Spis treści
BMW S 1000 R to taki motocykl, w którym można zakochać się już po pierwszych 10 kilometrach. Pomimo tego uroku, staramy się rzetelnie przedstawić Wam, jaki naprawdę jest 165-konny naked od BMW Motorrad!
W roku 2020 BMW Motorrad pokazał nową wersję swojego nakeda: S 1000 R. Ludzie narzekali, że ma tylko 165 KM mocy, co w porównaniu z najmocniejszymi nakedami, pozostawia „coś” do życzenia. Zbadałem temat i uważam, że BMW oferuje znacznie więcej, niż można wyczytać na papierze.
S 1000 R-em jeździmy w ramach Operacji Lato, w czasie tygodnia BMW. W tym projekcie mamy dla Was intensywne testy, wiele materiałów video, a także konkurs z wypasionymi nagrodami. Ale skupmy się na R-ce.
S 1000 R: Hockenheim czy M Pakiet bogaty w karbon?
Litrowy naked od BMW dostępny jest w trzech kolorach. „Zwykły” czerwony, albo świetnie szary Hockenheim, albo trójkolorowy w barwach M-Power zarezerwowany wyłącznie dla M Pakietu.
Pierwszego dnia odebraliśmy model Hockenheim i przyznajemy, że na żywo ten zestaw kolorystyczny wygląda cudownie. A przy okazji idealnie komponuje się z barwami kasku Schuberth S2 Sport. W takiej konfiguracji Karolina zrobiła z Tomazim sesję zdjęciową, podziwiajcie:
Galeria zdjęć – BMW S 1000 R w malowaniu Hockenheim:
Ale później wymieniliśmy R-kę na docelową wersję M Pakiet, który oznacza, że mamy do czynienia z motocyklową biżuterią. Jest tu sportowy Akrapovic, przecudowne felgi karbonowe, a do tego lżejszy akumulator, sportowe poszycie kanapy i złoty łańcuch M Endurance.
I to nie wszystko, bo z kolejnych dodatków dobrany został pakiet „M Billet”, co oznacza zestaw frezowanych i regulowanych klamek, dźwigni i osłon, a także pakiet „Carbon”, co oznacza jeszcze więcej karbonu – błotniki, części owiewek, osłony łańcucha…
Wspomniane pakiety to wersja dla wyjątkowo wymagających klientów, bo po wybraniu wspomnianych opcji (i kilku kolejnych), cena skacze z bazowych 63 tysięcy złotych, do astronomicznych 98 tysięcy złotych. Ale efekty są oszałamiające… Model S 1000 R z M Pakietem można oglądać, podziwiać i ślinić się do niego bez końca, dzień w dzień.
Jak prowadzi się BMW S 1000 R?
Bardzo zaskoczył mnie naked od BMW. Zaskoczył mnie swoją uniwersalnością (którą zawdzięcza wyposażeniu w elektronikę i podzespoły wysokiej jakości). Po ustawieniu go w tryb jazdy Road oraz komfortowe tłumienie aktywnego zawieszenia, motocykl staje się poprawny, grzeczny i wręcz łagodny (o ile można w ogóle powiedzieć „łagodny” o czymś, co ma 165 KM i 199 kg).
Tutaj muszę wspomnieć o czymś, co w mojej opinii jest absolutnym must-have. Czyli dodatkowo płatny pakiet Dynamic Pro, który odblokowuje czwarty, niestandardowy tryb jazdy. W tym trybie można dowolnie skonfigurować reakcję na przyspieszanie lub hamowanie silnikiem; kontrola trakcji może wciąż działać, gdy kontrolę wheelie da się wyłączyć; natomiast układ hamulcowy z ABS ma pięć różnych ustawień, od regulacji czułości na zakrętach, przez automatycznie dokładanie tyłu dla poprawienia stabilności, przez odłączenie tyłu; a kończąc na możliwości pozostawienia minimalnej ingerencji ABSu, która to pozwala na wysokie stoppie.
Sprawa sprowadza się do tego, że po odpowiednim skonfigurowaniu (czytaj: minimalna ingerencja elektroniki) dodatkowego trybu jazdy „Dynamic Pro”, motocykl totalnie zmienia swoje oblicze. Staje się wygłodniałym dzikusem wypuszczonym z klatki, który jednak bezwzględnie słucha każdej komendy swojego pana.
Poziom wyczucia całego motocykla, feedback przekazywany z opon do samej głowy kierowcy, precyzja i łatwość prowadzenia, a także pewność budowania niezwykłą przyczepnością… Wszystkie te cechy są prze-zachwycające. Do tego stopnia, że kilkukilometrową trasę z centrum Warszawy na Mokotów, „przypadkowo” przeciągnąłem przez Marki i Grodzisk Mazowiecki.
Hamulce, podwozie, efekt WOW
Jak już wiecie, elektroniczne zawieszenie działa wyśmienicie. Ale cała konstrukcja podwozia nie jest przypadkowa. Ten motocykl perfekcyjnie łączy stabilność przy wysokich prędkościach, ze stabilnością w zakrętach i z chęcią do inicjowania zakrętów. Jest kosmicznie dopracowany. Jest dokładnie taki, jaki powinien być potężny power-naked.
Kolejnym efektem WOW są hamulce. Elektroniczne tryby jazdy ingerują także w sposób, w jaki hamulce są modulowane i obsługiwane. Fizyki jednak nie oszukasz i te heble (na szczęście!) zawsze pozostają muskularnie mocarne. A więc nawet jeżeli motocykl jest w „łagodnym trybie”, to po zaaplikowaniu klamki niemalże zatrzymuje się w miejscu – a robi to szokująco gładko, płynnie i stabilnie…
No chyba, że ograniczysz ingerencję elektroniki, to wtedy możesz atakować każdy zakręt lub skrzyżowanie dojeżdżając do niego kontrolowanym slajdem… Albo możesz czynić stopale jednym palcem.
Silnik – czy 165 KM w S 1000 R się odpycha?
BMW nie walczy z konkurencją za pomocą mocy maksymalnej, ale podkreśla swoją elastyczność. I w ten sposób czytamy, że co najmniej 90 Nm momentu obrotowego dostępne jest w zakresie od 5500 do 12 000 obr/min; ponad 80 Nm już od 3000 obr/min. (Pełne wartości to 165 KM przy 11 000 obr oraz 114 Nm przy 9250 obr.)
W praktyce oznacza to, że S 1000 R ciągnie z każdych obrotów i wcale nie wymaga ciągłego utrzymywania w górnym zakresie. Ale gdy już wjedziesz w górny zakres, zabawa jest nieograniczona. Ani przez chwilę nie pomyślałem, że mocy jest zbyt mało…
Tego samego dnia przejechałem się Ducati Streetfighterem V4S (wielkie dzięki Sebastian!), no i rzeczywiście 208 KM to zauważalnie więcej. Fakt jest jednak taki, że 165 KM w BMW to zdecydowanie nie jest zbyt mało. Kolejny fakt jest taki, że normalni ludzie przy normalnym użytkowaniu rzadko zapuszczają się w najwyższe rejony mocy, nie mówiąc już o ich realnym wykorzystaniu. Uważam, że rozważając tego rodzaju konkurencję, moc maksymalna schodzi na kolejny plan; większe znaczenie mają pozostałe cechy, jak stylistyka motocykla, własne wrażenia z jazdy, komfort, obsługa i poziom elektroniki.
Przy oddawaniu mocy, nie można także nie wspomnieć o quick-shifterze. Funkcjonuje perfekcyjnie. Biegi w górę zmieniane są niemalże bezszwowo. Zresztą tak samo jak w dół, w akompaniamencie podbijanych obrotów. Quick-shifter to jeden z najlepszych wynalazków motocyklowych ostatnich lat.
S 1000 R: elektronika i wyposażenie na najwyższym poziomie
Motocykle BMW słyną z wysokiego standardu wyposażenia nawet na podstawowym poziomie. S 1000 R to jeden z flagowych modeli, a więc jak sami się domyślacie, jest tu „gęsto”. Tym bardziej, że mamy do czynienia z egzemplarzem dopasionym w sposób kompletny.
Mamy więc nie tylko takie oczywistości jak grzane manetki, tempomat, czy obsługa multimediów, ale także system bezkluczykowy, awaryjny guzik SOS z połączeniem z centralą ratunkową, elektroniczne zawieszenie półaktywne, kontrola ciśnienia w oponach, czy LEDowe światła z perfekcyjnym doświetlaniem zakrętów.
Czy warto interesować się BMW S 1000 R?
Tak, ten motocykl bez wątpienia jest wart zainteresowania. Jeździ fenomenalnie, a moc maksymalna niższa niż w najmocniejszych nakedach, jest mało istotną wadą. (Zresztą 165 KM to wciąż taka wartość, którą kilka lat temu chwaliły się superbike’i.)
Ogromny rozstrzał cenowy pomiędzy podstawową, a maksymalną opcją wyposażenia w BMW S 1000 R jest paradoksalnie jego zaletą. Masz mniejszy budżet, chcesz nowego litra w nakedzie, wybierasz S 1000 R w podstawie za 63 tysiące i jesteś zadowolony. Masz potężny budżet i zależy Ci na wszystkim co możliwe? Dokładasz kolejne 30-40 tysięcy, a Twój nowy S 1000 R M Pakiet staje się niemalże niepowtarzalny.
Zarezerwuj własną jazdę próbną i przekonaj się sam jaki jest S 1000 R. Warto!
Operacja Lato w Motogen.pl
W ramach Operacji Lato w Motogen.pl zaplanowaliśmy tygodnie marek, w których skupimy się na wyjątkowym testowaniu najfajniejszych motocykli. Ale nie zrobimy tego sami – chcemy także zaprosić Was! Na pewno skorzystacie też na konkursie z bogatymi nagrodami!
Partnerzy Operacji Lato:
– BNP Paribas,
– I’M Inter Motors,
– TRW,
– NGK,
– Schuberth,
– Dunlop,
– Motul,
– Exide.
Zostaw odpowiedź