Zamiast działać na rzecz naszego bezpieczeństwa GITD przemienia się konsekwentnie w służbę do robienia pieniędzy i ratowania budżetu. Tym razem ambicje GITD sięgają jednak aż do chmur. Instytucja rozważa zakup śmigłowców z fotoradarami oraz dronów (bezzałogowych samolotów), które ścigałyby kierowców, robiły zdjęcia i – co za tym idzie – przynosiły jeszcze większe pieniądze!
Dzięki wyjmowanym z naszych portfeli pieniądzom GITD rozrasta się ekspresowo. Z jednostki zatrudniającej 50 urzędników w cztery lata przekształciła się w 700-osobową instytucję. Do kompletu doszło ponad 300 fotoradarów, 29 samochodów z radarami, a teraz w planach są jeszcze śmigłowce. No cóż, cel, jakim jest uzbieranie 1,5 mld zł, najwyraźniej odgrywa ważniejszą rolę niż bezpieczeństwo na drogach. Nikt mi nie wmówi, że jedynym czynnikiem, który może zmniejszyć liczbę wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym oraz ograniczyć częstość wszelkiego rodzaju kolizji, jest ściganie kierowców przekraczających dopuszczalną prędkość o 30 km/h.
[AKTUALIZACJA]
Śmigłowce i drony z radarami stały się powodem niemałej burzy w internecie. Atakowany przez dziennikarzy minister Sławomir Nowak powiedział dzisiaj tylko: „Nie ma takiego projektu”. Koło południa głos zabrała również GITD: „Nie planujemy zakupić i wykorzystywać do nadzoru nad ruchem drogowym żadnych statków powietrznych”. Chociaż przyznała, że taki pomysł był, ale został odrzucony.
Ciekawe jednak, czy pomysł ten został odrzucony – jak twierdzi GITD – rzeczywiście na podstawie analiz prawnych i ekonomicznych czy raczej na skutek wielkiego niezadowolenia społecznego, które mogliśmy dzisiaj zaobserwować.