Na trzecim etapie 34. Rajdu Dakar w motocyklu Kuby Przygońskiego korbowód przebił blok silnika – nie było możliwości kontynuowania jazdy. Zawodnik został śmigłowcem przetransportowany na biwak wiele godzin po awarii. To koniec rywalizacji w tegorocznym Dakarze dla młodego zawodnika Orlen Team.
Kuba do chwili awarii zajmował czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej rajdu. Stanął na 69 kilometrze trzeciego etapu. Takiej awarii nie da się wyeliminować; jedynym rozwiązaniem byłaby wymiana całej jednostki napędowej.
„Niestety, dla mnie Rajd Dakar już się skończył. Korbowód zrobił dziurę w bloku silnika, silnik wybuchł i nie dało się już nic z tym zrobić. Jednostka napędowa z dziurą nie nadaje się już do niczego, po prostu nie odpala. Dla mnie to wielki dramat i zawód. Cały sezon przygotowywałem się bardzo solidnie i wkładałem w to bardzo dużo serca. Byłem wytrenowany zarówno fizycznie, jak i psychiczne, bardzo dużo ćwiczyłem na motocyklu. Testowaliśmy silniki o dokładnie tej samej specyfikacji i sprawdzaliśmy jak zachowują się one w warunkach ekstremalnych przeciążeń. Nic się nie działo. Niewiadomo dlaczego ta konkretna jednostka nie wytrzymała. Na pewno mój motocykl pojedzie prosto do fabryki KTM, gdzie zostanie gruntownie zdiagnozowany. To nie jest typowe, by silnik psuł się po dwóch dniach jazdy” – powiedział Kuba Przygoński.
„Starałem się trzymać pozycję. Trudna była partia przez rzekę w rwącej wodzie i kamieniach. Cały czas jechałem pierwszym biegiem i zmęczyłem się maksymalnie. Zawisłem na jednej ze skarp, nadjechał konkurent, który we mnie uderzył. Motocykle się wywróciły i długo walczyliśmy, żeby je wyciągnąć. Wycieńczyło mnie to fizyczne, ale mimo to zacząłem jechać szybko i świetnie nawigować. Zaliczyłem wszystkie way pointy i jestem na mecie” – mówił Jacek Czachor.
„Nie był to dobry dzień dla motocyklistów Orlen Team. Kubie eksplodował fabrycznie nowy silnik – to nie powinno mieć miejsca. Dodatkowo został okradziony jeden z naszych samochodów assistace i skradzione zostały ważne dokumenty, między innymi paszport. Trasa dla motocyklistów staje się coraz trudniejsza. Około 70 kilometrów OS-u to bardzo trialowy, wycieńczający teren. Cały czas jestem jednak w rywalizacji i trzeba jechać po dobry wynik” – dodał Marek Dąbrowski.
Dzisiaj bardzo trudny, długi i wymagający etap z San Juan do Chilecito. Dojazdówka liczy 388 km, trasa odcinka specjalnego 326 km. Trasa biegnie przez niezliczoną liczbę wyschniętych koryt rzek oraz kaniony. Pod koniec organizator zapowiada wiele pułapek i trudną nawigację.