Spis treści
Strefa „Tempo 30”, zakazy wjazdu na niektóre drogi oraz ograniczenie prędkości dla motocyklistów – zacząłem się zastanawiać, skąd się bierze negatywne nastawienie do motocyklistów.
Dawniej
W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w podświadomości społeczeństwa, motocyklista jawił się jako koleś, który z jednej strony ma charakter i potrafi dać w zęby, w drugiej unikający systemu, szarości życia w PRL i funkcjonujący niejako poza systemem. Społeczeństwo trochę się nas bało, a trochę podziwiało. Z czasem, dzięki udziałowi w akcjach charytatywnych, powszechności jednośladów (w końcu każdy zna albo ma w rodzinie jakiegoś motocyklistę) zaczęto nas szanować. Mam wrażenie, że i lubić. Kierowcy samochodów często ustępują nam drogę, przepuszczają w korkach. My bywamy pomocni wobec innych użytkowników ruchu, przeprowadzamy stada kaczek czy staruszki przez pasy. Taka wręcz sielanka.
Dziś
Motocyklizm przestał być stylem życia, a ewaluował w hobby, ciekawą, pasjonującą zajawkę. Niestety wypadki z udziałem jednośladów bywają spektakularne, a media chętnie o nich piszą, kreując kiepski obraz dawcy. Jeśli dołączymy do tego głośne wydechy użytkowane późną nocą w terenie zabudowanym, szaleńczą, bezsensowną jazdę, czy agresję drogową (jak choćby ta niedawna na bramkach poboru opłat na autostradzie), część ludzi ma nas zwyczajnie dość. Nie chcą, żeby po ich malowniczej miejscowości będącej na krętej górskiej trasie jeździły grupy w ich odczuciu, szaleńców, stwarzających zagrożenie. Głośny wydech potęguje wrażenie dużej prędkości.
Na świecie
Dzięki temu kilka tras za granicą zamknięto dla ruchu jednośladowego, na innych wprowadzają specjalne ograniczenia prędkości dla motocykli. Przy okazji coraz więcej miast wprowadza płatne parkowanie. Szkoda, bo do niedawna skuter czy motocykl były postrzegane jako złote rozwiązania dla likwidowania korków miejskich. I traktowane w tej materii ulgowo.
I kończąc ten wywód, przechodzę do sedna. Rozumiem mieszkańców, którzy po godzinnym usypianiu dziecka słyszą hałas idioty kręcącego do odciny na pustym wydechu, żeby cała wieś słyszała. Ostatnio byłem nad jeziorem z żoną i dzieckiem. Przyjechała grupa motocyklistów, cztery sporty i supermoto. Mimo że pierwszy odruch podświadomości wobec nich był sympatyczny, po pięciu minutach słuchania słów na „k” i „ch” wyrażających ekscytację, miałem ochotę wziąć pręt i…wytłumaczyć normy wzajemnego współżycia. Zero jakiejkolwiek kultury. Myślę, że 90% plażowiczów, miało podobne odczucia. Inni ludzie potrafili rozmawiać względnie cicho, kulturalnie więc w czym problem? Nawiasem mówiąc, gdyby to była grupa użytkowników pralek Wiatka, pewnie też miałbym do nich negatywny stosunek.
Wasz ruch
Odjazd wspomnianej grupy to oczywiście „dawanie po manetkach do odciny”. Niech laski słyszą, że „fajne chłopaki przyjechały”! Myślicie, że ktoś z pozostałej społeczności następnym razem zjedzie w korku na bok przed motocyklem albo przepuści na bramce? Nie sądzę. To, jak dalej będą traktowani motocykliści w Polsce, zależy tylko od nas. Robiąc bydło, będziemy tak traktowani. Chcecie, żeby na pętli Bieszczadzkiej, Mazurach czy Drodze 100 zakrętów był znak zakaz wjazdu motocykli albo strefa „Tempo 30”? Pomyślcie o tym kupując wydech bez homologacji z alibaby albo rozwiercając tłumiki choppa. Wasz ruch…
Ps. zdjęcie poglądowe z przejazdu Marca Marqueza motocyklem torowym po Hakone, jednej z najbardziej kultowych dróg w Japonii…
Zostaw odpowiedź