Prawie 400 kierowców zostało bez żadnego ostrzeżenia zmierzonych fotoradarem w małej miejscowości przy szkole w Szwajcarii. Wyniki tego pomiaru mogą być dla nas, Polaków, zdumiewające.
W Polsce każdy fotoradar musi być nie tylko czytelnie oznaczony znakiem drogowym D-51, ale także pomalowany na żółty kolor – wszystko po to, żeby ktoś nie miał wątpliwości kiedy zwolnić z przysłowiowego „+20”. Zupełnie inaczej sprawy mają się w wielu krajach Europy – we Francji np. fotoradary nie są zwykle oznaczone, kierowcy muszą się kierować wyłącznie znakami drogowymi. Dla władz oznacza to najczęściej gigantyczne przychody do budżetu, bo trudno znaleźć społeczeństwo karne tak bardzo, że nie popełnia wykroczeń.
Trudno nie znaczy, że to niemożliwe, co udowadnia szybka akcja przeprowadzona 3 kwietnia w niewielkiej miejscowości Rickenbach w Szwajcarii, przez którą przebiega droga krajowa. Mieszkańcy poprosili policję o skontrolowanie prędkości przejeżdżających tamtędy kierowców, z uwagi na bliskość szkoły. Policja ustawiła się tam z fotoradarem i przez prawie dwie godziny bez żadnego ostrzeżenia badała prędkość kierowców przejeżdżających przez miasteczko.
W tym czasie skontrolowano w sumie 374 kierowców, spośród których żaden nie przekroczył dopuszczalnej prędkości 50 km/h, mimo że nie miał informacji o obecności fotoradaru. Dla porównania – w Polsce nawet 90 proc. kierowców przekracza dopuszczalną prędkość w obszarze zabudowanym.
źródło: BRD24, FB Kantonspolizei Schwyz
Zostaw odpowiedź