Chyba najpopularniejszym przedziałem cenowym przy zakupie motocykla jest okolica 15.000 zł. Jest to kwota, którą przeciętnie zarabiający Kowalski jest w stanie odłożyć, oszczędzając przez pewien czas. Przychodzi wiosna, świnka skarbonka ucieszonym ryjkiem daje nam znać, że jest pełna. Odpalamy więc największy portal aukcyjny w kraju, wybieramy szosowo-turystyczne do 15.000 zł i zaczyna się jazda...
'Nówka sztuka nieśmigana, pod kocem trzymana. Drodzy Państwo, tą FZ6 jeździła siedemdziesięcioletnia kobieta i to tylko w bezdeszczowe soboty, 4 lata na karku i tylko 5.000 km przebiegu, aha sprzedaję z powodu wyjazdu'.
Przypomina Wam to coś? Kupowanie używanego motocykla to loteria, w której wygrane padają rzadziej niż szóstka w totka. Problem w tym, że nie wszyscy mogą sobie pozwolić na to aby pójść do salonu i kupić nowy motocykl, który spełniałby ich oczekiwania. Owszem, za odłożoną kwotę można kupić jakąś 250-kę, ale to już nie to. My przecież szukamy czegoś o pojemności 600 ccm i mocy około 100 KM.
A co, gdyby okazało się, że nowy motocykl o poważnej pojemności jest bliżej niż myślisz? Lata doświadczeń dały nam wiedzę, że kupienie używanego motocykla to zwykle dopiero początek drogi, która usłana jest wieloma nieprzewidzianymi wydatkami.
Pakiet startowy
Sami pewnie wiecie, że nikt zdrowych zębów nie wyrywa. Jeżeli kupujemy motocykl używany od osoby prywatnej, to jeszcze „pół biedy”, jeżeli od handlarza, to ogólnie pojęta eksploatacja może okazać się w opłakanym stanie. Podstawowa sprawa to opony, które prawie zawsze wołają o natychmiastową wymianę. Prywatna osoba wiedząc, że będzie pozbywała się motocykla, raczej nie ma ochoty uszczęśliwiać nowego właściciela ze swojej kieszeni, a wśród handlarzy standardowym zachowaniem jest 'okradanie' motocykla z nadających się do dodatkowej odsprzedaży akcesoriów. Na obowiązkowej liście do sprawdzenia pojawić się mogą punkty takie jak: wymiana oleju i innych płynów, wymiana klocków, wymiana pełnego zestawu napędowego, wymiana akumulatora, który tydzień po zakupie zrobi sobie wolne ze swoim napięciem. Dalej wymieniać nie ma sensu. Po podliczeniu naszego pakietu startowego, optymistycznie licząc, z kieszeni ubędzie nam od 3.000 zł wzwyż. W nowym motocyklu problem ten nie istnieje i spokój z większością elementów będziemy mieć przez najbliższe 20.000 km.
W skrócie
Doprowadzenie używanego motocykla do pełni sprawności pod względem eksploatacji aby mieć spokój na trzy sezony może wynieść nawet 3.000 zł.
Nasz wybór: | Kwota za motocykl | Koszty eksploatacji | Suma |
Yamaha MT-07 | 22.977 zł | - | 22.977 zł |
Używany motocykl | 15.000 zł | 3000 zł | 18.000 zł |
Koszty formalności i ubezpieczenia
Papierkologia w przypadku zakupu używanego motocykla może być bardzo różna. Możemy trafić egzemplarz, który tylko przerejestrujemy, co będzie kosztować 250 zł, możemy dostać też quest z wzięciem na siebie całego tłumaczenia, co zaczyna podchodzić nawet pod 600 zł. Tymczasem rejestracja nowego motocykla to tylko 121,50 zł. Nie da się również pominąć kosztów ubezpieczenia, a te potrafią szarpnąć po kieszeni. Generalnie ubezpieczyciele nie lubią motocyklistów, bo częstość występowania szkód jest wysoka. Część firm stosuje zaporowe stawki, reszta jest po prostu droga. Pakiet AC i OC w przypadku motocykla używanego 3-5 lat, dla osoby przed trzydziestym rokiem życia, to wydatek nawet rzędu 2.000 zł. Koszt ubezpieczenia nowej MT-07 to 897 zł na rok, to zaś daje oszczędność 3.300 zł w okresie trzech lat.
W skrócie
Koszty pełnego ubezpieczenia motocykla są wysokie. Kupując nowy motocykl mamy zapewnione atrakcyjne pakiety. Po przeliczeniu na przykładowe trzy lata eksploatacji zaczyna być widoczna poważna różnica.
Nasz wybór: | Koszty eksploatacji | Ubezpieczenie | Suma |
Yamaha MT-07 | - | 3 x 897 zł | 25.668 zł |
Używany motocykl | 3000 zł | 3 x 2000 zł | 24.000 zł |
Koszty logistyki
Śledzimy aukcje już od dwóch tygodni, mozolnie przeglądając ogłoszenie po ogłoszeniu. Wreszcie jest! Wpada coś nowego, na pierwszy rzut oka cukiereczek. Szybki telefon, czy aktualne. Podczas rozmowy pytamy się, czy nic nie malowane, i pada niepokojące 'no w sumie, praktycznie nie', ale sprzęt i tak pozostaje w kręgu zainteresowania, można jechać, w końcu z Rzeszowa do Szczecina jest tylko... o cholera!
Opowieści o tym, jak zrobiło się 2000 kilometrów po 'igłę', a na miejscu zastawało się totalnego ulepa nieustannie krążą po forach. Jest to kolejny punkt, który trudno oszacować, bo możemy wydać na paliwo 500 zł i znaleźć świetny egzemplarz, możemy też zwiedzić całą Polskę i tylko klnąć pod nosem na nieuczciwe opisy i kamuflujące wszystko zdjęcia. Tymczasem taka Yamaha ma 23 punkty dealerskie, w których na miejscu czekają egzemplarze testowe i, patrząc na mapkę dealerów, raczej nie zrobimy więcej niż 100 km w jedną stronę.
W skrócie
Na dojazd do najbliższego dealera wydamy mniej niż 100 zł. Tournée po Polsce może nie mieć górnej granicy kosztów i frustracji, ale przyjmując dwa przejazdy do niezbyt odległych miejsc, powinniśmy zamknąć się w 500 zł.
Nasz wybór: | Koszty eksploatacji | Ubezpieczenie | Dojazd | Suma |
Yamaha MT-07 | - | 3 x 897 zł | 100 zł | 25.768 zł |
Używany motocykl | 3000 zł | 3 x 2000 zł | 500 zł | 24.500 zł |
Masz firmę? Nie kupuj używki!
Osoby, które prowadzą własną działalność, patrzą na świat nieco inaczej. Wkraczamy w pojęcia netto i brutto, odliczanie podatku i całą zabawę z ograniczaniem kosztów i oddawaniem daniny państwu. Nowy motocykl możemy kupić na fakturę i skorzystać z odliczenia 60% podatku VAT, a pozostałą kwotę wpisać w koszty amortyzacji, zyskując kolejnych 19%. Umiejętne podziałanie lub porada księgowej może sprawić, że nowy motocykl tak naprawdę będzie nas kosztował 16.500 zł. Tymczasem używane motocykle są często sprzedawane na zaniżonych fakturach lub umowach. Używane pojazdy najczęściej nie mają podatku VAT na fakturze.
W skrócie
Pogadaj ze swoją księgową i skorzystaj z dobrodziejstwa odliczenia i amortyzacji. Jeśli prowadzisz firmę, to już to pewnie wiesz.
Uwaga: księgowa może chcieć umówić się na randkę po informacji o tym, że kupujesz motocykl. To może wygenerować znacznie większe koszty, więc tego punktu nie wpisujemy do ogólnego rozliczenia.
Rozbicie na raty
No dobrze, powiecie: ale powyższe punkty rozbiją mi się nieco w czasie. Najpierw kupię motocykl, nacieszę się przez tydzień, wpadnie wypłata, to wymienię olej i płyny, a na plastikowych, kartoflanych oponach jakoś dojadę ten sezon, później się coś powymienia i jakoś to będzie. OK, tylko co Wy na to, że nowy motocykl też możecie sobie rozbić na raty, i to dużo skuteczniej? Dysponując kwotą 15.000 zł, już mamy pieniądze na 27 rat z 36 rat systemu kredytowego, a to prawie 2,5 roku jazdy bez zmartwień.
Utrata wartości
Zakładane trzy lata wydatków to jeszcze nie koniec. Licząc dalej, warto odjąć to, co odzyskamy ze sprzedaży pojazdu po okresie użytkowania. Po konsultacjach ze sprzedawcami i komisami obliczyliśmy, że utrata wartości nowej MT-07 może spowodować, że po trzech latach sprzedamy ten motocykl za około 15.000 zł. W takim wypadku całość naszej inwestycji sprowadza się do:
nowy
Poniesione koszty | Wartość sprzedaży | Faktyczny wydatek |
25.768 zł | 15.000 zł | 10,768 zł |
W przypadku używanego motocykla, jego wartość nie spadnie tak drastycznie, ale również odczuwalnie. Kalkulacja może wyglądać wtedy następująco:
używany
Poniesione koszty | Wartość sprzedaży | Faktyczny wydatek |
24.500 zł | 10.000 zł | 14,500 zł |
Podsumowanie
Z naszej kalkulacji wyszło coś, w co na początku sami nie mogliśmy uwierzyć. Wychodzi bowiem, że różnica między nowym motocyklem a używanym jest niewielka, a patrząc szerzej na ten temat możemy nawet do używki dopłacić. Obliczaliśmy to licząc, że przez ten czas nic poważnego się nam w niej nie zepsuje.
Postawmy sprawę jasno – nowy, błyszczący motocykl z salonu nie stanie się nagle tańszy niż używany! Chodzi jednak o to, że wreszcie perspektywa posiadania nowego motocykla jest w zasięgu kieszeni znacznie szerszej grupy osób, a dotkliwa wcześniej różnica między używanym, 5-letnim motocyklem a nowym zaczyna się zacierać. Ewentualną, wyższą kwotę, która pozostanie po naszej symulacji możemy śmiało nazwać ceną spokoju. Spokoju o to, że w nowym motocyklu nic nam zaraz nie siądzie, że nie jedziemy sprzętem, który był kiedyś owinięty dookoła latarni, że mamy pełen pakiet ubezpieczenia, no i tę frajdę wejścia do najbliższego punktu dealerskiego, wypicia dobrej kawy i powiedzenia na koniec: OK, biorę niebieskiego!
Zostaw odpowiedź