Głośny wydech w motocyklu, czyli coś co kiedyś będziemy wspominać z rozrzewnieniem - Motogen.pl
TO JEST NASZE ARCHIWUM KATEGORII 'Artykuły'

Motocyklisty nie widać, więc musi być go słychać – tak mawialiśmy z kolegami zakładając na nasze, mniej lub też bardziej sportowe, maszyny tłumiki bez drogowej homologacji, które z tłumieniem dźwięków nie miały nic wspólnego. Wydechy te, często fabryczne, ale ze zmasakrowanymi lub rozwierconymi przegrodami były raczej megafonami, które z ruszającego motocykla czyniły startujący odrzutowiec. Nikomu z nas to nie przeszkadzało, a nawet było powodem do dumy, że kogoś wydech jest głośniejszy od innego.

 

Czy głośne wydechy uratowały nam życie? Być może tak. Lata później, gdy już dorobiłem się własnego samochodu (wcześniej wolałem mieć dwa motocykle zamiast auta) zauważyłem stojąc w korku, czy jadąc po ulicy, że rzeczywiście – często jest tak, że motocykla nie widzę, a go słyszę i dzięki temu wiem, że nie powinienem robić żadnych gwałtownych manewrów, czekając aż motocyklista w spokoju sobie przejedzie. Jednak ryczący wydech nie uchronił mnie przed wielkokrotnym zajechaniem drogi przez niefrasobliwych kierowców aut. Musimy pamiętać, że nie wydech nas chroni, a najważniejsza rzecz w jaką wyposażony jest nie tyle motocykl, ile motocyklista – mózg. Używając tego gadżetu do przewidywania możliwych konsekwencji swojego niedoszłego czynu, będziesz dużo bardziej bezpieczny, niż gdyby twój motocykl generował wszystkie znaki świetlne, dźwiękowe i dymne jakie tylko są możliwe. 

 

Niezaprzeczalnie głośny wydech, albo taki o zmienionej tuningowo charakterystyce dźwięku, jest czymś nie do zastąpienia. Po wymianie wydechu na, nazwijmy to sportowy, czujesz że twój motocykl dostaje skrzydeł (nawet jeżeli w rzeczywistości stracił wręcz kilka koni z mocy maksymalnej). Przyspieszenie (albo schodzenie z obrotów) okraszone głośnym basem jest dużo przyjemniejsze dla motocyklisty – a przecież o to w jeździe motocyklem chodzi, żeby czerpać z niej maksimum frajdy.

 

Niestety normy Euro – w tej chwili jaśnie nam panujący numer 4 – zabijają elektryzujący dźwięk silników spalinowych. Z resztą przecież wszystko idzie w kierunku cichych, bezemisyjnych (ale wcale nie takich w pełni ekologicznych) silników elektrycznych. W tego typu konstrukcjach wydechów po prostu… nie będzie. Już nie one będą zatem ratowały nam życie, a wchodząca na coraz większe obszary naszej egzystencji elektronika.

 

Póki co cieszmy się każdym wjazdem w tunel, przysłuchujmy się naszym spalinowym silnikom, rozkoszujmy się muzyką wydechów, bo nie wiadomo jak długo będzie to jeszcze możliwe…

 

 

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany