Niemiecka policja mówi o zamachu o podłożu religijnym i politycznym. Rannych jest sześć osób, w tym trzy poważnie.
We wtorek 18 sierpnia wieczorem, na autostradowej obwodnicy (A100) śródmieścia w Berlinie, 30-letni Irakijczyk, kierowca Opla Astra zaczął taranować inne pojazdy. Niemiecka prasa pisała o „polowaniu na motocyklistów”.
Mężczyzna najpierw uderzył w jadący samochód. Następnie potrącił motocyklistę, który trafił do szpitala z urazami głowy i pleców zagrażającymi życiu. Później potrącił kolejną osobę, tym razem jadącą skuterem. W końcu zepchnął następnego motocyklistę pod inny samochód.
Do szpitala trafiło łącznie sześć osób, w tym trzy ranne poważnie.
Gdy w końcu zatrzymał się, wysiadł z samochodu krzycząc „Allahu akbar”. Wyciągnął pudło wyglądające jak skrzynka na amunicję, postawił ją na dachu auta. Twierdząc, że są tam materiały wybuchowe, krzyczał „Nie zbliżajcie się, bo wszyscy zginiecie.”
Na autostradzie wybuchła panika, kierowcy uciekali z samochodów. Policja eskortowała wszystkich z dala od miejsca zdarzenia.
Mężczyzna w końcu wyciągnął dywanik modlitewny i zaczął się modlić. Podszedł do niego policjant i po rozmowie w języku arabskim, zamachowca udało się zatrzymać.
Po bezpiecznym otwarciu skrzynki na dachu samochodu, okazało się, że nie było tam materiałów wybuchowych, a wyłącznie narzędzia.
Policja mówiła o zamachu o podłożu religijnym i politycznym. Niemiecka prokuratura generalna ustaliła, że mężczyzna to 30-letni Irakijczyk, który do Niemiec przybył w 2016 roku. Mieszkał w ośrodku dla uchodźców, gdzie mógł zostać zradykalizowany. Według wstępnych ustaleń działał sam i najprawdopodobniej nie miał za sobą organizacji terrorystycznych. Zdiagnozowano u niego problemy psychologiczne. Podejrzany przeniesiony został na zamknięty oddział psychiatryczny.
Zostaw odpowiedź