Czuję się mocny, bardziej sprawny, silniejszy. Mój trening jest coraz bardziej ukierunkowany, dojrzalszy. Myślę, że i mentalnie i fizycznie jestem w tym roku lepiej przygotowany niż w ubiegłym. Trzeba też jednak uważać, żeby się nie okazało, że jestem przepompowany. Po Pucharze Świata w 2010 roku trenowałem za dużo i to sprawiło, że od początku na Dakarze byłem zbyt agresywny.
– mówi Rafał Sonik.
Kapitan Poland National Team przez dwa tygodnie na przełomie listopada i grudnia ćwiczył po sześć godzin dziennie, budując wytrzymałość najważniejszych dla quadowca partii mięśniowych.
Najbardziej istotne są nogi i obręcz barkowa. Spora część ćwiczeń nakierowana jest na korpus, a przede wszystkim odcinek szyjny i piersiowy. Bardzo ważne są również elementy równowagi, bo rywalizacja odbywa się w nieznanym terenie i trzeba przygotować organizm do poruszania się w nieprzewidywalnych, ekstremalnych warunkach.
– tłumaczyła Adrianna Palka, trener personalny.
Rafał lubi konkrety. Zawsze wykonuje zaplanowaną na dany dzień liczbę powtórzeń. Nie boi się dużej intensywności. Jest gotowy na obciążenie, ale słucha też swojego organizmu. Jego mocne strony to na pewno samokontrola, samozaparcie i ambicja. Ma wyznaczony konkretny cel, do którego brnie nawet po trupach. Za wszelką cenę. Za minus można uznać to, że ciężko mu się rozstać z telefonem, ale z drugiej strony ma ogromną podzielność uwagi i potrafi wykonywać zadane ćwiczenia jednocześnie smsując.
– śmieje się trenerka.
Krakowianin, jak co roku do swojego startu w Dakarze podchodzi z mieszanką spokoju i ambicji. Z jednej strony zamierza jechać mocnym, ale pozwalającym na zredukowanie niebezpieczeństwa tempem, z drugiej celuje w miejsce na podium – wyższe, niż dwukrotnie już udało mu się wywalczyć. – Zgodnie z zasadą łańcuch pęka tam, gdzie jest najsłabsze ogniwo, a my mamy wiele łańcuchów, choćby cały team, czy quad, który składa się z mnóstwa awaryjnych elementów. Czas treningu to moment, żeby wszystkie te łańcuchy przeanalizować pod kątem tego, co musimy poprawić, na czym szczególnie się skoncentrować i gdzie jest największe niebezpieczeństwo awarii całego systemu.
– tłumaczy „SuperSonik”.
Po przygotowaniach fizycznych przyszedł czas na sprawdzenie możliwości w warunkach pustynnych i ostatni test jazdy po bezdrożach przed wyjazdem do Argentyny. Po kilku dniach spędzonych na wydmach wokół Dubaju, Rafał Sonik nie krył zadowolenia. – Co jest niesamowicie ważne, zakończyłem sezon bez siniaka, krwiaka, czy kontuzji, a to ma ogromne znaczenie dla przygotowań, bo ani w mojej psychice, ani w ciele nie ma słabych miejsc, nad którymi szczególnie trzeba pracować. Niczego nie trzeba rehabilitować, desperacko ratować. Mam w sobie spokój. Jestem w dobrej kondycji fizycznej, jestem wzmocniony tegorocznym sukcesem, wiem na co stać każdego z moich rywali. Swoje silne i słabe strony również znam, co daje mi poczucie, że mogę stanąć do walki bez desperacji i byle wiatr mnie nie przewróci. Oczywiście niespodzianki na Dakarze się zdarzają, ale mam poczucie, że oprócz przypadku nic nie może mnie zatrzymać.
– zakończył rajdowiec.