Od kilku dni media żyją kolizją, do której doszło w czasie pościgu, jaki policja podjęła za motocyklistą, który nie zatrzymał się do kontroli. W wyniku wypadku lekko ranne zostały cztery osoby, a dwa pojazdy są skasowane.
W środę, 9 lutego, około godziny 17.00 patrol częstochowskiego ruchu drogowego usiłował zatrzymać dwóch mężczyzn, którzy jechali na motocyklach całą szerokością drogi, przekraczając prędkość. Jednoślady miały podgięte tablice i nie zatrzymały się do kontroli. Funkcjonariusze używali sygnałów świetlnych i dźwiękowych oraz tarczy do zatrzymywania pojazdów.
Jeden ze ściganych dość szybko zjechał na bok, podczas gdy drugi nadal uciekał i właśnie w trakcie pościgu za nim doszło do kolizji. Według policjantów, motocyklista uderzył w bok radiowozu, a jego motocykl przewrócił się. Kierowca radiowozu odbił w prawo, spadł z przydrożnej skarpy i zatrzymał się w krzakach, porastających jej zbocze. Motocykl odbił się od samochodu i wylądował w rowie po przeciwnej stronie. Bilans? Trzej policjanci i motocyklista w szpitalu; jednoślad i samochód skasowane. Na szczęście, ludzie odnieśli tylko niewielkie obrażenia, nie zagrażające zdrowiu ani życiu. Wszyscy byli trzeźwi. Okazało się, że motocyklista nie posiadał prawa jazdy kategorii A, więc będzie odpowiadał za naruszenie przepisów drogowych i niezatrzymanie się do kontroli. Nie wiadomo natomiast czy to on zostanie obwiniony o spowodowanie wypadku.
Prokuratura zdecydowała się zbadać okoliczności zdarzenia, ponieważ policjanci nie poinformowali dyżurnego o podjęciu pościgu, co jest standardową procedurą w takim wypadku. Ich postępowanie budzi zatem wątpliwości. Weryfikowane są także informacje o przyczynie zderzenia obu pojazdów.
Najwyraźniej komuś zabrakło wyobraźni i to nie tylko jednej ze stron.