Dakar 2012 – etap dziesiąty pechowy dla Polaków - Motogen.pl

Jacek Czachor i Marek Dąbrowski błądzili po trasie, natomiast Krzysztof Hołowczyc zaliczył poważną awarię.

Tegoroczny Dakar to wyjątkowo pechowa impreza dla Polaków. Z rywalizacji odpadli już Kuba Przygoński, Łukasz Łaskawiec, Rafał Sonik jest niekwalifikowany w generalce, a Marek Dąbrowski i Jacek Czachor muszą walczyć z kontuzjami. Pech nie ominął także załóg samochodowych. Krzysztof Hołowczyc zaliczył wczoraj poważną awarię, która pozbawiła go myśli o podium. Także załoga Albert Gryszczuk i Michał Krawczyk borykali się z kolejnymi problemami technicznymi. Najprawdopodobniej wczorajszy odcinek był ich ostatnim w tegorocznym Dakarze.

Rafał Sonik wczorajszego dnia nie zaliczy do zbyt szczęśliwych. Na szczęście dojechał do mety, jednak stracił do lidera ponad 51 minut. Wczorajszy etap wygrał Maffei. Dopiero za nim na mecie pojawili się bracia Patronelli. Mimo tego w generalce quadowej nic się nie zmienia. Liderami pozostają bracia Patronelli.

Do wczorajszego etapu przystąpiło 117 motocyklistów. Ten odcinek miał być ciężki pod względem nawigacji. Jak się okazało, kilku motocyklistów pomyliło drogę, co oczywiście kosztowało ich cenny czas. Wśród tej grupy znaleźli się Ruben Faria, Juan Pedrero Garcia, Felipe Zanol i Gerard Fares Guell. Również nasi motocykliści nie ustrzegli się błędów. Jacek Czachor był wczoraj 20, co dało mu 14 pozycję w klasyfikacji generalnej. Podczas dzisiejszego odcinka kapitan Orlen Teamu ma zamiar, po raz kolejny, wykorzystać możliwość startu z wyższej pozycji niż zajął na etapie. Marek Dąbrowski ukończył odcinek na 52 pozycji.

„W tym Rajdzie wystartowało wielu czołowych zawodników z różnych dyscyplin. KTM wypuścił motocykl w wysokiej, podobnej do mojego specyfikacji, który jest ogólnodostępny. Stąd tak duża konkurencja i walka o każdą sekundę w czubie stawki. Nie pamiętam takiego Rajdu, żeby aż tak wielu zawodników wciąż się ścigało po dziesięciu dniach. Muszę cały czas kontrolować tempo, żeby trzymać swoją pozycję. Dzisiejszy etap rozpocząłem szybko, później zaczęły się wydmy, pod koniec których trochę pobłądziłem. W dalszej części nawigacja również nie należała do najłatwiejszych. Cały czas wszyscy zawodnicy czują oddech konkurencji na tylnym kole i musimy jechać bardzo skoncentrowani” – komentował Jacek Czachor.

„Jestem już bardzo zmęczony dziesięciodniową rywalizacją, która daje się fizycznie we znaki. Wczoraj mocno pobłądziłem na odcinku specjalnym i nadłożyłem sporo kilometrów. To dodatkowo potęguje zmęczenie. Dzisiaj jednak znowu trzeba jechać, będę cisnął, gdyż bardzo chce zobaczyć metę w Limie i to jest mój główny cel” – dodał Marek Dąbrowski.

 

Jako pierwszy na mecie zameldował się wczoraj Barreda Bort. Za jego plecami finiszował Marc Coma, a pierwszą trójkę dopełnił Cyril Despres. W generalce nadal prowadzi Despres. Po tylnej oponie depcze mu jednak Coma. Obaj wymienili silniki co kosztowało ich dodatkowe 15 minut kary. Trzeci jest Rodrigues.

 

Ogromnego pecha miała załoga Krzysztofa Hołowczyca. W jego Mini pękł przewód wspomagania kierownicy, jednocześnie wyłączając hydrauliczny układ służący do podnoszenia auta w przypadku zakopania. Załoga ruszyła, pokonała większą cześć wydm bez wspomagania, po czym utkwiła w kopnych piaskach. Próbowała ją wyciągnąć ciężarówka, pękła linka holownicza i przebiła chłodnicę. Załoga na bardzo długo utkwiła na pustyni.

 

„Drugi raz z rzędu omija mnie podium. Przyczyną był mały przewód od wspomagania układu kierowniczego i jednocześnie hydraulicznego systemu podnoszenia samochodu w razie zakopania w ciężkim terenie. Ten przewód pękł i wypłynął z niego olej, nie miałem wspomagania przez wiele godzin walcząc po bardzo wymagających wydmach. Nie czuję rąk. Nie mogąc skręcać nie byliśmy w stanie ominąć ciężarówek stojących jedna przy drugiej. Stanęliśmy i się zakopaliśmy. Jedna z ciężarówek próbowała nas wyciągnąć, wtedy strzeliła lina i niczym pocisk uderzyła w naszą chłodnicę przebijając ją. Nie mogliśmy nic zrobić, musieliśmy czekać wiele godzin na samochód T4. Dla mnie rajd w zasadzie się już skończył, przyjechałem tutaj by walczyć o zwycięstwo, kiedy Robby Gordon został zdyskwalifikowany byliśmy na 2. miejscu, a tymczasem strata spowodowana tą awarią zniszczyła nasze marzenia. Oczywiście wsiadam jutro za kierownicę i walczę. Będę jechał dla zespołu natomiast ten rajd nie będzie sprawiał mi już tyle radości” – powiedział Krzysztof Hołowczyc.

„Prawdziwi fighterzy nigdy się nie poddają. W tym rajdzie już prowadziliśmy, osiągnęliśmy również zwycięstwo etapowe, teraz przydarzyła nam się awaria. Wiemy, że ta awaria nie jest z naszej winy i to jest bardzo frustrujące. Jesteśmy jednak cały czas w rajdzie. Jutro musimy się skoncentrować na drodze i wiemy, że to będzie trudne. Ale taki jest sport, mamy 21. pozycję startową i jedziemy dalej” – dodał Jean-Marc Fortin.

 

Te przygody kosztowały „Hołka” spadek w generalce na 13 pozycję. Dzisiaj załoga startuje jako 21. Zespół skorzystał z przywileju priorytetu, który mówi, że zawodnik może startować z wyższej pozycji niż ta, którą zajął na OS-ie dnia poprzedniego.

W czwartek Rajd wkroczy na terytorium Peru, etap biegnie z Aricy do Areqiupy. Trasa podzielona jest na dwa odcinki specjalne (534 dla motocykli i 478 dla samochodów). Dodatkowo na motocyklistów czeka etap maratoński. Oznacza to, że zostanie dla nich wytyczone specjalne obozowisko, na które wstępu nie będą miały pojazdy assistance. Motocykliści nie będą mogli również zmienić ogumienia między etapami.