Borsk. Mała wieś, położona ok. 80km na południowy zachód od Trójmiasta. W pobliżu kilka niewielkich jezior, hektary lasów i pensjonaty pamiętające jeszcze czasy Polski Ludowej. Na pozór nic nadzwyczajnego… Dlaczego więc akurat TU kilka razy do roku rozbrzmiewa „do odcięcia” kilkadziesiąt dwuk
Borsk. Mała wieś, położona ok. 80km na południowy zachód od Trójmiasta. W pobliżu kilka niewielkich jezior, hektary lasów i pensjonaty pamiętające jeszcze czasy Polski Ludowej. Na pozór nic nadzwyczajnego… Dlaczego więc akurat TU kilka razy do roku rozbrzmiewa „do odcięcia” kilkadziesiąt dwukołowych maszyn?
Maszyn głównie w wersji Freestyle, należałoby dodać. Nietrudno się domyśleć, iż dzieje się to za sprawą położonego nieopodal lotniska. Ale czy tylko? NIE! Dwa kilometry asfaltu to tylko „wierzchołek góry lodowej”, która z każdą ustawką staje się coraz większa…
Długi weekend to oczywiście świetna okazja do wspólnego latania. Majowe borskowanie to już tradycja, wręcz kult. I w tym roku tradycji stało się za dość. Pierwsi freestyle’owi maniacy dotarli na miejsce już w środę 30go kwietnia, ostatni zjechali (z wielkim bólem z resztą) w niedzielę 4go maja.
Z OTWARTYMI STUNT-RĘKAMI
Tak, jak ustawki na lotnisku mają już swoją tradycję i korzenie, tak są ludzie, którzy tę tradycję zapoczątkowali. Upłynęło już wiele wody od czasu, gdy Motodawcy Bydgoszcz, TeamTczew i Motobike3miasto stawiali na asfaltowej płycie pierwsze kroki. Wiele nowych ekip dołączyło do stałych bywalców. Tak, jak na każdej ustawce, tak i na tej nie zabrakło mnóstwa świeżych twarzy. Liczne grono „wirtualnych znajomych” pewnego stunterskiego forum mogło na własnej skórze przekonać się, co oznacza bycie „wykwintnym melanżownikiem”. Chyba każdy, kto załapał klimatowego bakcyla daleki jest od określenia spotkania mianem „koła wzajemnej adoracji”. Już na samym pasie dało się odczuć pokojowe nastawienie „weteranów” do „świeżaków” (określenia może z lekka drastyczne, lecz swoje miejsce w szeregu znać trzeba!). Starzy wyjadacze z uśmiechem na twarzy podpowiadali młodym co, gdzie i jak, a nawet pomagali im składać motocykle, które momentami wyglądały jak puzzle „Pustynia 1000elementów”.
ZA KURTYNĄ
Na samym pasie norma – mniej kumaci katowali pięciocentymetrowe piony do odcina, pro kręcili cyrkle i często przeczyli prawom fizyki. Wyczynami naszych rodzimych freestyle’owców zainteresował się nawet jeden z toruńskich squad’ów hip-hop’owych Macca Squad. Chłopaki przybyli, aby na tle dymu spod kół i przemykających na kole maszyn, nakręcić materiał do nowego teledysku. Prawdziwe show odbywało się jednak na uboczu pasa, w parku maszyn… Ta część przybyłych, która nie dawała na koło, energicznie dopingowała swych kolegów, spożywając hektolitry napojów wyskokowych różnego koloru i mocy. Do tego wszystkiego dobra muzyka, skórzana stunt kanapa kolegi z m3m (jeżdżąca ze swym właścicielem na wszystkie ustawki!) i niezliczona ilość akcji w stylu „mamy cię!” oraz iście angielskich żartów. W ten klimat nie dało się nie wsiąknąć… Nic wiec dziwnego, iż ostatnie osoby zjeżdżały do pensjonatów na długo po zmroku.
PO GODZINACH
Każdy normalny człowiek po takim dniu fizycznego wysiłku i walki z mechanicznymi końmi, pojechałby do swego kartonowego domku i położyłby się wygodnie w swym PRLowskim łóżku, aby wystające sprężyny mogły wbić się w jego siniaki i otarcia… Ekhmm… No i tym razem „małe” odchylenie od reguły. Horda stunterów z całej Polski, jak jeden mąż – odstawia swe psy na należyty odpoczynek i bierze „prysznic po lubelsku”, aby już po chwili pojawić się w położonej obok pensjonatu knajpce. Dopiero tu zaczyna się prawdziwy freestyle! Pełna integracja przy różnego rodzaju trunkach i nie tylko, stawianie do pionu mniej krzykliwej części gawiedzi i realizacja pomysłów, które normalnie nie przyszłyby nawet do głowy…
POD ZIEMIĄ?
W czym tkwi magia i specyfika Borska? Może w tym, iż na co dzień poważni uczniowie, studenci, pracownicy dużych firm odcinają się od rzeczywistości, mogąc pokazać drugą twarz, zdjąć społeczna maskę? Może owa magia tworzy się dzięki temu, że ludzi wywodzących się z różnych środowisk łączy jedna i ta sama pasja? A może dlatego, iż jest to nadal UNDERGROUND?! Bez zbędnej reklamy, promocji, sponsorów. Bez niezdrowej rywalizacji, niedomówień i punktów lansu. Oby tradycja właśnie TEJ, najbardziej klimatycznej z polskich ustawek przetrwała jeszcze wiele polskich stunt pokoleń.
chciałoby się dodać…
…Amen