Mała pojemność: skradziona godność czy doskonała mobilność? - Motogen.pl

Czy mała pojemność jest upokorzeniem, czy szansą na doskonałą mobilność za niewielką cenę?

Do napisania tego tekstu zmusiła mnie sytuacja. Załatwiając służbowe sprawy, wsiadłem na jeden z pojazdów z testowego parku maszyn. Spieszyłem się, miałem do załatwienia kilka spraw w ścisłym centrum Warszawy. Nie patrząc, co to za pojazd szybko umieściłem kluczyk w stacyjce, odpaliłem i rozpocząłem jazdę.

Mojej czujności nie wzbudził licznik z prędkościomierzem wyskalowanym na czerwono od 45 km/h ani niewielka tablica rejestracyjna. Jednak pierwsza próba przyspieszenia ze świateł spowodowała, że kierowcy aut chcieli mnie zabić wzrokiem, a ja miałem wrażenie, jakby przyspieszenie do 10 km/h trwało wieczność. Powyżej tej prędkości silnik łapał więcej wigoru. Naszła mnie myśl: odpychać się nogami czy zjechać na bok?.

Wówczas zdałem sobie sprawę, że właśnie jadę skuterem o pojemności 50 ccm. Na powrót do redakcji było mi szkoda czasu, potraktowałem podróż jako powrót do korzeni – kilka lat temu wziąłem podobny jednoślad i w osiem godzin pokonałem zawrotne 200 km. Mimo że umęczyłem się strasznie, teraz wspominam tę podróż całkiem fajnie. Tym razem okazało się, że 50-ka, którą miałem jest nieco bardziej dynamiczna i 40 km/h osiąga sprawnie poza pierwszymi 10 km/h.

Da się, ale trzeba zmienić myślenie…

Na początku było kiepsko; korzystając z osiągów, które w pierwszym odczuciu odbierają godność. Jednak po przestawieniu umysłu i stylu jazdy, a więc niezatrzymywanie się, przeciskanie w najciaśniejszych korkach, planowanie manewrów z dużym wyprzedzeniem szybko okazało się, że kilka kilometrów pokonanych autem średnio w 50 minut testowanym skuterem przejechałem w zaledwie 1/3 czasu. Pojazd był zaskakująco wąski, więc nie było korków, które mogły mnie spowolnić. Po kilku godzinach jazdy wskazówka ilości paliwa nie drgnęła. A ja, omijając ulice, na których auta mogą się rozpędzić, jechałem bez ograniczeń. I wiecie co, zaczęło mi się podobać.

Jadąc, zacząłem się zastanawiać, dla kogo takie pojazdy (poza młodzieżą) są produkowane. I dochodzę do wniosku, że grupy docelowe są dwie: pierwsza to mieszkańcy ścisłych centrów dużych metropolii, gdzie auta mają ograniczony wjazd, lub nie da się nimi poruszać przez dużą ilość korków. Druga, to mieszkańcy wsi, którzy w tani, łatwy sposób chcą spokojnie podjechać nad rzekę, targ, do sklepu, na grzyby, gdzie prędkość jest mniej ważna, a liczy się ekonomia.

A może jednak nie jest tak źle?

Po kilkunastu kilometrach byłem oczarowany lekkością tych pojazdów, dzielnością miejską i ekonomią. I zapewniam Was, jeśli nie próbujecie na pałę przyspieszać i hamować za to planujecie manewry, podróż w mieście staje się zaskakująco sprawna. Teraz tak sobie myślę, że zamiast czterosuwowej 125 ccm, dwusuwowa 50 z lat 80 z archaiczną stylistyką, malowaniami w kombinacji beżów i brązów, kanciastymi liniami, z rozwiertem silnika do 70 ccm, tuningowymi korbowodami, tłumikiem i głowicą to byłoby całkiem fajne urządzenie do niezłej zabawy. A co najważniejsze remont silnika i tuning nie powinien znacząco przekroczyć 2000 zł. Taka zabawka do jazdy do centrum.

Odpowiadając na pytanie

A odpowiadając na pytanie:  techniką można nadrobić niedobory mocy, za to zabawa jest przednia. Dla mnie żaden pojazd mechaniczny a szczególnie jednoślad nie jest powodem do odebrania godności, a raczej do fajnej fazy. Tak czy inaczej, rewelacyjną, niedostępną dla 125 ccm mobilność macie w przypadku 50 ccm gratis a jako pierwsze ogniwo w przygodzie z motocyklami wydaje się wręcz wymarzone! Oczywiście nie chciałbym takiej 50-ki na codzień, ale jako jedna z zabawek, szczególnie z lat 80 byłaby super!


Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany