Zdarzenie miało miejsce 16.09 podczas spotkania zorganizowanego przez koło PTTK na szczycie Kiczery. Według relacji świadka – pana Michała Niemczyka, prezesa porąbskiego koła PTTK – po rozbiciu obozu, w godzinach popołudniowych uczestnicy usłyszeli odgłosy silników. Okazało się, że była to grupka kierujących quadami i motocyklami crossowymi, którzy zaatakowali jednego z uczestników zlotu. Na filmie widać jak po krótkiej wymianie zdań jeden z kierujących rusza w kierunku filmującego, a ten przewraca się lub upuszcza kamerę z ręki, ale nic nie wskazuje jednoznacznie na potrącenie, a już na pewno na złamanie. To już jest kwestia, która zostanie ustalona przez Policję. Ta podobno została zawiadomiona tuż po zdarzeniu, ale informacja na razie nie została potwierdzona.
Z dalszej rozmowy z panem Niemczykiem wynika, że poszkodowany po całym zdarzeniu miał problemy z chodzeniem, ale nie czuł, że noga jest złamana. Dopiero po kilku godzinach noga zaczęła boleć na tyle mocno, że przeniesiono go do samochodu i zawieziono do domu skąd wezwano karetkę.
Skontaktowaliśmy się z żywiecką Policją i okazuje się, że oficjalne pismo w tej sprawie wpłynęło dopiero 24.09, a osoba poszkodowana faktycznie ma nogę w gipsie. W tym samym piśmie zostało wskazanych dwóch świadków, ale ich zeznania nie wnoszą do sprawy nic, co pozwoliłoby ustalić sprawców zdarzenia. Zawiadomienie jest lakoniczne i nie wiadomo, czy tego samego dnia poszkodowany trafił do szpitala, a zostanie to ustalone po przesłuchaniu go. Takie informacje uzyskaliśmy od zastępcy rzecznika prasowego Komendy Powiatowej Policji w Żywcu, aspirant Barbary Lorek.
Gdzie jeździć?
Nie ulega wątpliwości, że na tym szlaku, a także na innych drogach turystycznych i leśnych, nie powinno być ani quadów ani motocykli, ponieważ wszędzie obowiązuje całkowity zakaz wjazdu. Pan Niemczyk powiedział nam, że Policja i Straż Leśna nic z tym nie robi pomimo, że niejednokrotnie quady i motocykle są przywożone na lawetach na parkingi przy lasach.
Policjanci oficjalnie przyznają, że jest to problem zarówno dla nich, jak również dla Straży Leśnej i Straży Granicznej. Nieoficjalnie jednak mówią, że quadowcy po prostu nie mają gdzie jeździć. Są co prawda tory do quad cross czy obiekty zrobione na wzór tras przeprawowych, ale jest spora rzesza właścicieli quadów, którzy chcą po prostu jeździć rekreacyjnie, a nie taplać się w błocie. Polskie prawo dopuszcza możliwość organizacji szlaków dla zmotoryzowanych, ale przywilej ten jest niechętnie wykorzystywany przez leśników, którzy pozwalają na to tylko na czas oficjalnych zawodów. Jak widać postawienie kilku znaków na szerokiej drodze leśnej jest sporym problemem dla nadleśnictw. Polska nie jest jednak odosobniona, ponieważ na przykład w Niemczech za bycie przyłapanym na jeździe quadem po lesie grozi spora kara i konfiskata sprzętu.
Czarne owce
Miłośnikom quadów życie utrudniają również media. Przez pojedyncze przypadki, takie jak opisany powyżej, w których dochodzi do potrąceń pieszych, posiadacze quadów są traktowani przez społeczeństwo jak przestępcy. Brzmi znajomo? Z podobnymi problemami, chociaż już w mniejszym stopniu, borykają się przecież właściciele motocykli drogowych, na których przez kilka ostatnich lat również była spora nagonka. Opinii quadowców nie poprawiają z pewnością tacy ludzie, jak ten pokazany na filmie.
Zbierając informacje na temat tej sprawy natrafiłem na świeżą informację, że w Gogołowie trzyletnie dziecko zostało potrącone przez quada, a to z pewnością nie polepszy wizerunku zainteresowanych tym, żeby jazda na quadach była postrzegana przez pryzmat turystyki, a nie rozjeżdżania przechodniów. Ogólnopolskie media w poszukiwaniu sensacji nie napiszą niestety o tym, że członkowie i sympatycy takich stowarzyszeń, jak chociażby ATV Polska organizują akcje charytatywne, akcje sadzenia drzew, a także biorą udział w oczyszczaniu lasów ze śmieci.
Rozmawiałem ze znajomym, który już od kilku lat uprawia turystykę quadową i powiedział mi, że jeżeli nadleśnictwa wprowadziły by opłaty za możliwość wjazdu do lasu quadem, to wiele osób chętnie by wykupiło abonament nawet na cały rok. Zamiast tego podczas jednego z wyjazdów kieszenie jego i jego kompanów zostały uszczuplone o łączną kwotę 5500 PLN, a było to poprzedzone obławą, w którą zaangażowano kilka nadleśnictw. Koszty i środki użyte do złapania grupki znajomych są niejednokrotnie równe tym, które są angażowane do obław na groźnych przestępców. Nie są oni jednak groźnymi zbirami, a jedynie jeszcze jedną grupą osób, które mają pasję i ją wspólnie pielęgnują.
Sprawę rzekomego potrącenia będziemy śledzić na bieżąco, a wspomniany na początku film możecie zobaczyć poniżej.