Spis treści
Zatruć się w czasie motocyklowych podróży dość łatwo. A to oznacza przymusową przerwę w podróży i fatalne samopoczucie. Jak zatem bezpiecznie jeść w podróży?
Wyprawa motocyklowa to dla organizmu spore obciążenie. Wielogodzinne siedzenie w jednej pozycji, nieregularne posiłki, zmienna flora bakteryjna – to tylko niektóre z problemów, na jakie narażony jest twój układ pokarmowy. Jeśli nie zachowasz należytej ostrożności, do tej przydługiej listy dojdzie jeszcze reakcja obronna przed szkodliwymi bakteriami, a to może zakończyć się nawet wizytą w szpitalu.
Na szczęście standard sanitarny w coraz większej liczbie krajów jest zadowalający, więc daleki jestem od zalecania by zabierać własną żywność i wodę. W praktyce podróżując nawet po egzotycznych rejonach, warto pamiętać o kilku uniwersalnych zasadach, by ryzyko zatrucia ograniczyć do minimum.
W krytycznej sytuacji przydadzą się leki dostępne bez recepty: nifuroksazyd i węgiel, które powinny być nieodłącznym elementem motocyklowej apteczki. Bo masz oczywiście motocyklową apteczkę, prawda?
Przede wszystkim – higiena osobista
Wydaje się to trywialne, ale przypomnij sobie jak często po zdjęciu rękawic umyłeś ręce przed zjedzeniem czegokolwiek? Wnętrze rękawic to prawdziwe siedlisko bakterii, z których żadna nie powinna znaleźć się w układzie pokarmowym. Wystarczy wozić ze sobą niewielką butelkę żelu do mycia rąk bez wody i wyrobić sobie nawyk korzystania z niej po każdym zdjęciu rękawic oraz, oczywiście, przed każdym posiłkiem.
Higiena miejsca – też ważna
Trudno oczekiwać, że w krajach azjatyckich, ale nawet w południowej Europie w restauracjach i barach będą przestrzegane tak surowe normy sanitarne jak w Skandynawii czy Niemczech. Zwróć jednak uwagę na ogólny stan miejsca, w którym zamierzasz jeść, przyjrzyj się, czy osoba, która przygotowuje jedzenie, nie dotyka rękami także innych rzeczy, na przykład pieniędzy, albo (o zgrozo!) zwierząt. Przyjrzyj się też toalecie – to miejsce często najwięcej mówi o podejściu gospodarza do kwestii bezpieczeństwa sanitarnego.
Napoje – zimna pułapka
Wciąż częstą praktyką jest dodawanie do zimnych napojów lodu przygotowywanego z wody z sieci wodociągowej. W najlepszym razie woda jest filtrowana, ale z własnego doświadczenia wiem, że wymiana filtrów nawet w warunkach europejskich nie jest przestrzegana zbyt rygorystycznie. Trudno mi sobie wyobrazić, że w Wietnamie, czy Albanii lód dodawany do drinków w barach będzie bezpieczny pod względem sanitarnym.
Podobnie jeśli chodzi o apetyczne koktajle i napoje, sprzedawane przy ulicy. Nierzadko woda służąca do ich przyrządzania została wcześniej zaczerpnięta z rzeki lub jeziora, lub, na przykład stała cały dzień w otwartym wiadrze. Delektowanie się smakołykami przygotowanymi na bazie takiej cieczy z pewnością nie należy do bezpiecznych zachowań.
Woda – najlepiej butelkowana
Niemal wszędzie na świecie można bez problemu kupić wodę butelkowaną fabrycznie. Warto ją wybierać jeśli nie wiesz jaki stan sanitarny wody obowiązuje w lokalnym wodociągu. Fakt, że w większości polskich miast bez problemu można pić wodę z kranu uważaj za swój przywilej – nawet w UE nie jest to standard.
Kupując wodę w butelkach plastikowych zwracaj uwagę na jeden ważny szczegół – sposób jej przechowywania. Wprawdzie polietylen, z którego wykonywane są butelki, jest nieszkodliwy dla zdrowia człowieka, jednak dzieje się tak tylko wtedy, gdy przechowuje się go z dala od źródeł ciepła i światła. W 2014 roku naukowcy z Uniwersytetu na Florydzie przeprowadzili badania, które wykazały, że z nagrzanej butelki PET wydzielają się antymony i bisfenol w ilości tym większej im wyższa temperatura butelki.
Owoce i warzywa – tylko ze skórą!
W obawie przed zatruciem unikasz mięsa i wybierasz warzywa? Ok, ale z nimi też uważaj. W wielu miejscach na świecie, szczególnie w Azji, uliczne stoiska uginają się od różnych przysmaków przygotowywanych na miejscu. Zanim zamówisz skarby street foodu, upewnij się że przygotowywane są z całych, nie krojonych warzyw i owoców.
Powód? Proszę bardzo, nawet dwa – po pierwsze na powierzchni gromadzi się mnóstwo zanieczyszczeń i bakterii, szczególnie kiedy leżą na ulicznym straganie. Skórę można obrać i wyrzucić, ale jeśli owoce lub warzywa są już obrane, pozostaje inne rozwiązanie – dokładnie umyć je wodą. No właśnie, oto powód numer 2. Coś już tam wyżej o wodzie wspominałem – myślisz, że uliczny sprzedawca będzie mył owoce wodą mineralną z zaplombowanej butelki?
Życie na gorąco
Jeśli decydujesz się zjeść coś w przydrożnym barze, wybierz raczej danie z pieca lub gorącą zupę, nie sałatkę. Wysoka temperatura zabija większość zarazków i choć nie ma stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa, z pewnością możesz w ten sposób zminimalizować ryzyko. Idealnie jeśli potrawy przygotowywane są w twojej obecności – możesz przekonać się że twój stek, kebab, czy falafel nie leżał godzinami w bemarze lub na tacy grzewczej. Twoim przyjacielem może być także wok, piec lub żywy ogień.
Skoro zaś mowa o bemarach, tak popularnych w restauracjach typu bufet – choć ich oferta może wydawać się kusząca ze względu na samoobsługę, niskie ceny i niezły wybór dań, w takie miejsca zaglądaj tylko jeśli jest tam dużo ludzi, ponieważ gwarantuje to szybką rotację jedzenia. Puste bufety oznaczają leżące godzinami, pozbawione smaku jedzenie, co z pewnością nie będzie korzystne dla twojego układu pokarmowego.
Daj spokój tatarowi
Dobry tatar to prawdziwa rozkosz podniebienia. Czy to ze świeżej wołowiny, czy z łososia – dostarcza niezrównanych doznań smakowych. Pod warunkiem wszak, że pochodzi ze świeżego surowca, a podczas jego przygotowania zachowano ścisłe zasady higieny. W podrzędnych barach, zaniedbanych restauracjach, a szczególnie na stoiskach z jedzeniem bezwzględnie unikaj surowizny – zarówno mięsa, jak i ryb. Dotyczy to także sushi!
Jogurt z chilli
Może nie razem, ale warto w czasie podróży zajadać się naturalnym jogurtem i doprawiać jedzenie ostrymi przyprawami. To żadna magia – jogurt jest naturalnym probiotykiem, który korzystnie wpływa na florę jelitową, co pomaga umęczonemu układowi pokarmowemu trawić to, co pochłaniasz. Z ostrymi przyprawami sprawa jest bardziej skomplikowana. Nie ma na to żadnych naukowych dowodów, ale w wielu kulturach, gdzie lodówka jest dobrem luksusowym uważa się, że ostre przyprawy w jakiś sposób neutralizują szkodliwe bakterie. Fani habanero mają tutaj fory.
Jedz tam, gdzie lokalsi
Nie jest to może rada w stu procentach chroniąca przed zatruciem, czego doświadczyłem na własnym żołądku w Chorwacji, Egipcie, a nawet w Niemczech, ale z pewnością lokalsi najlepiej wiedzą gdzie jeść by nie przeżyć traumy. Obserwuj i przede wszystkim pytaj mieszkańców o najlepsze jedzenie. Często jest ono schowane i nie wygląda okazale.
Zostaw odpowiedź