Spis treści
Jak będą wyglądać motocykle za 10 lat? Zastanawiacie się czasem, co przyniesie nachodzące dziesięciolecie w konstrukcji i użytkowaniu motocykli?
Gdyby 10 lat temu ktoś mnie spytał, jak będą wyglądać motocykle w 2022, z pewnością odpowiedziałbym, że dostaną więcej elektroniki. Nie spodziewałem się aż takiego odwrotu od dużych nakedów, sportów, miałem nadzieję, że większą popularność zdobędzie supermoto. Nikt się nie spodziewał, że wśród japońskich producentów praktycznie zabraknie w ofercie europejskiej chopperów i cruiserów.
Nie sądziłem także, że Japończycy aż w takim stopniu ustąpią pola markom z naszego kontynentu. Z drugiej strony przypuszczałem, że nastąpi rozwój segmentu adventure i turystyków utrzymanych w tym klimacie.
Czego możemy zatem spodziewać się w 2032?
Spróbujmy puścić wodze fantazji. Konstrukcje będą zdominowane przez wytyczne EU. Oznacza to, że będą zero-emisyjne. Stawiam, że większą popularność zdobędą elektryki, niż te, które wykorzystują technologię wodorową.
Mam wrażenie, że podział jednośladów wyraźnie się uwypukli. Z jednej strony będziemy mieli pojazdy miejskie, użytkowe, coś w klimacie hulajnóg (a może hulajnogi wyprą skutery), które będą tylko narzędziem transportowym. Z drugiej, będą pojazdy zajawkowe.
O doskonałych osiągach, wydłużanym zasięgu, budowane jako coś, co ma dawać radość. Czy znajdzie się na nie wystarczająco dużo chętnych? Zobaczymy. Mam wrażenie, że młodsze pokolenia nie są w takim stopniu zainteresowane motocyklami tak, jak osoby starsze i obecni 30-40 latkowie.
Czy odejdziemy od komunikacji indywidualnej?
Mam wrażenie, że cała motoryzacja będzie się zmieniać. Jeśli miałbym podsumować, to statystycznie korzystam ze swojego auta godzinę dziennie. Czasami więcej, ale są dni, kiedy stoi pod oknem i zajmuje miejsce. Jego koszty utrzymania są stałe. Mam wrażenie, że to pewnego rodzaju marnotrawstwo. Jeśli będę mógł z takiego samego korzystać za uczciwą kasę, być może zrezygnuję z posiadania własnego pojazdu.
Odpadną mi koszty utrzymania, serwisu, ubezpieczenia czy problemy z parkowaniem. W pewnych warunkach, w mieście może być to wygodniejsze. Patrząc na proekologiczne zapędy, stawiam, że w ciągu 10-20 lat zniknie komunikacja indywidualna. Będę chciał jechać na urlop, pojadę z rodziną pociągiem, a na miejscu wypożyczę elektryczne rowery albo auto, które dowiezie mnie do ośrodka. Fajne? Kwestia zmiany punktów odniesienia…
Podobnie może być z motocyklami. Po co mam utrzymywać kilka sprzętów, skoro mogę sobie na weekend kilka razy w roku wypożyczyć elektryka o super osiągach, którym zrobię rundę z kolegami. Rzadko kiedy jest czas, żeby zebrać całą ekipę na raz więcej niż tych kilka razy w sezonie. Same spalinówki będą miały zakaz wjazdu, albo będą mogły być używane w określonym czasie w wielu miejscach w Europie.
Nie wiem, na ile taka wizja się sprawdzi. Jak wszystko ma swoje plusy i minusy. Przy radykalnych zmianach sposobu organizacji przestrzeni publicznej zawsze duża część osób jest niezadowolona. Pozostaje rower albo przechowywanie zadbanych klasyków z lat obecnych, zarejestrowanych z czasem jako zabytki.
Tymczasem życząc udanego sezonu 2022 pozostaje nam wyrazić nadzieję, że zanim nastąpią zmiany, zdążycie jeszcze wykorzystać swoje rumaki i zrobić setki fantastycznych tras…
Zostaw odpowiedź