Pierwsze wrażenia ludzi, którzy rok rocznie przyjeżdżali do Częstochowy to pustka.
Jak wiemy tegoroczny zlot w Częstochowie budził wiele emocji. Wiktor Węgrzyn, który od wielu już lat organizował tam Zlot Gwiaździsty w tym roku po kłótni z prezydentem miasta postanowił wynieść się do Giertrzwałdu. Te perturbacje pogłębione jeszcze kiepską pogodą spowodowały, że na błoniach pojawiło się wyjątkowo mało motocykli. W latach poprzednich Częstochowa nieomalże pękała w szwach od jednośladów, natomiast teraz zjawiło się tam zaledwie około 5 tys. maszyn (zwykle było ponad 30 tys.).
Organizacyjnie Częstochowa też się nie popisała. Świeżo założone trawniki, notabene z pieniędzy podatników, miały służyć za parkingi. Te, które takiego celu nie miały spełnić i tak zostały zorane przez jakiegoś quadowca. Co robiła policja? No cóż bezradnie patrzyła na to co się dzieje. Pomijając wybryki niektórych przyjezdnych reszta imprezy odbyła się w spokoju przeplatanym z niesmakiem.
Wielu motocyklistów z Polski czy z zagranicy przyjechało na Jasną Górę poświęcić motocykle. Oczywiście wszyscy, w tym także i Motogen trąbiliśmy, że mszy specjalnie dla jednośladów na błoniach w tym roku nie będzie. Mimo tego Paulini najpierw zapowiedzieli, że wyjdą do motocykli, potem jednak tłumacząc się pogodą woleli poprowadzić mszę w kościele. Wielu z przybyłych poczuło się tym dotkniętych jakby zatrzaśnięto im drzwi przed nosem. Ci którzy jednak starali się uczestniczyć w mszy nie mieli łatwego zadania gdyż kościół był pełen.
W każdym razie około 14.00 Częstochowa znowu wróciła do swojego normalnego funkcjonowania gdyż przeważająca liczba motocyklistów pojechała do swoich domów.
Tegoroczny zlot na Jasnej Górze właściwie się nie odbył, a dokładniej odbył się z dużo mniejszą pompą niż zwykle, na dodatek pozostawiając po sobie spory niesmak wśród braci motocyklowej. Zawiodła organizacja, pogoda i atmosfera jaka przez wcześniejsze kłótnie wytworzyła się wokoło tego wydarzenia.
Pytanie kto na tym skorzystał. Miasto – niekoniecznie. Zamiast sporych przychodów do kasy zapewne wpłynął niewielki ułamek planowanych funduszy. Sam klasztor na Jasnej Gorze i zachowanie Paulinów też było szeroko komentowane i to w niezbyt wybredny sposób. Pan Węgrzyn, który pojechał do Gietrzwałdu też nie miał zbyt wielkiej frekwencji (około 2 – 3 tys uczestników), chociaż sam mówił, że nie na tym mu zależy. Wygląda na to, że na rozłamie jaki został narzucony motocyklistom nie skorzystał nikt. Zamiast wielkiego, jak to zwykle bywało, rozpoczęcia sezonu, który powiedzmy sobie szczerze, każdy przeżywał jak chciał, było pusto, szaro i na wszystko padał deszcz. Miejmy tylko nadzieję, że po tegorocznej porażce obie strony konfliktu dojdą do jakiegoś porozumienia bez religijnych czy politycznych przepychanek.