Kaski z niskiej półki - test porównawczy - Motogen.pl

 

Kiedy powiedziałem naczelnemu, że chcę przeprowadzić test porównawczy tanich kasków, nie sądziłem, że weźmie moje słowa, aż tak dosłownie. Tanie, nie znaczy za darmo, ale najwyraźniej nie do końca się zrozumieliśmy i kilka dni po mojej propozycji zadzwonił do mnie dumny jak paw i zakomunikował, że zdobył cztery hełmy do planowanego materiału. Średnia cena zdobytego do testu kasku, to 250 zł. Wyobrażacie sobie moją minę? Co mogę dostać za 250 zł, skoro więcej zapłaciłem za kask do pedałowania?! Skorupę wykonaną ze stopu patyczków po lizakach? Wnętrze z recyklingu ubrań z UK? Wizjer z przeciętej butelki PET? Malowanie przy pomocy rakotwórczych, chińskich farb dla dzieci? A może combo?

 

Warunki testu

W każdym z kasków przejeździłem ok. 500 km i każdy z nich miałem na głowie jeżdżąc tymi samymi motocyklami i w takich samych warunkach pogodowych, często pokonując tę samą trasę. W teście skupiłem się na pięciu elementach, które poddane zostały ocenie: aerodynamika, wentylacja, ergonomia, jakość wykonania oraz ochrona przed deszczem. Oczywiście poruszę kwestię wygody, choć ze względu na to, że w dużej mierze zależna jest ona od cech indywidualnych, w tym budowy naszej głowy, nie będę uwzględniać jej w ocenie końcowej. Oczywiście ciężko będzie odnieść się do aspektu najważniejszego, czyli bezpieczeństwa, ponieważ nie odważyłem się na test „organoleptyczny” i pozostanę tutaj wyłącznie z suchymi danymi, które mogę znaleźć w innych źródłach, w tym testach uderzeniowych SHARP (nie chcę wdawać się tutaj w dyskusję czy testy te są dobre, lepsze czy zupełnie bezsensowne), o tym pisaliśmy tutaj, choć osobiście traktuję je jako jeden z wyznaczników.

Na samym końcu testu, w ramach pewnej zabawy, wykonaliśmy test uderzeniowy na miarę możliwości redakcji, choć przy sporym sprzeciwie Roberta „Wszystko Wiem Najlepiej” Skawińskiego. Jego przebieg oraz wyniki możecie obejrzeć na naszym filmie.

 

 

MDS M13

Pomimo tego, że MDS to marka AGV, kask został wykonany w Chinach, o czym mówi dość sprytnie ukryta naklejka umieszczona pod wyściółką. Na naklejce widnieją również informacje dodatkowe, w tym masa kasku, która w przypadku testowanego egzemplarza powinna wynieść 1500 g (w rzeczywistości jest o 160 g cięższy). Kask posiada dwa rozmiary skorup, jedną dla rozmiarów M, L oraz XL a jedną dla rozmiarów XS oraz S. MDS M13, w zależności od sklepu, kosztuje od 249 do 350 zł. Kask posiada homologację E9 oraz certyfikat CE E22:05. W pudełku, poza kaskiem, znajduje się worek transportowy.

Jakość wykonania

Skorupa kasku wykonana został z tworzywa, którą producent szumnie nazywa HIR-TH (High Resistant Thermoplastic). Dla mnie to po prostu ABS i tyle. Mimo to biorąc kask do ręki czujemy, że zbity w sobie, a co najciekawsze, nic nie trzeszczy i nie odstaje, do tego jakość spasowania wszystkich elementów jest na bardzo zadowalającym poziomie. Ciężko również zarzucić cokolwiek powłoce lakierniczej, która przetrzymała kilka upadków z motocykla oraz zasypanie żwirem z ciężarówki (nie ma nawet rysy). Jakość samej grafiki również nie pozostawia nic do życzenia, żadnych oznak naklejek pod klarem itp., całość wygląda jakby rzeczywiście była malowana. To co niewątpliwie nas zaskoczy, to wyściółka. Już patrząc do wnętrza kasku ciężko uwierzyć, że mamy do czynienia z kaskiem za 249 zł. Nie dość, że jest bardzo przyjemna w dotyku i bardzo dobrze szyta, to jeszcze posiada możliwość wyjęcia jej do prania. Po 500 km nie widać najmniejszych śladów zużycia, ani jednak nitka nie wyszła jak również nie zauważyłem aby cokolwiek się spruło. Na koniec dodam, że regulacja nawiewów oraz szybka chodzą bez oporu.

Wygoda

Po założeniu czujemy, że kask naprawdę dobrze leży, nic nie upija, gąbki idealnie przylegają do policzków a głowa nie lata nawet po bardzo gwałtownym potrząśnięciu. Skorupa jest nieco wydłużona, zatem nie ma problemu z miejscem na brodę a nos nie dotyka przodu kasku. Pasek do zapięcia kasku wyposażony został w cienkie i szerokie gąbki, które bardzo dobrze układają się na szyi, dzięki czemu nie ma obawy o otarcia.

Ergonomia

Wizjer. Widoczność przez wizjer w zakresie góra dół jest bardzo dobra, choć kąt widzenia na boki mógłby być nieco większy, co może mieć znaczenie zwłaszcza dla osób preferujących zerknięcie przez ramię podczas zmiany kierunku jazdy. Posiada sześć położeń po otwarciu, z czego jedno należy traktować jako rozszczelnienie. Umieszczona z lewej strony wypustka umożliwia jego podniesienie, jednak w pozycji „zatrzaśniętej” wymaga użycia nieco siły. Pozostałe ustawienia trzymają się dzielnie nawet przy prędkościach 120 km/h. Wizjer posiada również mechanizm szybkiego demontażu XQRS (Extra Quick Release System), który umożliwia zdjęcie go w 5 sek. (zmierzone). Niestety brak pinlocka czy chociażby powłoki antyfog daje znać osobie, skutkiem czego wizjer paruje w sposób dramatyczny i jedynie rozszczelnienie umożliwia widzenie czegokolwiek podczas postoju.

 

Wyściółka. Jak wspomniałem, kask MDS M13 posiada w pełni wyciąganą, antyalergiczną wyściółkę, która dodatkowo „wyposażona” została w system Dry Comfort. Zarówno wyjęcie jak i ponowne jej założenie nie wymaga specjalnej wiedzy jak i wiele czasu (cała operacja dzięki kilku napom i rzepom wykonywana na zasadzie szarpnij i popatrz na efekt). Producent mógłby jednak zmienić sposób mocowania wyściółki w sekcji czołowej ponieważ wymaga od nas nieco szarpania i kombinacji przy ponownym montażu.

 

Nawiewy. Obsługa nawiewów górnych oraz czołowego jest bezproblemowa. Mechanizmy działają bez problemu, a pozycje do blokowania są wyczuwalne zarówno w rękawicy sportowej jak i ocieplanej. Nie potrafię jednak zrozumieć co kierowało projektantami kiedy umieścili regulację nawiewu na szczęce od wewnątrz kasku. Próba zmiany ustawienia podczas jazdy na „zamknięty” jest bardzo trudna i wymaga sporej gimnastyki (najlepiej przytrzymać kask drugą ręką), jednak zmiana ustawienia na „otwarty” jest zupełnie (chyba, że zdejmiemy rękawicę).

Wentylacja

Za wentylację odpowiadają cztery wloty powietrza. Jeden na szczęce (dwustopniowa regulacja plus pozycja zamknięta), jeden na czole (pozycja zamknięty/otwarty) oraz po jednym z lewej i prawej strony części górnej kasku (dwustopniowa regulacja plus pozycja zamknięta). Z tyłu mamy dwa panele wylotowe, każdy z czterema niewielkimi otworami. Wlot na szczęce działa bardzo dobrze i wentylacja jest odczuwalna, gorzej jednak z wlotem czołowym, który zapewnia tylko lekki, prawie niewyczuwalny nawiew na szybę (kierowany sześcioma wlotami wewnątrz) oraz wlotami na górze, które nie działają w ogóle. Dają się również odczuć zawirowania powstające na skutek dostającego się od spodu powietrza. Niestety, ze względu na kompletnie idiotyczne umieszczenie regulacji nawiewu na szczęce nie ma możliwości zastosowania podbródka. W tym miejscu warto wspomnieć również o wyściółce, która dzięki systemowi „Dry Comfort” (specjalne szycie i profilowanie na „czubku” głowy), który świetnie odprowadza wilgoć i po zdjęciu kasku włosy są suche.

Aerodynamika

Nie ma co się rozpisywać, jest bardzo dobra zarówno czołowa jak i boczna. Jazda z prędkością do 180 km/h nie przysparza problemów, podobnie jak odwrócenie głowy podczas jazdy. Żadnych zawirowań czy szarpnięć a kask zachowuje się jakby projektowany był w tunelu aerodynamicznym. Nie przeszkadza również masa, która jak wcześniej wspomniałem, jest niemała. Została jednak na tyle dobrze rozłożona, że nawet jednorazowo przejechani sporego dystansu przy wysokiej prędkości nie powoduje bólu karku. Poziom hałasu jest akceptowalny do ok. 100 km/h, powyżej wskazane jazda ze stoperami, chyba, że mamy niewielki odcinek drogi do pokonania.

Ochrona przed wodą

MDS M13 wyposażony został w sporych rozmiarów uszczelkę, która dość szczelnie przylega do kasku. Po ok. 50 km pokonanych w sporym deszczu dało się jednak zauważyć, że szybka od góry zaczyna się pocić, do tego od spodu zawiewa krople deszczu. To, co również mi się nie podobało, to naciąganie wody od spodu. Może gąbki na policzki nie były mokre jednak od spodu woda kapała i kask wymagał suszenia. Ogólnie jednak nie ma tragedii, widoczność nie jest zła, choć kiedy temperatura spada brak pinlocka daje znać o sobie. Niestety rozszczelnienie wizjera podczas jazdy w deszczu, to średnia frajda, ale niestety nie ma innej opcji. Na szczęści odprowadzanie wody przy większej prędkości jest bezproblemowe dlatego machanie ręką jest właściwie zbyteczne.

 

 

BOX BZ1

BOX, to kolejna marka znanego producenta. Tym razem brytyjski Oxford, znany z produkcji różnych akcesoriów motocyklowych, m.in. systemów bagażowych oraz antykradzieżowych, postanowił poszerzyć swoją ofertę o kaski dla osób z mniej zasobnym portfelem. Testowany model, to kask sportowo-turystyczny dostępny w rozmiarach od XS do XXL, z dwoma wielkościami skorup (jedna od XS do M a druga od L do XXL). Waga kasku testowego określona została przez producenta na 1450 g, w rzeczywistości jest cięższy o 145 g. Kask posiada homologację E9 oraz certyfikat CE E22:05, zdobył również 3 gwiazdki w teście SHARP. BOX BZ1 kosztuje od 239 do 299 zł. W pudełku, poza kaskiem, znajduje się worek transportowy.

Jakość wykonania

Biorąc kask do ręki czujemy, że jest zbity w sobie i, podobnie jak w MDS, nic nie trzeszczy. Można się jednak przyczepić do spasowania mocowań górnych nawiewów, które nie są idealnie spasowane z otworami mocującymi, co widać kiedy przyjrzymy się z bliska. Ogólnie jednak całość sprawia naprawdę dobre wrażenie i pomimo tego jednego drobiazgu całość jest doprze spasowana, a elementy takie jak wloty powietrza czy wizjer pracują bardzo płynnie (najlepiej z testowanej czwórki). Uwagę zwraca również środek kasku. Jasna wyściółka jest bardzo dobrej jakości a szycia i przetłoczenia poprowadzone z niesamowitą starannością (również tutaj BOX wypada lepiej niż MDS). Po przejechaniu testowego dystansu na skorupie (wykonana z materiału termoplastycznego) oraz wnętrzu kasku nie ma oznak zużycia. Jedyne, co może się nie podobać, to zapach kasku. Nie wiem jak to delikatnie ująć, po prostu śmierdzi i wymagał ponad 300 km wietrzenia.

Wygoda

Po wciśnięciu na głowę (tak, wchodzi z pewnym oporem) BOX BZ1 leży naprawdę dobrze. Policzki przylegają dość ciasno, od góry nic nie upija, jest wygodnie. Jedyne co może się nie podobać, do dość niewielka przestrzeń przed ustami, niewielki „dziubek” i dotykamy skorupy. Zapięcie kasku, standardowo micro lock, obszyte zostało dość szeroką, cienką gąbką, więc po zaciśnięciu nie odczuwamy na szyi obcierania.

Ergonomia

Wizjer. Widoczność przez wizjer jest bardzo dobra w zakresie góra/dół jak również na boki, więc podczas zmiany kierunku jazdy i obejrzenia się przez ramię wystarczy niewielki obrót głowy. Posiada siedmiostopniową regulacja uniesienia (z czego jeden stopień, to rozszczelnienie). Każde położenie wchodzi z lekki oporem, ale dzięki temu nie ma problemów z niekontrolowanym podnoszeniem przy wyższych prędkościach. Zadbano również o możliwość założenia pinlocka do kasku, który można kupić oddzielnie (jako jedyny z testowanej czwórki posiada „zaczepy”) jak również wyposażono w mechanizm szybkiego zdejmowania szybki, który jednak wymaga przyzwyczajenia (jest najmniej wygodny z testowanej czwórki). Niewątpliwym atutem jest sporych rozmiarów „nosek”, który w sposób zadowalający chroni przed parowaniem.

 

Wyściółka. BOX BZ1 posiada w pełni wyjmowaną, antyalergiczną wyściółkę, i jak zapewnia producent, o podwyższonych właściwościach oddychających. Nie znajdziemy tutaj dodatkowych otworów wentylacyjnych, wyściółka stanowi całość. Jakość wykonania jest bardzo dobra i widać dbałość o szczegóły. Wyciąganie wyściółki jest bardzo proste, kilka nap oraz rzepy umożliwiają błyskawiczne oddzielenie jej od skorupy. Niestety założenie wymaga nieco więcej czasu ze względu na elastyczne kołnierze, które muszą zostać prawidłowo wepchnięte pomiędzy styropian a skorupę.

 

Nawiewy. Producent podaje, że BOX BZ1 posiada 9 nawiewów. No jest to nieco przeszacowane, mamy do dyspozycji 7 wlotów oraz dwa wyloty. Na szczęce znajdziemy wlot główny, który działa w położeniu zamknięty/otwarty. Po bokach szczęki znajdują się dwa wloty z płynną, przesuwną regulacją. Na górze kasku, w sekcji czołowej mamy do dyspozycji dwa wloty działające w trybie zamknięty/otwarty oraz dwa wloty tylne, które na stale są w pozycji otwartej. Na dole, w tylnej części kasku znajdują się dwa wyloty. Wszystkie regulacje i zamknięcia wlotów działają bardzo płynnie, do tego umieszczone są w miejscach, które nie wymagają od nas poszukiwań.

 

Blenda. BOX BZ1 jako jeden z dwóch testowanych kasków posiada blendę przeciwsłoneczną, którą obsługujemy przyciskiem znajdującym się na dole, po lewej stronie kasku, co jest bardzo wygodne. Blenda działa w jednym z dwóch położeń, otwartej i zamkniętej. Jest stosunkowo krótka, co jednym może odpowiadać, innym wręcz przeciwnie. Ze względu na filtr UV na wizjerze stosowanie jej jest bezpieczne. Z ewidentnych minusów, chyba tylko dwa. Przycisk działa dość topornie, a sama blenda, mam wrażenie, powoduje lekkie zniekształcenia obrazu (choć to może być kwesta egzemplarza).

Wentylacja

7 nawiewów – bogato! A jak w rzeczywistości? Wentylacja nie jest zła, choć o przeciągach nie ma mowy. Powiew wiatru z centralnego nawiewu czuć bardzo wyraźnie, jednak boczne wloty działają bardzo przeciętnie (mam wrażenie, że bardziej służą do wentylowania gąbek policzków). Nie najlepiej jest również z wlotami górnymi, niby głowa nie jest spocona, jednak o spektakularnym działaniu nie ma mowy. To co może się podobać, to podbródek. Wykonany z siateczkowego materiały przepuszcza taką ilość powietrza jaka jest niezbędna do wietrzenia, a przy tym nie powoduje zawiewania.

Aerodynamika

Kolejne zaskoczenie, BOX BZ1 ma naprawdę świetną aerodynamikę czołową. Prędkości rzędu 180 km/h nie powodują szarpania głowy czy niekontrolowanego jej unoszenia, a dobrze rozłożona masa kasku w żaden sposób nie wpływa na zmniejszenie komfortu jazdy. Trochę gorzej, ale nie źle, jest z aerodynamika boczną. Przy prędkościach ok. 130 km/h i spojrzeniu przez ramię w pierwszej chwili czujemy mocne podwianie kasku i lekkie szarpnięcie głowy. Można się jednak do tego przyzwyczaić i nie stanowi to poważnej wady. Poziom hałasu jest akceptowalny do prędkości ok. 120 km/h, powyżej zaczyna być mało komfortowo i najlepiej założyć stopery, zwłaszcza kiedy planujemy dłuższą trasę.

Ochrona przed wodą

BOX BZ1 przejechał w deszczu stosunkowo niewiele, ale akurat przywaliło tak, że widoczność była stosunkowo niewielka. Wynik? Spisał się bardzo dobrze, ani jedna kropla deszczu nie przedostała się przez dobrze przylegającą do wizjera uszczelką, nie było również problemu z zawiewaniem wody od spodu. Ogromny plus należy się również za materiał pokrywający spodnią część gąbek policzkowych, który nie chłonie wody. Wystarczy lekko przetrzeć i kask można włożyć na półkę bez suszenia.

 

 

Naxa F13

Naxa, to dość popularny i znany na naszym rynku producent kasków, nie tylko motocyklowych. Do testu otrzymaliśmy model o nic nie mówiącej nazwie F13, którego sugerowana cena detaliczna, to 189 zł. Można go jednak kupić za 159 zł w malowaniu jednolitym. Jak widać, jest to najtańszy kask z testowanej czwórki. Naxa F13 waży 1500 g i jako jedyna nie odbiega od wagi podanej przez producenta. Posiada homologację E13 oraz certyfikat CE E22:05, produkowana jest w rozmiarach od XS do XXL i, jako jedyna, posiada wyłącznie jeden rozmiar skorupy. W pudełku, poza kaskiem, znajduje się worek transportowy.

Jakość wykonania

Ciężko mówić o jakości ponieważ niski koszt kasku widoczny jest gołym okiem. Skorupa wykonana z ABS-u, którą producent ubrał w nazwę High Tech Termoplastic, przy ściśnięciu dłonią trzeszczy, a powłoka z grafiką sprawia wrażenie naciągniętej na skorupę i niezbyt dokładnie zgrzanej folii. Górny element, stanowiący dodatkową nakładkę z wentylacją, niezbyt dobrze przylega, a po jednym upadku z większej wysokości po prostu odłączył się od całości. Powtórne włożenie było dość problematyczne, więc do dziś widać, że grafika na łączeniach ze skorupą nie jest w idealnym położeniu. Razi również środek, nie jest może tandetny, jednak różnica względem pozostałem trójki jest zauważalna. Nieciekawie jest również po jego wyjęciu, goły, surowy i lepiący się od kleju styropian dominują w całości (w MDS styropian pokryty jest materiałem, w pozostałych jest odkryty jednak dobrze sprasowany i nie razi). Szczękowy wlot powietrza działa bez zarzutu, jednak górny zacina się i  wymaga sporej siły aby go otworzyć/zamknąć. Jakość jest adekwatna do ceny, niestety.

Wygoda

Naxa F13 poziomem wygody nie odbiega od testowanej trójki. Leży na głowie ciasno, ale wygodnie. Jedyny problem, to niewiele miejsca na uszy, moje się „zawijały” podczas wciskania kasku na głowę i musiałem kombinować aby się ułożyły w środku. Pomimo nieco wydłużonej szczęki miejsca z przodu jest stosunkowo niewiele, więc osoby z bardziej wydatną szczęką lub nosem mogą mieć problem. Podobnie jak u poprzedników do zapinania służy system micro lock a szerokie paski materiału (nie jest to cienka gąbka jak w MDS i BOX) dbają o to aby szyja nie była obtarta. Jedna rzecz, która drażni, do spora długość paska, który podczas jazdy obija się o kask i szyję. Trzeba nieco kombinacji aby upchnąć go gdzieś pod szczęką.

Ergonomia

Wizjer. Widoczność przez wizjer jest zadowalająca, choć kąt widzenia mógłby być nieco lepszy. O ile to co chcemy zobaczyć przed nami, wyżej i niżej nie sprawia kłopotu, o tyle zmiana kierunku jazdy wymaga sporego obrócenia głowy. Wizjer posiada 8 pozycji, niestety żadna nie stanowi rozszczelnienia, zatem kiedy zaparuje (a paruje dość mocno pomimo posiadania osłony na nos) musimy liczyć się ze sporym przeciągiem. Problemem jest również blokowanie wizjera na poszczególnych szczebelkach. Ząbki w mechanizmie szybkiego zwalniania (przypomina swoją budową konstrukcje Shoeia) są na tyle niewielkie, że przy prędkościach ok. 100 km/h wizjer potrafi sam się unieść pomimo zablokowania na danej pozycji.

 

Wyściółka. Jak wspomniałem wcześniej, wyściółka nie jest najwyższych lotów a środek wygląda jakby wykonany został z filcu wzbogaconego tu i ówdzie materiałem lepszej jakości. Usunięcie wyściółki jest stosunkowo proste, typowe zatrzaski oraz system plastikowych kołnierzy trzymają wszystko na swoim miejscu. Niestety ponowne włożenie elementów na swoje miejsce jest nie lada wyzwaniem, zwłaszcza wsunięcie plastikowych nawiewów czołowych. Choć naprawdę się starałem nie udało mi się wszystkiego zamontować tak, jak fabrycznie skutkiem czego tu i tam widać jakąś szczelinę i brak spasowania.

 

Nawiewy. Naxa F13 wyposażona została w dość prosty system wentylacji. Jeden wlot powietrza na szczęce z regulacją otwarty/zamknięty, jeden wlot na czole z płynną regulacją, dwa wloty powietrza odpowiadające za nawiew na szybkę oraz dwa wyloty w dolnej, tylnej części kasku. Regulacja nawiewu szczękowego działa bez problemu, jednak nawiew czołowy wymaga użycia sporej siły i od samego początku wykazuje tendencje do zacinania się (pomimo posiadania regulacji suwanej).

Wentylacja

Jak tak prosty system wentylacji sprawdza się podczas jazdy? Dokładnie tak jak wygląda, czyli bardzo przeciętnie. Nawiew na szczęce jest ledwo wyczuwalny pomimo tego, że otwór jest naprawdę pokaźny. Górny wlot powietrza, o ile da się go otworzyć, nie działa w ogóle, więc właściwie może pozostać ustawiony w dowolnej pozycji, a o nawiewie na szybkę możemy pomarzyć. Jedynym plusem całego rozwiązania jest całkiem dobrze dobrany podbródek, który pomimo swojej jednolitej budowy dopuszcza wystarczającą ilość powietrza abyśmy się nie udusili.

Aerodynamika

Aerodynamika nie jest może powalająca, jednak prędkości ok. 130 km/h i jeździe na wprost nie urywają nam głowy. Daje się jednak odczuć, że po odwróceniu głowy czujemy lekkie szarpnięcie i uniesienie kasku, w porównaniu do BOXa mimo wszystko mocniejsze. Pewną niedogodnością są również wyższe prędkości, które powodują, że kask zaczyna zsuwać się na kark. Jest to wyczuwalne i zmusza nas do lekkiego pochylenia głowy. Jednak to co przeszkadza najbardziej, to bardzo złe wytłumienie. Naxa F13 jest głośna, a przyglądając się wyjmowanej wyściółce nie powinno nas to w ogóle dziwić. Już przy prędkościach rzędu 60-70 km/h, przy 100 km/h najlepiej mieć w pogotowiu stopery.

Ochrona przed wodą

Naxa F13 spędziła najwięcej czasu podczas deszczu i przyznać trzeba, że nie można zbyt wiele zarzucić. Uszczelka, która nieźle przylega do wizjera, jest szczelna i do środka dostało się kilka kropel wody, choć i to wyłącznie dlatego, że wizjer musiał zostać uniesiony ze względu na zaparowanie. Podoba się może również odprowadzanie wody z wizjera. Ciężko powiedzieć czy to jego kształt czy może powłoka, którą jest (?) pokryty, ale woda w ogóle nie trzymała się na szybie.

 

 

Ozone A188

Ozone, to marka od jakiegoś czasu istniejąca na polskim rynku. Wcześniej znany z szerokiej gamy ubrań budżetowych, od kurtek, przez spodnie a na rękawicach kończąc, wzbogacił swój asortyment o dość szeroką gamę kasków. Do naszego testu trafił jedne z nich, szosowy model A188. Sugerowana cena detaliczna 229 zł plasuje go jako jeden z droższych kasków spośród testowanej czwórki. Oferowany jest w rozmiarach od XS do XXL z jednym, uniwersalnym rozmiarem skorupy a jego waga, to 1490 g (producent deklaruje 1500 dla testowanego modelu). Kask posiada homologację E1 oraz certyfikat CE E22:05.

Jakość wykonania

To chyba najmniej finezyjny pod względem wyglądu kask z testowanej grupy. Dwa plastikowe wloty powietrza w sekcji czołowej, jeden na szczęce oraz wylot-spojler w części tylnej. Bo po bkach szczęki znajdują się dwa elementy mające stanowiące wylot powietrza, ale nie udało znaleźć się otworu pod plastikowymi nakładkami (można traktować je jako ozdobę). Skorupa wykonana z kompozytu (niestety producent nie podaje jakiego) nie wykazuje tendencji do trzeszczenia czy wydawania innych niepokojących dźwięków. Wszystkie elementy dodatkowe (wloty, spojler) są naprawdę dobrze spasowane, choć bez wątpienia wykonane z taniego plastiku (czuć to w dotyku). Środek wyglądem nieznacznie odbiega od tych, które widzimy w MDS czy BOXie, szwy poprawadzono starannie, widać przetłoczenia pod wentylację, jednak da się zauważyć cięcie kosztów (np. zasłonięcie styropianu materiałem tylko w miejscach, gdzie pojawiają sie otwory w w podszewce). Po wyjęciu wnętrza biały, odkryty w wielu miejscach styropian, razi swoją surowością, choć nie klei się jak w przypadku Naxy.

Wygoda

Po założeniu czujemy, że Ozone A188 leży bardzo dobrze; policzki przylegają a całość naprawdę dobrze się trzyma na głowie. Pomimo swoich niewielkich rozmiarów posiada sporo miejsca w przedniej części, więc dotykanie nosem czy ustami nie grozi. Do zapinania paska służy system micro lock, który zabezpieczony został szerokimi, gąbkowymi paskami materiału. Wszystko działa bez zarzutu. Niestety po przejechaniu pierwszych 50 km w okolicy skroni możemy czuć upijanie, które w pewnym momencie zacznie być intensywne. Winne za to jest wyprofilowanie styropianu znajdującego się w strefie czołowej. Możliwe, że jest to spowodowane kształtem głowy a nie wadą samego kasku, dlatego przed zakupem warto założyc go na 30-40 minut.

Ergonomia

Wizjer. Widoczność przez wizjer jest dobra, a kąt widzenia na tyle szeroki, że podczas zmiany kierunku jazdy wystarczy tylko lekki obrót głowy. Widoczność góra/dół również jest bardzo dobra. Wizjer posiada tylko 3 pozycje, do tego żadna nie stanowi rozszczelnienia. Na szczęście parowania  szybki nie jest uciążliwe i występuje wyłącznie na skrajach. Najwyższa pozycja, jako jedyna wśród testowanych kasków, zapewnia, że szybka Ozone A188 nie wchodzi w pole widzenia. Wizjer został wyposażony w mechanizm szybkiego zwalania, który jest tak kłopotliwy w obsłudze, że do dziś nie wiem jak szybkę zdjąć.

 

Wyściółka. Jak już pisałem, wyściółka jest wykonana starannie ale dość spartańsko. Owszem, szwy i przetłoczenia nie zmuszają do narzekania jednak w porównaniu do BOXa czy MDSa widać, że jednak czegoś brakuje. Usunięcie wyściółki jest bardzo proste, choć użycie nietypowych zatrzasków nie budzi zaufania. Po pierwszym szarpnięciu gąbki policzkowej zatrzask został uszkodzony i obecnie jest bezużyteczny. Poza tym wszystko działa bez problemu, a system plastikowych kołnierzy i rzepów umożliwia ponowne, szybkie zamocowanie wnętrza.

 

Nawiewy. Ozone A188 wyposażona została w dość spartański system wentylacji. Tak naprawdę do dyspozycji mamy wyłącznie 3 wloty powietrza i dwa wyloty. Wlot szczękowy, posiadający dość nietypową obsługę, działa w dwóch pozycjach otwartych oraz jednaj zamkniętej. Regulacja każdego z nawiewów działa bez najmniejszego problemu, a dostęp do nich nie wymaga poszukiwań.

 

Blenda. Ozone A188 posiada blendę przeciwsłoneczną obsługiwaną przyciskiem znajdującym się na dole, po lewej stronie kasku. Blenda, w przeciwieństwie do tej z BOXa nie powoduje zniekształceń, jednak jest dość krótka i kończy się na wysokości oczu. Niestety zbyt długo się nie nacieszyłem ponieważ przycisk, który najpierw działał dość topornie, po kilku użyciach w ogóle odmówił posłuszeństwa. Ze względu na filtr UV na wizjerze stosowanie jej jest bezpieczne.

Wentylacja

Trzy wloty powietrza, czy to w ogóle może działać? I tutaj zaskoczenie, ta wentylacja spisywała się najlepiej z całej czwórki. Po pierwsze nawiew szczękowy w każdej pozycji gwarantuje rzeczywiście inny dopływ powietrza, podobnie sytuacja wygląda z wlotami czołowymi. Do tego wszystkiego dochodzą „oddychająca” wyściółka oraz podbródek, który nie dopuszcza do niepotrzebnego zawiewania, i otrzymujemy naprawdę bardzo przyzwoite warunki podróżowania.

Aerodynamika

Kolejny spory plus A188 to aerodynamika. Jest bardzo przyzwoicie i chyba jako jedyny kask przy prędkości 150 km/h nie powodował jakiegokolwiek dyskomfortu związanego z rzucaniem na boki. Aerodynamika boczna jest nieco gorsza, podobnie jak u poprzedników czuć lekkie, boczne uderzenie i podniesienie podczas odwrócenia głowy przy wyższej prędkości. Dochodzi również nieprzyjemny świst (nawet przy niskich prędkosciach) z dolnej części kasku. Wytłumienie Ozone A133 nie odbiega od BOXa i MDSa, prędkości w okolicach 90-100 km/h nie stanowią większego problemu, dyskomfort zaczniemy odczuwać kiedy na budziku pojawi się 120 km/h.

 

 

Podsumowanie

Wśród testowanych kasków można wyłonić dwóch faworytów, i gdybym osobiście stał przed wyborem zastanawiałbym się pomiędzy BOX BZ1 oraz MDS M13. Naxa, choć najtańsza, niestety jest najgorsza z całej czwórki i odstaje właściwie na każdym polu. Ozone nie jest zły, ale jednak brakuje mu jeszcze trochę zarówno do BOXa jak i MDSa. Oczywiście każdy z tych kasków ma swoje wady i zalety, a wybór odpowiedniego dla siebie będzie zależał od ogólnych preferencji i tego na czym w danej chwili najbardziej nam zależy jak również budżetu, którym dysponujemy. Jedno jest pewne, producenci tanich kasków przez ostatnie lata bardzo zmienili swoje podejście i oferują coraz lepsze produkty w naprawdę atrakcyjnych cenach. Moje początkowe obawy dotyczące założenia na czerep kasku za 250 zł okazały się zupełnie niepotrzebne, choć na szczęście nie dane było mi przetestować najważniejszego aspektu – bezpieczeństwa.

 

Punktacji 0-10. 0 – najgorzej, 10 – najlepiej.

Model

Aero

Went

Ergo

Jakość

Deszcz

Średnia

MDS

7

5

7

7

5

6,2

NAXA

6

4

5

6

8

5,8

BOX

7

6

8

8

8

7,4

OZONE

7

8

6

6

 

 

 

 

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany