Red Bull X-Fighters Madryt 2007 - nasza relacja - Motogen.pl
Czerwone płachty torreadorów (lub – w tym wypadku – motodorów) znów zostały zaatakowane przez grupę najbardziej walecznych i głodnych wrażeń motocyklowych byków. Już po raz szósty najsłynniejsza na świecie śmietanka światowego freestyle’u walczyła na madryckiej arenie Las Ventas. Wszystko, co się tam działo było jedyne i niepowtarzalne, a atmosfera gorętsza niż piekielne, hiszpańskie słońce. Podwójne trofeum zgarnął sam Travis Pastrana, drugi był Mat Rebeaud a trzeci – Nate Adams.

La Plaza de Toros Monumental de Las Ventas, to zapierająca dech w piersiach ceglasto czerwona budowla wzniesiona w latach trzydziestych XX wieku w stolicy słonecznej Hiszpanii, Madrycie. W pokrytą złotym piaskiem Andaluzji arenę tej świątyni i domu iberyjskiej korridy wsiąkły setki litrów krwi hiszpańskich byków bojowych, Toro bravo. Żaden torreador nie może zdobyć sławy w inny sposób niż walcząc i wygrywając na tej największej i najpiękniejszej arenie walk byków w Europie. 27 lipca 2007 roku będzie pamiętną datą, ponownie na ubitej ziemi z grawitacją starła się garstka latających byków.

Kilka faktów

• 23’000 widzów,
• 6’000 ton ziemi użytej do budowy toru (140 ciężarówek),
• 200 stogów siana wzdłuż bandy areny dla bezpieczeństwa zawodników,
• quarterpipe,
• 3 rampy „big air" (23 i 27 metrów),
• wallride oraz funbox,
• rampa typu „kicker" oraz rampa z której zawodnicy wyskakiwali z widowni,
• 100 km kabli zasilania, nagłośnienia, oświetlenia i do ekranów,
• koncert najlepszego hiszpańskiego zespołu rock’owego „Rosendo Mercado" w przerwie przed półfinałem.

Sędziowie

Zmagania śmiałków oceniało pięciu sędziów. Pierwszy z nich, sędzia główny, to Andy Bell oceniający ogólne wrażenie z przejazdu, Jimmy Verburgh zwracał uwagę na różnorodność trick’ów i wykorzystanie toru. Fredrik Johansson – trudność i wykonanie trick’ów, Marc Coma oceniał styl rider’a oraz aspekty rozrywkowe, zaś Vitantonio Liuzzi był głosem publiczności.

Formuła zawodów

Zawody składały się z czterech rund. W pierwszych dwóch zawodnicy mieli po 90 sekund każdy, by przekonać do siebie widzów oraz sędziów. Pierwsza runda to zmagania dwóch par – zawodników z miejscami od 7 do 10 które uzyskali w kwalifikacjach. Dwóch wygranych wraz z pozostałymi sześcioma zawodnikami tworzy osiem par w drugiej rundzie. Czterech najlepszych przechodzi do półfinału, w którym mają już po 120 sekund do dyspozycji na arenie. Finał to pojedynek dwóch najlepszych zawodników, zwycięzców półfinału. Król Red Bull X-Fighters – tylko jeden.

Buenos días, Madrid!

26 lipca 2007, 10:35 – mój samolot wylądował w Madrycie.

No tak, w tamtej chwili w sercu Półwyspu Iberyjskiego termometry pokazywały 37 „kresek", jest ciepło.

Wyszedłem z lotniska, poczułem uderzenie gorąca. No tak, w tamtej chwili w sercu Półwyspu Iberyjskiego termometry pokazywały 37 „kresek", jest ciepło. Potem już tylko podróż metrem do hotelu położonego 5 minut spacerem od miejsca zmagań freestyle’owych atletów, torba ląduje na podłodze, szybki prysznic i po chwili byłem już pod Las Ventas. Pierwsza myśl? „Wow!" Krótka wycieczka dookoła areny, wszędzie stały koparki, dźwigi i samochody obsługi tej potężnej imprezy. Z wewnątrz dało się jedynie słyszeć rozpędzające się na rampy motocykle podczas treningów.

Treningi

Przed tegorocznymi zawodami odbyły się dwie sesje treningowe, pierwsza w przeddzień zawodów a druga w ich dniu, rano. Mimo niewielkiej ilości widzów na kamiennej widowni Las Ventas, złożonej głównie z przedstawicieli mediów z całego świata, atmosfera stawała się coraz gorętsza. Tricki, które zobaczyliśmy dawały przedsmak wielkiego show na samych zawodach. Mimo braku oprawy artystycznej, najlepsze tricki świata które widziałem na chwilę przed ich „premierą" przed głodną wrażeń widownią, robią piorunujące wrażenie. Przed zajściem Słońca przesiadywanie na widowni areny powinno być surowo wzbronione. Wycieńczająca temperatura powietrza, rażące promienie słoneczne i siedziska rozgrzane niemal do czerwoności odbierały resztki sił, jedynym ratunkiem był zimny Red Bull.

Świeża krew zawodów, Australijczyk Matt Schubring, zapowiedział się wybornie. Jego zestaw tricków wprawił w osłupienie oglądających, nikt nie spodziewał się takiego poziomu na „dzień dobry". Travis Pastrana nie pozostał dłużny, wyskoczył z kilku morderczych Flip’ów: Saran i Heelclicker. Ulubieniec publiczności, Ronnie Renner zaskoczył nas niesamowitymi wyczynami na quarterpipe oraz swoimi mistrzowskimi Whip’ami. Jeśli kojarzycie fakt, że Ronnie nie skakał Backflip’ów od czasu swojego upadku, zapomnijcie o tym! Na treningach skoczył ich kilka podnosząc wszystkich do owacji na stojąco. Faworyt zawodów, Nate Adams pokazał przyrost swej formy, jego skoki należały do najlepszych. Mat Rebeaud, mimo złamanej ręki nie ustępował konkurentom. Libor Podmol, przesympatyczny Czech, przyjaciel naszego najlepszego zawodnika – Bartka Ogłazy, poszedł na całość. Jego przejazdy były bardzo emocjonujące, a wszystkie tricki z górnej półki, mimo niepewnych lądowań. Ulubieniec hiszpańskiej publiczności, Dany Torres zebrał serie owacji za prezentację swoich wyczynów. Niestety Francuz Charles Pagès podczas wykonywania niesamowitego tricku, znanego jako Backflip Kiss of Death Double Indian Air, zaliczył poważny upadek. Medycy nie stwierdziwszy uszczerbku na zdrowiu zezwolili mu na dalsze starty w zawodach, jednak z powodu ciągłego bólu nie zobaczyliśmy już tego świetnego zawodnika w akcji. Jeżeli kwalifikacje były tak świetne, co miałem myśleć o zbliżającej się „godzinie zero" zawodów?