Konfiskata pojazdów pijanym kierowcom wchodzi w życie 14 marca. Ustawodawca zadbał jednak o to, by konsekwencje jazdy po pijaku dotknęły jak najmniejszą liczbę pijanych.
Pomysł na przepisy, w myśl których pijany kierowca traciłby swój pojazd, pojawiły się w Sejmie jeszcze w 2021 roku. Posłowie poprzedniej kadencji długo spierali się o ostateczny kształt przepisów – z jednej strony nie chcieli narażać się swoim potencjalnym wyborcom, drugiej mamy niejasne wrażenie, że starali się chronić własne interesy.
Kiedy wreszcie ostateczny kształt nowelizacji został ustalony, w obronie pijanych kierowców stanął Senat poprzedniej kadencji, odrzucając projekt w całości. Sejm finalnie odrzucił jednak weto Senatu i nowelizację przyjęto. Niestety – w mocno ugładzonej formie.
Początkowy projekt zakładał, że kierujący, u którego zostanie wykryta ilość alkoholu równa lub większa niż 1 promil, straci swój pojazd, niezależnie czy doprowadził do wypadku, czy nie. Jeśli zaś kierujący spowodowałby wypadek będąc pod wpływem alkoholu, do konfiskaty wystarczyłaby ilość 0,5 promila.
W przyjętej przez Sejm nowelizacji progi, przy których orzekana jest konfiskata pojazdu, zostały znacznie podwyższone. Auto przepada przy 1,5 promila, zaś wartość 1 promil działać będzie kiedy pijany kierujący spowoduje wypadek.
Nie jest tajemnicą, że znakomita większość tzw. pijanych kierowców to ci, u których w czasie kontroli wykrywane jest do 1 promila. Wartości zawarte w ustawie występują stosunkowo rzadko, co oznacza, że ważny przepis, został sprowadzony do karykatury samego siebie.
W przypadku kierowców zawodowych o wymiarze kary finansowej zdecyduje sąd, ale minimalna wysokość kary to 5 tys. zł. Na szczęście w europejskich statystykach dotyczących liczby pijanych kierowców na drogach, Polacy zajmują bardzo dobre miejsce. Niemniej wyłączenie spod przepisów ustawy kierujących z wartościami do 1,5 promila to jakieś nieporozumienie.
Sejm tak zmodyfikował ten przepis na korzyść posłów