Nie minął nawet dzień od wejścia w życie przepisów o konfiskacie pojazdów pijanym kierującym, a policja zatrzymała już pierwsze samochody. Tych zawodników przed jazdą na bani nie powstrzyma chyba nic.
Przypomnijmy: 14 marca weszły w życie przepisy, zgodnie z którymi kierowca przyłapany na jeździe pod wpływem alkoholu w ilości minimum 1,5 promila traci swój pojazd postanowieniem sądu. Jeśli pod wpływem alkoholu spowoduje wypadek, do konfiskaty wystarczy wartość 1 promila. W przypadku kierowców zawodowych i użytkowników pojazdów leasingowanych o wymiarze kary finansowej zdecyduje sąd, ale minimalna wysokość kary to 5 tys. zł.
Na pierwszego chętnego by wypróbować nowe prawo nie trzeba było czekać długo. O 2 w nocy katowicka policja zatrzymała obywatela Ukrainy, który wydmuchał 2 promile alkoholu, co oznacza, że ustawową granicę konfiskaty przekroczył o pół promila.
Ledwie cztery godziny później policja została wezwana do wypadku, do którego doszło w Tchórzewie, w woj. lubelskim. Okazało się, że zarówno kierujący, jak i pasażerowie mieli srogo w czubie – minimum 1,5 promila, a kierowca około dwóch. Trzecim dzbanem do kolekcji okazał się mieszkaniec Krotoszyna, który został zauważony przez patrol policji kiedy swoim volvo poruszał się tropem węża.
Badanie alkomatem nie pozostawiło wątpliwości – w wydychanym powietrzu policjanci zmierzyli aż trzy promile alkoholu. Samochód został zatrzymany, a o jego dalszych losach zdecyduje sąd. Najprawdopodobniej będzie jednak zlicytowany, zgodnie z obowiązującymi od 14 marca przepisami. Niestety, w przypadku pierwszego pijanego, złapanego w Katowicach, policjanci postanowili oddać samochód jego znajomym.
Ministerstwo sprawiedliwości już pracuje jednak nad zmianą przepisów dotyczących konfiskaty. Planowane jest usunięcie najbardziej dotkliwej konsekwencji jazdy po pijaku – obowiązkowego odbierania pojazdu. Sąd będzie mógł zdecydować się na taki krok, ale nie będzie to dla niego obligatoryjne. W praktyce oznaczać to dokładnie to samo, co dziś – niewielkie kary finansowe i zupełnie nieskuteczne zakazy jazdy, których rekordziści mają po kilkanaście.
W wielu krajach przepisy o konfiskacie są bardzo restrykcyjne i dotyczą także obcokrajowców. Nie tak dawno portal brd24.pl opisywał przypadek Norwega, który stracił w Danii Lamborghini Huracana Spydera za przekroczenie prędkości 200 km/h, co, wg tamtejszych przepisów, wiąże się z odebraniem auta. Mężczyzna trzy lata walczył o zwrot pojazdu, za który zapłacił ponad mln zł (w przeliczeniu). Bezskutecznie – sportowe auto zostało sprzedane na licytacji.
Zostaw odpowiedź