Harley-Davidson lubi zaskakiwać. Kiedy kilka lat temu zaprezentowano Street Glide'a, był jednym z pierwszych seryjnych baggerów. Testowaliśmy go dwukrotnie, w 2012 oraz 2014r. W zasadzie nic nie zapowiadało rewolucji w tym segmencie, tymczasem od jesieni w ofercie dealerów pojawił się Road Glide, drugi z baggerów pozycjonowanych w serii touring i kosztujących niemal identyczną kwotę.
Street Glide’a testowaliśmy w 2012r. Wówczas był nowością, a w redakcyjnej pamięci zapisał się, jako jeden z pierwszych motocykli spod znaku „krzyczącego orła”, który naprawdę dobrze się prowadził. W 2014r Harley postanowił odświeżyć swojego fabrycznego baggera – co z tego wyszło, przedstawiamy poniżej.
Gdybyśmy mieli porównać H-D Electra Glide do aktora, byłby to Clint Eastwood z plecakiem i dwiema walizkami. Można to od razu skojarzyć z filmem „Dobry, zły i brzydki”, jednak w tym przypadku Harley odgrywa rolę, w której na "dobrego" miejsca nie ma...
Kiedy na redakcyjnym parkingu zobaczyłem 72kę jedyna myśl, która przeszła mi przez głowę to „o rany, Elvis żyje”.
Niektóre modele Harleya kreują nowe kierunki rozwoju klasycznych jednośladów. Inne nawiązują do swoich przodków sprzed kilkudziesięciu lat. Jeszcze inne wyglądają, jak wizje speców od customizingu, a część po prostu wprowadza nową jakość w konstrukcje producenta. Jaki jest Street Glide? Czy to tylko Electra Glide z odciętym tylnym kufrem, inną szybą i w charakterystycznym malowaniu?
Slim, którego mieliśmy do dyspozycji był czarny niczym izba zakonnika po zmroku. Motocykl sprawia wrażenie, jakbyśmy przenieśli się FatBoy'em 65lat wstecz.
Dyna Switchback zrywa z konserwatywnym wizerunkiem firmy. Sprawdziliśmy jak jeździ się najnowszym modelem ze stajni H-D.
Światło dzienne ujrzał nowy Softail, Blackline. Na pierwszy rzut oka, jest rzeczywiście nowością, lekko w stylu Vintage, dosyć ascetyczny, pozbawiony wszystkiego, co zbędne i zbudowany według sprawdzonej receptury – mniej, znaczy więcej.
Nie. Nie pomyliłem się. Zdecydowanie. Oczywiście, nie chodzi mi tu o minimalizowanie motocykla czy też usilne zmniejszanie pojemności silnika, bo mam w niedoważaniu wołania ekologów i innych pomylonych „zielonych”. Nothing Beats Cubic Inches! O tak, w tym wypadku więcej znaczy lepiej. Więc o co tak naprawdę mi chodzi? Już wyjaśniam.