Jeśli komuś brak wrażeń w ciągu sezonu, to idealnym rozwiązaniem okazały się dwudniowe (czwartek / piątek) treningi, które zorganizowała firma GRANDys Duo.
28 i 29 sierpnia banda żądnych wrażeń użytkowników jednośladów pędzonych silnikami spalinowymi pojawiła się na Torze Poznań, aby szlifować swoje umiejętności w szybkiej jeździe. Amatorzy czynili to pod okiem zawodników startujących na co dzień w Mistrzostwach Polski, ci średnio zaawansowani skupiali się nad poprawą toru jazdy, wyszukiwaniem nowych punktów hamowań i biciem własnych rekordów życiowych.
O ile w czwartek pogoda była dla uczestników litościwa i na luzie można było kręcić kolejne kółka, to w piątek deszcz padał przez większość dnia. Na „mokrym” pojechały wszystkie grupy, na które podzieleni zostali jeźdźcy, tak samo miała się sprawa z wyścigami. To „amatorskie” ściganie na przesychającym lub wilgotnym torze jeszcze jakoś przeszło, ale największą atrakcją dnia miał być wyścig typu Endurance – 3 godziny jazdy w parach, lub solo, jeśli zawodnik stwierdził, że wytrzyma. Do tego wyścigu zgłosiło się 29 załóg, więc impreza zapowiadała się wielce ciekawie. Jednak, im bliżej wyścigu, tym więcej osób zaczęło się wyłamywać. Deszcz nie dał za wygraną – kiedy wydawało się, że już pogoda ustabilizuje się, nagle nadciągnęły chmury i wszyscy zaczęli w biegu zmieniać opony na wet’y. Co ciekawe, ilość chętnych do biegu długodystansowego malała w zastraszającym tempie. Wreszcie na próbie startu pojawiło się zaledwie 9 załóg (jedna solo). Próba startu wzbudziła sporo śmiechu wśród kibiców, bo jak poważnie może wyglądać kilku gości pędzących w pełnym wyścigowym rynsztunku do motocykli? Hm… No, nie do końca poważnie. Ale to tylko początek zabawy, na znak Jacka Grandysa, po udanej próbie, karuzela ruszyła. W ciągu kilku pierwszych okrążeń na prowadzenie wysunął się znakomity na wodzie Sławek Grausam, jadący w parze ze swoim zespołowym kolegą, Danielem Mańkowskim. Po pietach deptał mu Marcin Walkowiak, który wspólnie z Igorem Piaseckim, postanowił potraktować mały endurance, jako dobry trening i przygotowanie kondycyjne. Gospodarza imprezy dumnie i niezłomnie reprezentowali Mariusz Grandys i Adam Kropiwnicki, nie zabrakło też twierdzącego zawsze, iż nie jest rybą, Huberta „Rzeźnika” Tomaszewskiego, któremu partnerował Daniel Dąbrowski. Kolejne drużyny stanowili Jarosław Chabowski / Daniel Ropelewski, Grzegorz Szczypka / Sebastian Puzoń, Jakub Derecki / Piotr Dąbrowski, Marcin Adamczewski / Mariusz Durynek i wreszcie, jako jednoosobowa ekipa, Piotr Podgórski, któremu należą się szczególne brawa za upór i odwagę. Nikt też nie zdecydował się na użycie jednego motocykla dla dwóch zawodników, bo oznaczałoby to konieczność długich przestojów podczas czynności serwisowych przy zmianach kierowców. Poza tym, dopuszczono takie rozwiązanie, aby, jak stwierdził Jacek, nie narażać na szwank dobrych znajomości i przyjaźni, jeśli doszłoby do zgruzowania czyjegoś sprzętu.