Dakar etap IX – - Motogen.pl

Wczorajszy etap, poprowadzony przez pustynne tereny w okolicach miasta Copiapo, mimo że nie był zbyt długi, okazał się zaskakująco trudny. Wielu zawodników, szczególnie z czołówki, którzy startowali z pierwszych rzędów, popełniło błędy nawigacyjne. Te, oczywiście, zaowocowały stratą czasu i gorszymi pozycjami liderów na mecie.

 

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami organizatorów, szlak, którym jechali zawodnicy, był bardzo zdradliwy. Z kopnego piasku i diun kierowcy wjeżdżali na twardy kamienisty teren. Dodatkowym utrudnieniem była mgła, która znacznie ograniczała widoczność. Zawodnicy narzekali również na wysokie zużycie paliwa w pojazdach. Powodem były liczne podjazdy i ciężkie warunki, które znacznie zwiększały apetyt quadów i motocykli na benzynę.

 

Mimo tego nadal doskonale jedzie Łukasz Łaskawiec. Dwudziestolatek po raz trzeci stanął na podium odcinka. Wczoraj był trzeci, a w generalce nadal jest szósty.

 

„W końcu wyruszaliśmy o normalnej godzinie. Wyjazd był o 7:49. Mogliśmy dłużej pospać dzięki temu, że dojazdówka miała tylko 35 km, a odcinek specjalny 235 km. Ponownie dojechałem jako 3. Pierwszy był Patronelli, a drugi Machacek. Odcinek poprowadzono praktycznie tylko po piachu i wydmach. Choć przez jakieś 40 km jechaliśmy po kamienistym podłożu w takim fajnym wąwozie. Na tym 235 km odcinku quad spali strasznie dużo paliwa. Ostre podjazdy sprawiły, że pojazd pił paliwo w zastraszającym tempie.

 

Do tego odcinka stratowaliśmy w rzędach po 20 maszyn – quady razem z motocyklami. Po starcie wolałem puścić motocyklistów żeby na mnie nie wjechali, ponieważ i tak szybciej jadą. Po kilku pierwszych kilometrach wyprzedził mnie Machacek. Po kolejnych, jakiś 10 km, ja wyprzedziłem dwóch quadowców. W takiej kolejności jechaliśmy do końca.

 

Odcinek był bardzo fajny bo o godzinie 13.00 już byłem w biwaku. Teraz czeka nas długi etap. Dodatkową trudnością będą wysokie temperatury, które mogą dochodzić nawet do 50 stopni. Do końca Rajdu zostały już tylko 4 dni”.

 

Na mecie odcinka najszybciej pojawił się Patronelli, który w klasyfikacji generalnej jest pierwszy. Drugi na etapie był Machacek, zajmujący w generalce trzecie miejsce. Podium tego dnia dopełnił, oczywiście, nasz reprezentant, Łukasz Łaskawiec.

Łatwego odcinka nie mieli także motocykliści. Czołówka zawodników pogubiła się na szlaku. Nie obyło się również bez problemów z benzyną. Najboleśniej odczuł to Helder Rodrigues, który bardzo długo był liderem wśród motocyklistów. Na 15 km przed metą zabrakło mu paliwa. Pomocy zawodnikowi udzielił Felipe Prohens. Mimo tego Rodrigues pojawił się na mecie z 32 czasem. Jako pierwszy tego dnia zmagania zakończył Jonah Street. Drugi był Frans Verhoeven, a trzeci David Casteu. Dopiero na siódmej pozycji wylądował wczoraj Despres, natomiast Marc Coma był dziewiąty. Mimo tego Hiszpan utrzymał prowadzenie w generalce.

Dobrym równym tempem pojechali motocykliści Orlen Teamu. Jacek Czachor uplasował się na szesnastej pozycji, a jego zespołowy kolega był 31. Wyniki wczorajszego etapu spowodowały, że kapitan Orlen Teamu spadł w klasyfikacji generalnej na piętnastą pozycję. Oczko niżej w generalce jest Dąbrowski.

 

„Nie przepadam za takimi startami. Jest bardzo niebezpiecznie, a trasa kilka metrów dalej przechodziła w bardzo ostre kamienie. Wszyscy za wszelką cenę chcieli jechać szybko. Starałem się kontrolować rywali z mojej grupy. Później wjechaliśmy w bardzo piaszczystą partię, tam dominowały urwane wydmy i camel grass. Dodatkowo jechaliśmy we mgle. Nic nie było widać, niektórzy zawodnicy ściągali gogle. Ja czyściłem je co chwilę ręką. Trafiliśmy na czołową grupę dziesięciu motocyklistów, którzy startowali przed nami, ale się pogubili. Dalej ruszyliśmy razem. Był taki kurz, że nic nie było widać. Ale goniłem, odjechałem na wydmach i mam dobry wynik” – opowiadał Jacek Czachor.

 

„Start był skonstruowany pod kątem mojego motocykla. Duża moc pozwoliła mi go wygrać i mogłem uciekać grupie. Na trasie panowała straszna mgła. Na trzydziestym kilometrze wpadła na nas czołówka rajdu, która się pogubiła. Gdy oni do nas dołączyli powstała chmura kurzu. Ciężko było jechać, bo nic nie było widać. W połowie etapu wpadłem w koleinę, noga weszła mi pod motocykl. Później mnie bardzo bolała i musiałem trochę zwolnić” – mówił Marek Dąbrowski.

 

Wczorajszy odcinek równo pojechał również Krzysztof Hołowczyc. Zawodnik zameldował się na mecie z szóstym czasem. W klasyfikacji generalnej jest także szósty, za swoim rywalem Markiem Millerem.

 

„Czysty, dobry OS. Musieliśmy wyprzedzić aż siedem samochodów i to był problem. Dużo ryzykowaliśmy. Jechaliśmy po naprawdę trudnych wydmach, ale nie zakopaliśmy się ani razu i wszystko poszło dobrze. Z samochodem nic złego się nie działo” – powiedział na mecie Krzysztof Hołowczyc.

 

Dzisiaj zawodnicy będą mieli do pokonania 862 km. Jednak sam OS będzie liczył zaledwie 176 km. Meta tego odcinka znajduje się w miejscowości Chilecito. Oznacza to, że dakarowa karawana powraca na terytorium Argentyny.