Pojazdy „bezsensowne”, czyli dlaczego polubiłem Hondę Deauville i jak przekonać żonę... - Motogen.pl

Mam znajomego, który uwielbia głupie pojazdy. Mimo że świetnie zarabia i mógłby sobie pozwolić na drogiego suv-a, jeździ dziwnymi gruzami. Całą rodziną fascynują się pojazdami nietypowymi, bezsensownymi, oraz takimi, na które nikt o zdrowym rozsądku nie chciałby spojrzeć.

Na swój ślub kupił dwa socjalistyczne motorowery (dla siebie i małżonki), którymi pokonali Polskę wzdłuż i wszerz.

Sam czasem miewam podobne odloty, ale realizuję je zdecydowanie rzadziej. Spodobał mi się pomysł przejazdu 125 ccm z południa na północ Polski w ciągu jednego dnia. Czasami motocykl, który dostajemy do testów, jest idiotyczny, niewygodny, tani, niedoskonały. A przy tym poprawia mi humor tak bardzo, że odnoszę się do niego z sympatią, mimo że zdroworozsądkowo powinien dawno trafić na złom.

Kiedy nasz redakcyjny kolega zostawił mi wczoraj swoją Hondę Deauville doznałem olśnienia. Dotychczas uważałem, że to model, który jest wyjątkowo nudny,  ma raczej kiepskie osiągi, jego design jest na maksa nijaki, a sprzęt jako całokształt przypomina mydelniczkę. Niewielka wartość historyczna oraz fakt, że klasykiem raczej nie zostanie, zawsze ją skreślały w podświadomości. Jeździłem wcześniej kilka razy Hondą NTV650, która stała się bazą dla Deauville, i także nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Tymczasem runda na motocyklu Pawła pozwoliła stwierdzić, że…chcę mieć Deauville. Dlaczego?

Nie jest ostatnia…

Jest wygodna, świetnie chroni kierowcę, ma dużą dzielność turystyczną, w miarę przyzwoite hamulce, pali śladowe ilości paliwa, ma napęd wałem, a do tego wszystkiego kosztuje grosze. Przy pancernej konstrukcji, czy to nie są idealne cechy dla niskobudżetowej turystyki motocyklowej?

Zintegrowane kufry, które nie są uciążliwe w korkach, dwa schowki w owiewce, możliwość łatwego przypięcia pająka, metalowy zbiornik paliwa idealnie wyprofilowany pod tankbaga i duża szyba to cechy, które sprawiają, że w podróży będzie dość wygodnie. 19 litrowy zbiornik, przy spalaniu 5,5 l pozwoli na zasięg rzędu 350 km. Prędkość maksymalna rzędu 180 km/h podczas wyjazdów w grupie jest więcej niż wystarczająca.

Co ważne zarówno kierowca jak i pasażer mają wygodnie. Mocno przeciętny jest przedni reflektor a zawieszenie zbyt miękkie, jednak do wyjazdu na długi weekend motocykl wydaje się wymarzony. Podobnie, jak do codziennych wyjazdów do pracy. A co najważniejsze upadek na biwaku czy jakieś drobne obicie zupełnie nie wpływają na jego urodę.

Przedmiotem kultu nie będzie

I tutaj dochodzę do konkluzji: motocykl, który jest bezsensowny z jakiegokolwiek punktu widzenia (w tym wypadku lanserskiego, wszak ciężko się nim pochwalić – nie jest litrem, nie jest sportem, nie jest ładny)  może być mimo wszystko  przedmiotem zainteresowania. I przyznam, że w wersji z ABS chętnie bym go u siebie widział.

Nie jako przedmiot fascynacji, ale roboczego woła na każdą okazję, wiernego, bezawaryjnego kompana na co dzień i w weekendowe wyjazdy. Mogę go zostawić bez blokady, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie ukradnie Deauvilla. Jakakolwiek ingerencja w zmianę wyglądu (inny kolor, oklejenie folia, naklejkami, pomalowanie w khaki, czy wystylizowanie na rat-bike i tak wyjdzie mu na dobre.

 A z praktycznych cech: przy kilkudniowych trasach akurat spakuję rzeczy do kufrów bez wystających „tobołów”. A przy okazji nikt z moich znajomych, z którymi wyjeżdżam, nie jedzie „na wynik”, więc i osiągi będą wystarczające. Po prostu po wielu latach chyba odkryłem ten model po raz drugi. Pozostaje tylko przekonać żonę do tego, że zakup czwartego motocykla do domu jest sprawą kluczową…


Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany