Po raz kolejny miałem przyjemność spędzić urlop z rodziną na Podlasiu. Z racji faktu, że po spakowaniu samochodu nie było dla mnie miejsca, z „bólem serca” postanowiłem pojechać motocyklem. Całkiem niedawno garaż powiększył się o Kawasaki Z1000ST z 1980, nadarzała się zatem doskonała okazja do „sprawdzenia sprzętu” oraz poganianie po tym pięknym regionie Polski. Była to także doskonała okazja do przyjrzenia się wyborom lokalnych bikerów…
Oczywiście skoncentruję się głównie na sprzętach z lokalnymi tablicami. Co nie dziwi, chopperów jest zatrzęsienie. Mam wrażenie, że trasa z Augustowa w kierunku Litwy to „polskie Road 66”. Ilość maszyn z logo HD oraz wszelkich choppów, w pełni ubranych jest zatrważająca. Trzeba przyznać, że wspomniana szosa jest wymarzona do przejazdu takimi motocyklami.
Niezbyt wymagająca pod względem technicznym, bez ostrych zakrętów, z pięknymi widokami na przyrodę – chopper to wymarzony sprzęt. W miastach widziałem sporo motocykli sportowych. Najwięcej rzuciło mi się w oczy starszych Suzuki GSXR. W okolicy znajdziemy kilka fajnych, technicznych tras, więc wybór także wydaje się dobry. Jednak prawdziwym królem Podlasia, jest, i tutaj spore zaskoczenie, BMW serii R, z końcówką GS. O różnych pojemnościach i z różnych roczników. Co ciekawe, prawie nie widziałem konkurencyjnych maszyn, poza kilkoma KTM i nowymi Afrykami, ale to na obcych blachach. I tak zacząłem sobie myśleć, że to chyba zdecydowanie najlepszy pomysł. Trasy, zarówno asfaltowe jak i gruntowe zachęcają do takich motocykli. Stacje benzynowe wcale nie są tak często, jak się może wydawać a ilość przysmaków lokalnej kuchni (dotyczy także trunków) wymuszają częste zakupy. Tutaj kufry będą niezastąpione.
Swoją drogą o luzie i serdeczności lokalnej społeczności motocyklowej można napisać książkę. I tak jeżdżąc starą Kawą czułem się jak u siebie w domu. A w zasadzie dużo lepiej, niż w anonimowej Warszawie. Z całym nadęciem, nerwami, pośpiechem i presją czasu, pracy, sukcesu. A może by tak rzucić wszystko i przeprowadzić się na Podlasie? Serdecznie namawiam Was na odwiedzenie tego kapitalnego przyrodniczo, regionu…
(A przy okazji, „zeta” sprawdziła się fenomenalnie. Zaczynam być fanem turystyki klasykami…)
Zostaw odpowiedź