Całą historię zajścia opisaliśmy dokładnie, ale przypomnimy ją hasłowo.
Tomek jechał swoim samochodem, zagapił się podczas skrętu w prawo, wyjeżdżając z ulicy podporządkowanej na główną. Drogą główną jechał radiowóz. Nasz czytelnik gdy tylko zorientował się, że zajeżdża drogę innemu autu zahamował, by przepuścić policjantów. Ci przejechali, nawet nie zmieniając kierunku jazdy, a za skrzyżowaniem stanęli oraz zatrzymali do kontroli naszego czytelnika. Funkcjonariusz najpierw zaproponował mandat za nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu, a gdy usłyszał odmowę przyjęcia mandatu, zabrał prawo jazdy.
Tomek, słusznie oburzony tą sytuacją, udał się do siedziby warszawskiej drogówki, na ul. Waliców 15, gdzie umówił się na spotkanie z naczelnikiem komisariatu Wydziału Ruchu Drogowego. Naczelnik przyjął go, wysłuchał relacji z całego zdarzenia, obejrzał materiał filmowy, który poszkodowany nagrał podczas zatrzymania. Zdziwił się, że doszło do takiej sytuacji, szczególnie że funkcjonariuszem kontrolującym naszego czytelnika był jeden z czterech nadkomisarzy wydziału drogowego warszawskiej policji.
Przyspieszonym wyrokiem sądu, którego posiedzenie odbyło się w trybie zaocznym, zasądzono zwrócenie nieprawnie zabranego prawa jazdy. Nim Tomek odzyskał dokument, upłynęło 9 dni. Obywatel wniósł zatem oficjalną skargę o przekroczenie uprawnień służbowych na funkcjonariusza, który dokument prawa jazdy mu zatrzymał. W końcu dość mocno utrudnił mu 1,5 tygodnia życia.
Tu historia mogłaby się skończyć, ale nie w Polsce. Tomek dostał bowiem wezwanie od Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji o następującej treści:
Wzywa się ww. do osobistego stawiennictwa w dniu (…) w Wydziale Ruchu Drogowego KSP przy ul. Waliców 15 w charakterze świadka/osoby, co do której istnieje uzasadniona podstawa co do sporządzenia przeciwko niej wniosku o ukaranie.
Wygląda więc na to, że jednak będzie mandat. Za co? Za usiłowanie wymuszenia pierwszeństwa?
Nawet jeżeli sprawa się skończy próbą nałożenia mandatu, powyższy przykład pokazuje, że warto walczyć o swoje. Tomek najprawdopodobniej mandatu nie przyjmie, a sprawa ponownie trafi do sądu. Sprawa będzie ciągnąć się jak brazylijski serial, ale tego można było się spodziewać od początku.
Tomek zapewnił nas, że da znać jak wyglądała jego ponowna wizyta w WRD KSP i czym się ona skończyła. Trzymamy kciuki za Tomka, a was namawiamy do walki o swoje. Nie zawsze panowie w mundurach mają rację.