Znany nie tylko w motocyklowym środowisku, proboszcz Parafii św. Floriana w Wadlewie, ks. Jarosław Burski, zmarł w poniedziałek w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku motocyklowym.
Tragiczny wypadek miał miejsce w poniedziałek na remontowanym odcinku drogi między miejscowościami Kałduny i Rasy w woj. łódzkim. Jadący motocyklem ksiądz, wyprzedzając inny pojazd, stracił panowanie nad maszyną, zjechał z drogi i uderzył w drzewo. W wyniku uderzenia motocyklista doznał ciężkich obrażeń i zmarł po przewiezieniu do szpitala. Miał 49 lat.
Ksiądz Jarosław Burski słynął ze swojego zaangażowania w działalność społeczną, swojej pasji dla motocykli i quadów, którą zarażał swoich parafian. Proboszczem Parafii św. Floriana był od 2002 roku. Miał długoletnie doświadczenie w jeździe motocyklem.
Witold Łuczyński, Dyrektor Zarządzający Liberty Motors, tak wspomina księdza Jarosława: 'Znaliśmy się ponad dwa lata i mogę go zaliczyć do jednych z ciekawszych postaci, jakie było mi dane poznać. Jego doświadczenie motocyklowe można datować jeszcze na czasy licealne, opowiadał mi, jak w młodości ujeżdżał MZ-tki i inne mniejsze motocykle. Kiedy go poznałem, jeździł Suzuki DL 650, który sprzedał nota bene innemu księdzu, by zakupić swój wymarzony motocykl – białe BMW GS 1200. Wybierając tę maszynę, był bardzo podekscytowany i zafascynowany możliwością jazdy turystycznej i zaraz też zaplanował wyprawę motocyklową w Dolomity. Kontaktował się ze mną w jej trakcie i mówił, jak bardzo zadowolony jest ze swojego BMW i jak bardzo cieszy go ta podróż. Choć potrzebował adrenaliny, dbał o bezpieczeństwo i nawet na krótkie przejażdżki motocyklowe zakładał odpowiednią odzież ochronną. Sporo podróżował motocyklem, robiąc nieraz i po 15 tysięcy kilometrów rocznie.
To był człowiek, który swoim stylem życia dawał przykład, że aktywne spędzanie czasu jest ważne: zabierał na wycieczki dzieci, nawet te z najuboższych rodzin, woził je na quadzie, organizował wyjazdy po całej Europie dla osób starszych, angażował się w działania charytatywne. Każdy kto znał księdza Jarosława wie, jak wielką stratą jest jego śmierć’.