Video: motocykl widmo jechał obwodnicą, a jego motocyklista trafił do szpitala - Motogen.pl

Do niecodziennej sytuacji z motocyklem bez kierowcy doszło na obwodnicy Antwerpii w Belgii. Jak to możliwe?

Nie, motocykl nie jest jak pies i nie poprowadzi samodzielnie ani do domu, ani do swojego właściciela. Co nie zmienia faktu, że świadkowie poniższego zdarzenia byli ostro zszokowani. Tak samo jak później czytelnicy belgijskich portali newsowych oglądający nagrania.

Kierowcy jadący obwodnicą Antwerpii (Belgia) napotkali na swojej drodze samodzielnie jadący motocykl. Nie miał na sobie motocyklisty. Obijał się od betonowych barier po obu stronach jezdni, jechał jak pijany (chyba dodatkami do benzyny). Oczywiście wszystko zostało nagrane.

Powyższe video na reddit’cie.

Nagranie z innego ujęcia zobaczycie na belgijskim GVA.be.

Jak po wszystkim informowały belgijskie media, na autostradzie był wypadek, na jezdni rozsypane zostały rury. Sześć samochodów trzeba było odholować. W wypadku brał też udział tytułowy motocykl – kierujący nim motocyklista trafił do szpitala. Tenże motocykl, bez swojego motocyklisty, przejechał około półtora kilometra. W końcu zatrzymał się sam, na barierce. Po fakcie motocykl zgarnęła go pomoc drogowa.

Jak to możliwe, że motocykl jechał sam?

Istnieje teoria, że w momencie wypadku motocykl miał włączony tempomat i tak zostało – to jest jednak mało prawdopodobne, bo jedzie trochę zbyt wolno. Jest też teoria, że w wypadku zablokowała się linka gazu, wciąż lekko napędzając motocykl.

Obstawiałbym jednak najprostsze rozwiązanie zagadki. Motocyklista jechał na wysokim biegu (np na piątce), a w wypadku spadł z siodła. Motocykl wygląda na taki, który ma wystarczająco dużo momentu obrotowego, aby same obroty jałowe wystarczyły do niespiesznej jazdy. Reszta dzieje się sama.

Motocykl utrzymuje się w pionie dlatego, że taka jest natura jego konstrukcji. Koła, jak żyroskopy, utrzymują go w pionie. Koła wraz z geometrią główki ramy sprawiają, że nawet gdy motocykl odbija się od barier, przechyla się i myszkuje, to i tak wraca do pionu i do kierunku „na wprost”. To trochę jak jazda rowerem bez trzymanki. Przeszkody na drodze motocykla okazały się na tyle „dobrze” ułożone, że ani nie powodowały wyhamowania, ani nie zmieniały nadmiernie kierunku.

Mamy nadzieję, że motocyklista wróci do zdrowia. No i że motocyklowi nie stało się nic poważnego.


Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany