Policyjny radiowóz uszkodził śmigłowiec, który przyleciał na pomoc rannemu w wypadku motocykliście. Kierowca zignorował blokadę drogi, a po zdarzeniu najzwyczajniej w świecie odjechał.
Ta sprawa mogła zakończyć się tragedią – gdyby śmigłowiec został unieruchomiony, ktoś potrzebujący pilnej pomocy mógłby umrzeć. Historia jest tym bardziej bulwersująca, że sprawcą zdarzenia jest policjant kierujący oznakowanym radiowozem.
Do zdarzenia doszło na autostradzie A2 w pobliżu węzła Poznań Krzesiny. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (LPR), został wezwany na miejsce wypadku motocyklisty. Gdy ratownicy medyczni udzielali pomocy rannemu motocykliście, kierowca radiowozu, jadąc na miejsce innego zdarzenia, zignorował blokadę i przejechał pod wirnikiem śmigłowca, zaczepiając anteną radiowozu o łopaty wirnika.
Mimo widocznych śladów uszkodzeń i wezwań pilota, policjant oddalił się z miejsca zdarzenia. Na miejsce wezwano mechanika, który ocenił stan śmigłowca. Uszkodzenia nie uniemożliwiły lotu maszyny, jednak ich dokładny zakres i ewentualna potrzeba poważniejszych napraw zostaną ocenione przez serwis producenta.
W radiowozie znajdowali się policjanci wracający ze służby. Zauważywszy zator na autostradzie, włączyli sygnały dźwiękowe i świetlne, aby jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Poinformowano ich następnie o wypadku motocyklisty i udzielanej mu pomocy. Dopiero po odjeździe z miejsca zdarzenia, policjanci dowiedzieli się o uszkodzeniu śmigłowca.
Według najnowszych informacji, policjant, który kierował radiowozem został odsunięty od pełnienia obowiązków. Trwa postępowanie wyjaśniające w sprawie zdarzenia. Poszkodowany motocyklista, mimo pomocy udzielonej mu przez ratowników, zmarł.
Zostaw odpowiedź