Kiedyś królowało przekonanie, że jeśli motocykl ma być sportowy, to jego silnik musi mieć minimum litr pojemności i generować moc grubo przekraczającą sto, sto pięćdziesiąt koni mechanicznych. Dziś coraz częściej rozpoczynający swoją przygodę ze sportowym stylem jazdy wybierają mniejsze pojemności, i słusznie. Są one łatwiejsze w prowadzeniu, zapewnią sporą dawkę adrenaliny, dając się jednocześnie poskromić bez zbytecznego stresu o nader agresywne odkręcenie manetki gazu. Taka jest niewątpliwie tegoroczna nowość Hondy – jednocylindrowa CBR300R, którą mieliśmy okazję przetestować zarówno na torze (Pannonia-Ring), jak i na zatłoczonych warszawskich ulicach.