Spis treści
Większości z nas Beskid Sądecki kojarzy się z uzdrowiskami i Nikiforem Krynickim. Tylko lokalsi wiedzą, jak piękne drogi są w dolinie Popradu i jakie historie łączą się ze smakami tamtejszej kuchni.
Beskid Sądecki od lat jest dla mnie ważny ze względu na znakomity festiwal folkowy Pannonica w Starym Sączu. Ciekawostka: dla niemal każdego z moich znajomych region ten oznacza coś całkiem innego – dla jednego górskie wędrówki, dla drugiego niezwykłą postać Nikifora Krynickiego, dla innego specyficzny uzdrowiskowy klimat: trochę boomerski, ale z pewnością sentymentalny i uroczy. Ja, choć zaglądam tam niezbyt często, w dodatku zwykle przy okazji podróży w zupełnie inne miejsce, lubię te rzadkie powroty, bo mam tam kilka ulubionych miejsc.
Jednym z nich jest Jaworzyna Krynicka, niezbyt wymagająca dla pieszego góra, na którą w dodatku można wjechać kolejką. We wspomnieniach z młodości mam zapisaną wspinaczkę na Jaworzynę, którą upał i ciężki plecak uczyniły wręcz męczarnią. Innym moim ulubionym miejscem jest Karczma Łemkowska, jeszcze innym piękna przygraniczna droga z Piwnicznej do Leluchowa. Beskid Sądecki to fajny pomysł na motocyklowy weekend – w sam raz na dwa dni spokojnej jazdy.
Słowackie pogranicze
Startuję ze Starego Sącza. Droga na Piwniczną jest niestety dość zatłoczona – to szlak tranzytowy w stronę Słowacji. Po drodze warto zatrzymać się na zamku w Rytrze, z którego rozpościera się piękny widok na Rytro, Roztokę Ryterską i rzekę Poprad. Na rondzie tuż przed polsko-słowacką granicą masz do wyboru – albo pojedziesz prosto ciekawą, krętą drogą do Lubowli, aby tam zwiedzić przepiękny zamek i zjeść specjały słowackiej kuchni w restauracji Penzion Koliba (polecam!), albo na wspomnianym rondzie skręcisz w prawo w drogę nr 971 biegnącą tuż nad samym Popradem – rzeką graniczną. Oba warianty są warte rozważenia, choć, moim zdaniem, ta z zahaczeniem o Słowację jest ciekawsza. Ja dziś wybieram wersję polską i przez Żegiestów jadę do Muszyny – klimatycznego uzdrowiska, gdzie poświęcam chwilę na spacer po Zapopradziu – części miasta obfitującej w ogrody tematyczne i parki. Są tutaj także pijalnia wód i wieża widokowa.
Czarcie oddechy
Następnie Szybka kawa i kremówka w kultowej Szarotce na rynku i ruszam w dalszą drogę. Tuż przed Tyliczem zatrzymuję się, by obejrzeć mofetę – miejsce, w którym spod wody wydobywa się dwutlenek węgla. Z tego powodu dawniej takie miejsca nazywano „czarcimi oddechami”. Mofety trochę przypominają gejzery, ale nie są ani tak okazałe, ani tak ciepłe. Mofet jest w Beskidzie Sądeckim wiele, najsłynniejsza znajduje się w Jastrzębiku.
Z Tylicza ulicą Pułaskiego jadę do Krynicy-Zdroju. Tutaj zatrzymuję się na dłużej – chcę przejść się po krynickim deptaku, który od zawsze lubię, bo, choć jest coraz mocniej zabudowywany nowoczesnymi budynkami, wciąż ma w sobie urok dawnej uzdrowiskowej architektury. Odwiedzam także tutejsze muzeum Nikifora Krynickiego – jednego z najwybitniejszych przedstawicieli prymitywizmu. Naiwna, niemal dziecięca wrażliwośćtego artysty budzi emocje trudne do zauważenia u innych twórców. Przeżycie jest niezapomniane, tym bardziej że budynek muzeum także jest ciekawy. W 1990 roku znajdował się on w zupełnie innym miejscu miasta. Rozebrano go, gruntownie odrestaurowano i ustawiono w centrum, naprzeciwko Starego Domu Zdrojowego.
Śladami Łemków
Na koniec wizyty w Krynicy odwiedzam moją ulubioną Karczmę Łemkowską. Lokal luźno nawiązuje do kultury łemkowskiej, ale klimat wiejskiej chaty, który udało się właścicielom uzyskać, jest nie do podrobienia. W menu znajdziesz wiele potraw inspirowanych dawną prostą łemkowską kuchnią: kiszenici, czyli gołąbki z kiszonej kapusty z kaszą jęczmienną, sarmalki – pierogi z chrupiącego ciasta z ziemniaczanym farszem czy warianka – zupa z soku z kiszonej kapusty. Dla odważnych kilka specjałów z koniny. Kultura łemkowska jest w tym regionie żywa i wyraźna. Przynależność do Łemków deklaruje dziś w Polsce ponad 10 tys. osób, przy czym większość z nich żyje w granicach dawnego państwa, czyli w Beskidzie Niskim, Bieszczadach i wschodniej części Beskidu Sądeckiego. Nadal można znaleźć tam ich świątynie, organizowane są także festiwale kultury łemkowskiej.
Z Krynicy, bardzo przyjemną drogą nr 981 przez Berest, kieruję się w stronę Grybowa. Znajduje się tam zamek Stara Baśń – zrekonstruowany średniowieczny gród warowny, inspirowany historiami o najazdach tatarskich i mongolskich na ziemie polskiew XIII wieku. Do Starego Sącza wracam bocznymi drogami przez Ptaszkową i Jamnicę. Na tym kończy się weekendowa trasa, będąca świetnym uzupełnieniem dłuższego wyjazdu, na przykład w Bieszczady.
Beskid Sądecki – ważne informacje
- Trasa. Niewielki region bez problemu objedziesz w jeden dzień. Z tego powodu polecam skorzystać z wariantu słowackiego – Lubowla i Bardejov będą doskonałym uzupełnieniem tej trasy. Musisz jednak wówczas pamiętać o zabraniu dowodu rejestracyjnego motocykla i prawa jazdy.
- Dobra rada. Zatrzymaj się na krótki spacer w centrum Muszyny i Krynicy. Zabytkowe budynki uzdrowiskowe mają unikatową architekturę, która tworzy niezwykły oldskulowy klimat. Jeśli chcesz skorzystać z pijalni wód, uważaj na wodę Zuber – powiedzieć, że jest paskudna to nic nie powiedzieć.
- Warto zobaczyć: zabytkową zabudowę uzdrowiskową Krynicy I Muszyny, kawiarnię artystyczną Szarotka w Muszynie, Zapopradzie w Muszynie, mofeta w Tyliczu lub Jastrzębiku, wieżę widokową i Karczmę Łemkowską w Krynicy, zamek Stara Baśń w Grybowie, zamek w Rytrze.
Zostaw odpowiedź