Można zaryzykować stwierdzenie, że rajd Caban na stałe wpisał się w imprezy motocyklowo-quadowe, odbywające się w Małopolsce.
Tygodnie przygotowań, pomysłów, stresów i radości – tak zaczęła się historia tegorocznego rajdu motocyklowego Caban, którego nazwa zaczerpnięta została od określenia tatarskich pasterzy, którzy przybyli na Ziemie Chrzanowskie jeszcze w XVII wieku. Kiedy my – organizatorzy – dopięliśmy już wszystko na ostatni guzik, brzydki dowcip zrobiła nam pogoda, fundując uczestnikom na dzień dobry temperaturę rzędu 10 stopni. Na szczęście wraz z upływającym czasem ocieplało się, a zza chmur wyjrzało słońce.
Zgłoszone drużyny zaczęły pojawiać się na starcie tuż po godzinie 8.00. Rejestracja, pogaduchy, przywitanie z Dominikiem Kurkiem oraz Piotrusiem Wójcikiem, którzy przyjechali do nas z rodzinami, a także teamem Motorismo Mongolia Challenge, którego członkowie stanowili trzon jednej z ekip rajdowych; uzupełnianie kart drogowych, dyskusje o poprzednich edycjach i nagle okrzyk: to już czas! Pierwsza drużyna na start! Najmłodsi uczestnicy, drużyna Jeźdźcy Apokalipsy, którzy przyjechali do nas kilkadziesiąt kilometrów, popatrzyli na wskazówki road booka i wystartowali, choć przyznali, że nie mają bladego pojęcia, dokąd jechać. Jesteśmy z nich szczególnie dumni, bo ukończyli rajd, mimo problemów z maszynami, które wymusiły nawet wcześniejszy powrót jednego z członków teamu do domu. Tak trzymać, chłopaki! Kolejno na starcie ustawiały się drużyny motocyklowe, quadowe i mieszane. W tym roku dopisały motocykle zabytkowe, które zwracały na siebie uwagę podczas późniejszej parady motocyklowej. Trasa Cabana, jak zawsze, poprowadzona została po najpiękniejszych terenach powiatu chrzanowskiego. Po drodze rozrzucono 5 punktów kontrolnych wraz z 3 konkurencjami dodatkowymi, w których można było zdobyć dodatkowe punkty. Na punktach kontrolnych oprócz zadań do wykonania, pozostawiliśmy koperty ze wskazówkami, jak jechać dalej, tak więc trasa była totalną niespodzianką, co widać było po licznikach maszyn uczestników, na których przybyło od 180 do nawet ponad 200 km nakręconych podczas rajdu. Wśród konkurencji, czekających na uczestników, znalazło się strzelanie do celu pociskami do paintballa, przejazd rowerem skręcającym odwrotnie, zdiagnozowanie „chorego” Ogara i odpalenie go, wykonanie pracy plastycznej na temat skojarzeń z rajdem oraz doskonalenie umiejętności wędkarskich. Szczególnie ta ostatnia konkurencja wzbudziła ogólną wesołość, gdyż uczestnicy dojeżdżając do zakola Wisły, otrzymywali do założenia na siebie zestaw koła ratunkowego, woderów, płetw, maski, kapoka i dmuchanych zabawek, by dowiedzieć się, że wszystko to potrzebne jest im do wyłowienia wędką kilku butelek z basenika dla dzieci. Kilku osobom wyraźnie przeszło przez myśl, że czeka ich pływanie, a co najmniej brodzenie przy brzegu… Dodatkowe punkty można było zdobyć fotografując krowę na jednej nodze (czyli znak ostrzegający przed tymi sympatycznymi zwierzakami), zdobywając paragon z przeprawy promowej na Wiśle oraz wizytując chrzanowski EMPIK w poszukiwaniu pewnej bardzo ciekawej książki o „radości, płynącej z miłości”.
Kiedy drużyny zmagały się z tymi wszystkimi zadaniami, my nie czekaliśmy na nich bezowocnie – na parkingu przed biurem zawodów stanęły cztery motocykle, które właściciele, Adaś, Piotrek, Andrzej i Marek oddali w ręce najmłodszych. Dzieci malowały po maszynach, dając upust swoim fantazjom. Oprócz tego, mogły wyżyć się artystycznie na wielkich kartonach ułożonych przy motocyklach, na których malowały, rysowały i pisały wszystko, co kojarzyło im się z motocyklami i nie tylko. Zmagania dzieci z materią plastyczną i radosny harmider obserwował nasz gość specjalny – podkomisarz Mirosław Dybich z WRD KWP w Katowicach, który przyjechał do uczestników Cabana ze specjalną misją. Jako autor kampanii „Szacunek + Zrozumienie + Rozwaga = Bezpieczeństwo”, przeprowadził z motocyklistami dyskusję na temat przepisów, widoczności na drodze i wielu innych zagadnień, które bywają problematyczne w kontaktach kierowców pojazdów jedno i dwuśladowych. Ponadto dzięki uprzejmości podkom. Dybicha, udało się zorganizować dodatkową konkurencję – bieg w alkogoglach. Okulary te, pokazujące świat z punktu widzenia 1,3 promila alkoholu, przyciągnęły do nas tłumy chętnych – każdy chciał przetestować ich działanie i choć śmiechu było mnóstwo, prawie każdy poważniał, gdy pomyślał o realnym zagrożeniu, które powodują pijani kierowcy na drogach.
Gdy zakończył się bieg w alkogoglach i panel dyskusyjny na trawie, uczestnicy rozeszli się na posiłki i obserwowali aukcję charytatywną, o której napiszę nieco niżej. Ledwo zeszliśmy ze sceny, ciężsi o kwoty za wylicytowane przedmioty, a już trzeba było ustawiać się do parady motocyklowej. Okazja była wyjątkowa – parada obchodziła 10-te urodziny i dlatego część uczestników przyozdobiła swoje maszyny czerwonymi balonami. Wisienką na torciku naszej jubilatki było oczywiście czerwone Ducati Panigale 1199, które przyjechało do nas z Katowic. Właściciel motocykla, Andrzej, został zasypany przez motocyklistów gradem pytań i ledwie zsiadł, a już nie mógł odpędzić się od dzieci, które upodobały sobie czerwoną Włoszkę. W paradzie, która przyciągnęła prawdziwe tłumy oglądających, wzięło udział ponad 200 maszyn i przejechała ona w sumie przez dwa miasta, kończąc bieg na miejscu rozdania nagród – Placu 1000-lecia w Chrzanowie.