– Przebiegłem ponad 21 km. W zeszłym roku poszło mi nieco lepiej, bo była niższa temperatura, teraz upał momentami dawał się mocno we znaki. Super, że było tak dużo ludzi. Atmosfera była genialna. Na innych biegach przychodzisz na start samotnie, samotnie biegniesz i na koniec też jesteś sam. Tutaj jest jakieś poczucie wspólnoty. Przybijasz piątki z innymi, dopingujesz się nawzajem, na koniec razem wracasz autobusami na start rozmawiając o swoich przeżyciach. Ciągle jesteś z kimś. Po drugie, wszyscy wspieramy szczytny cel – badania nad poszukiwaniem metody leczenia urazów rdzenia kręgowego i to też jest fajne, bo daje pozytywnego kopa. Jestem kierowcą rajdowym, ale bieganie w moim treningu jest bardzo ważne. Bez dobrej kondycji nie ma mowy o wynikach za kierownicą. Przede mną walka o zwycięstwo w Pucharze Świata, najbliższą imprezę mam w Kazachstanie, mam nadzieję, że uda utrzymać się prowadzenie w PŚ – powiedział Kuba Przygoński po biegu.
Globalnym zwycięzcą ponownie został ścigający się na wózku Aron Anderson. Szwed powtórzył spektakularny wyczyn z zeszłego roku, kończąc swój występ tuż przed 90 km. Najszybszą kobietą została Portugalka, Vera Nunes (53,78 km). Przypomnijmy, że w Wings for Life World Run uczestnicy poruszający się na wózkach do użytku codziennego startują ramię w ramię z biegaczami. Ich wynik trafia do tej samej klasyfikacji. W Poznaniu na wózku najdalej dotarli Witold Misztela (54,61 km) i Katarzyna Roszyk (15,43 km).
Polka, Dominika Stelmach zwyciężała czwarty raz z rzędu, na kolejnym kontynencie. Tym razem startowała w Afryce, dokładnie w Pretorii (RPA), gdzie przekroczyła linię 49 kilometra. Nie od dziś wiadomo, że polscy zawodnicy doskonale radzą sobie w wyjątkowej formule, jaką oferuje Wings for Life World Run. Nie inaczej było w 2018. Na drugiej półkuli, w australijskim Melbourne, pod osłoną nocy triumfował Jacek Cieluszecki. Pokonując tym samym najdłuższy dystans wśród Polaków – 67,3 km. Z kolei najszybszy biegacz ubiegłorocznej edycji, Bartek Olszewski stanął na starcie w Rio, gdzie z powodu kontuzji nie pobiegł, lecz przeszedł 3,76 km – w końcu w tym biegu, udział liczy się najbardziej!
Od 2014 roku, kiedy Wings for Life World Run odbył się po raz pierwszy, Poznań widnieje na liście oficjalnych lokalizacji Światowego Biegu. Od tego czasu, liczba uczestników na starcie w stolicy Wielkopolski wzrosła ośmiokrotnie. Na miejscu nowego startu, który przeniósł się z terenów Jeziora Maltańskiego na Międzynarodowe Targi Poznańskie, stawiła się rekordowa liczba ponad 7,5 tysiąca uczestników. Punktem kulminacyjnym był start biegu w niedzielę, kiedy po globalnym odliczaniu, punktualnie o godz. 13:00, fala polskich biegaczy wyruszyła na nową trasę, jednocząc się z uczestnikami na pięciu kontynentach.
– W tym roku trasa była odwrócona i dość ciekawa. Podobała mi się. Myślę, że była też trochę łatwiejsza niż w zeszłym roku – dużo więcej zbiegów. Jestem bardzo zadowolona z wygranej, tym bardziej, że biegamy dla tych, którzy nie mogą. Liczy się każdy kilometr. Dlatego biegłam do upadłego, ile sił w nogach – tak swój występ skomentowała zwyciężczyni z Poznania, Wioletta Paduszyńska. Paduszyńska już w zeszłym roku na trasie w Poznaniu niemal poczuła smak zwycięstwa, plasując się za Brytyjką o polskich korzeniach Joasią Zakrzewski.
Pół godziny po uczestnikach, w ślad za nimi wyruszył Samochód Pościgowy będący ruchomą metą. Adam Małysz przy akompaniamencie oklasków licznie zebranej publiczności ruszył w pościg za biegaczami, wśród których znajdowali się uczestnicy na wózkach, amatorzy, pasjonaci i profesjonaliści w każdym wieku. A wśród nich ambasadorowie Światowego Biegu Wings for Life, min.: Joanna Jóźwik, Monika Pyrek, Paweł Korzeniowski, Kuba Przygoński, Andrzej Bargiel czy zwycięzca dwóch poprzednich edycji, Tomasz Walerowicz, który mimo zakończenia kariery, postanowił pokonać symboliczne 10 kilometrów.
– Prowadzenie Samochodu Pościgowego jest wyczerpujące, bo nie ma tempomatu, a jazda 15 czy 20 km/h do łatwych nie należy. Wszystko rekompensują jednak niesamowite emocje, uśmiechy złapanych zawodników, przybite piątki i okrzyki kibiców. Bardzo się cieszę, że znów mogłem usiąść za kierownicą – szczerze przyznaje Adam Małysz.
W Wielkopolsce, przed metą najdłużej uciekali Dariusz Nożyński i Wioletta Paduszyńska. Szczytny cel imprezy pozwala jednak tytułować każdego uczestnika zwycięzcą. Po powrocie na miejsce startu, wszystkim wręczono pamiątkowe medale. Jubileuszowa, piąta odsłona Wings for Life World Run zakończyła się sukcesem, utrzymała rekordową passę i pozwala z ogromnym optymizmem oczekiwać kolejnej edycji.
– W planie miałem 70 km, ale już na starcie wiedziałem, że to się nie uda przy tej pogodzie. Oczywiście chciałbym pobić życiówkę, ale to nie jest mój ostatni start w Wings for Life World Run. Na wszystko przyjdzie czas. Jestem ekstremalnie zadowolony ze zwycięstwa. Tylu kibiców, ile było w wioskach, przez które biegliśmy, że ja byłem w szoku. No i na samym początku trasy, w Poznaniu, na każdym skrzyżowaniu towarzyszył nam niesamowity doping! Bardzo dobrze, że wygrał Aron Anderson. Moim zdaniem to trochę współpracuje z celem tej imprezy, no bo gdy człowiek na wózku wygrywa taki bieg, to ma to symboliczne znaczenie – przyznał Dariusz Nożyński, doceniając zaangażowanie kibiców i globalnego zwycięzcy 5. edycji Wings for Life World Run.