteresowaniem cieszył się prototypowy Division 249. Więcej na jego temat dowiecie się z naszego wywiadu przeprowadzonego z projektantem tego pojazdu.

Więcej o motocyklach BMW